24 września, głównym celem ataku staje się Mokotów. W godzinach porannych rozpoczyna się generalne natarcie oddziałów niemieckich. Atak piechoty wspierają artyleria, lotnictwo i oddziały pancerne. Po zaciętych walkach na odcinkach południowym i południowo-wschodnim, Niemcy opanowują Królikarnię.
(...)
25 września, od wczesnych godzin porannych nieprzyjaciel kontynuuje natarcie na Mokotów z południa i zachodu. Trwają zacięte walki na odcinku południowym. Szkoła przy ul. Woronicza siedmiokrotnie przechodzi „z rąk do rąk”. Po zachodniej stronie batalion „Olza” pod naciskiem wroga wycofuje się z linii Al. Niepodległości ulicami Goszczyńskiego i Odyńca w kierunku ul. Krasickiego. (…) Pod gruzami domu przy Marszałkowskiej 129 ginie ppor. Eugeniusz Lokajski „Brok”, wybitny sportowiec, olimpijczyk. Podczas Powstania jest oficerem łącznikowym kompanii „Koszta” i dokumentalistą (cytaty za:
http://www.1944.pl).
24 września 1944 roku Zygmunt Zaremba publikuje w „Robotniku” artykuł „Oczekujemy”. Jego część:
Od kilku dni żyjemy oczekiwaniem końca walki powstańczej. Oczekujemy wśród nękającego ognia artylerii, niewygód i cierpień oblężonego miasta, wśród niedostatku i głodu, spowodowanego wyczerpaniem wszystkich zapasów.
Oczekiwanie jest ciężkie, ale ułatwia je nadzieja, że przecież istniejący stan rzeczy nie może trwać długo. Wojska rosyjskie raz po raz penetrują lewy brzeg Wisły i przy współdziałaniu naszej Armii Krajowej niewątpliwie, zgodnie zresztą z zapowiedziami, przejdą na brzeg warszawski, kończąc nasze dzieło wypędzenia reszty Niemców z Warszawy.
Komentarz od wydawców książki:
W rzeczywistości dzień wcześniej – 23 IX 1944 r. – padł ostatni punkt oporu na przyczółku czerniakowskim, broniony przez żołnierzy AK i LWP. Natomiast oddziały Armii Czerwonej weszły do lewobrzeżnej Warszawy dopiero po przeszło trzech miesiącach od upadku Powstania Warszawskiego.
25 września 1944 roku Zaremba umieścił w „Robotniku” tekst „Ostatnia stawka Hitlera”. Fragmenty:
Bitwy stoczone tego lata we Francji wykazały (…) zupełne bankructwo sztywnych linii obronnych. Mimo to Hitler raz jeszcze chwycił się tej metody, skupiając tym razem na linii Zygfryda resztę swych wojsk. Jest oczywiste, że obrona takich pozycji przy znacznej koncentracji sił ze strony obrońców musi się przeciągnąć przez pewien okres czasu. Taks samo było w Normandii. Ale żadna linia obronna świata nie jest w stanie wytrzymać potęgi uderzenia nowoczesnej armii powietrznej i pancernej, takiej, jaką reprezentują dziś Anglosasi. Toteż Hitler, stawiając wszystko na obronę linii Zygfryda i Renu, dobrze wie, że po nieuchronnym przełamaniu tych pozycji przez sojuszników, otworzy się przed nimi znowu próżnia, a raczej sieć autostrad, które wszystkie prowadzą do Berlina.
Hitler zagrał więc swą ostatnią kartę. Aby zachęcić żołnierzy niemieckich do przetrzymania tych ostatnich walk, propaganda niemiecka wmawia w nich, że sojusznicy są u kresu swych możliwości i że walki o linię Zygfryda tak ich wyczerpią, że iż poproszą o pokój. W rzeczywistości jednak reżim hitlerowski sam już stracił wiarę w możliwość utrzymania pozycji niemieckich, skoro Himmler rozpoczął gorączkowo organizowanie ruchu podziemnego do walki z przyszłymi okupantami Niemiec. W tym celu szereg oddziałów S.S. i Gestapo rozbija się na drobne grupy i organizuje zapewne według wzorów, które Himmler i jego współpracownicy mieli sposobność dobrze poznać w ciągu 5-letniej okupacji Europy.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura