28 września, po kapitulacji Mokotowa cały wysiłek bojowy Niemcy koncentrują na Żoliborzu. Przygotowują generalne uderzenie na dzielnicę. Od rana trwa silny ostrzał artyleryjski, zwłaszcza rejonu ul. Krasińskiego i pl. Wilsona.Oddziały nieprzyjaciela pacyfikują wsie puszczańskie. Palą Pociechę, Wiersze, Janówek, Brzozówkę, Krogulec i inne.
(…)
29 września, rano rozpoczyna się generalny szturm na Żoliborz. Przeważające siły wroga kilkakrotnie nacierają od południa i zachodu. Pozycje powstańcze atakuje piechota 19. Dywizji Pancernej nieprzyjaciela, wsparta ogniem kilkudziesięciu czołgów i dział szturmowych. Po zaciętych walkach oddziały zgrupowania „Żniwiarz” wycofują się z terenu fabryki „Opla” i hali targowej przy ul. Słowackiego. Oddziały ze zgrupowania „Żyrafa” opuszczają ruiny klasztoru Sióstr Zmartwychwstanek przy ul. Krasińskiego. Natarcie niemieckie od strony Cytadeli i Dworca Gdańskiego zmusza oddziały ze zgrupowania „Żaglowiec” do wycofania się w kierunku pl. Inwalidów (cytat za:
http://www.1944.pl).
28 września 1944 r. Zygmunt Zaremba zamieszcza w „Robotniku” artykuł „Zakłamanie”. Część:
Jak przewidywaliśmy, aranżerowie polityki lubelskiej nie ograniczyli się do zwołania dywersyjnego zjazdu ludowców, lecz zorganizowali również parodię zjazdu P.P.S. Pan Drobner, usunięty z Polskiej Partii Socjalistycznej jeszcze w 1937 r., został na tym zjeździe „wybrany” na prezesa Rady Naczelnej, a pan Osóbka, kiepski kierownik małej spółdzielni, wyrósł raptem na przewodniczącego Centralnego Komitetu [Wykonawczego]. A wszyscy razem postanowili używać na przyszłość firmy P.P.S.
Panów tych nic nie krępuje. Nic ich nie obchodzi, że Centralny Komitet Partii istnieje, że prezes rady Naczelnej Partii żyje i działa [tj. Zygmunt Żuławski – Conso], że organizacja P.P.S. nieprzerwanie w ciągu pięciu lat pracuje i walczy, im potrzebna jest firma P.P.S., żeby pokryć nią politykę wręcz przeciwną od tej, którą reprezentowała nasza partia w ciągu pięćdziesięciu lat swojego istnienia.
Po co to zakłamanie? Czyż nie prościej było wziąć pierwszą lepszą nazwę, a nie przystrajać się w cudze piórka? Zdawałoby się, że tak. Ale na to trzeba mieć własną treść, a gdy jej się nie posiada, pozostaje tylko podszywanie się pod treść cudzą. Przy tym piecze się i pieczeń drugą: wprowadza się zamieszanie pojęć, stwarza się pozory rozłamu partii, która jest ostoją polskiej polityki niepodległościowej i samodzielnego ruchu robotniczego. Zniszczyć, a przynajmniej osłabić P.P.S., to szczyt marzeń polityków lubelskich.
29 września 1944 r. Zygmunt Zaremba publikuje w „Robotniku” tekst „Ustąpienie gen. Sosnkowskiego”. Jego fragmenty:
Sprawa ustąpienia gen. Sosnkowskiego ze stanowiska wodza naczelnego polskich sił zbrojnych zamiast, jakby się należało, pozostać sprawą wewnętrzną Polski, stała się nagle przedmiotem zainteresowania prasy zagranicznej. W ten sposób sprawa, którą powinniśmy załatwić w swoim gronie, wywołała obce interwencje w wewnętrzne stosunki polskie. Nawet min. Eden ingerował bezpośrednio u prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, przedstawiając ujemny pogląd Brytyjskiego Narodu na pozostawienie ge. Sosnkowskiego na stanowisku wodza naczelnego.
Wytworzyła się sytuacja wysoce nieprzyjemna dla każdego Polaka i obniżająca autorytet Państwa Polskiego.
Gen. Sosnkowski obcy jest naszemu ruchowi. Nie było dobrze, iż wbrew stanowisku znacznej części opinii polskiej został on mianowany wodzem naczelnym. Było to tym bardziej niewskazane, że tuż przed śmiercią gen. Sikorskiego, na którego miejsce przyszedł, gen. Sosnkowski wystąpił z deklaracjami politycznymi, stojącymi w sprzeczności z całym polskim obozem demokratycznym. Z chwilą jednak, kiedy został on naczelnym wodzem, a specjalnie gdy propaganda sowiecka uczyniła zeń cel dla swoich ataków na Rząd Polski, uważaliśmy, że należy gen. Sosnkowskiego odgrodzić od polityki i pozwolić mu spełniać swą funkcję czysto wojskową. Niestety, gen. Sosnkowski do tej funkcji się nie ograniczył. I oto 22 września Rząd Polski zwrócił się do Prezydenta Raczkiewicza z jednomyślnie przyjętą uchwałą, domagającą się odwołania gen. Sosnkowskiego z jego stanowiska. Uchwała ta jest dla nas miarodajna. Powzięcie jej przez Rząd w sposób jednomyślny i po długim namyśle świadczy, że sprawa dojrzała do tego tylko rozstrzygnięcia.
Polecam gazetkę salonową Powstanie Warszawskie, w której zamieszczane są notki blogerek i blogerów salonu24 (nie wypada nie wymienić artykułów Witka i wspomnień przytaczanych przez blogerkę Beret w akcji) nie tylko na temat tamtych dni, ale także ich oceny, interpretacje, nawiązania.
Jutro następna relacja
Ósmy tydzień
Siódmy tydzień
Szósty tydzień
Czwarty tydzień
Trzeci tydzień
Drugi tydzień
Pierwszy tydzień
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura