W piątek, 12 czerwca minęła dwunasta rocznica śmierci Bułata Okudżawy. Zmarł w Paryżu, przed śmiercią przyjął prawosławny chrzest, biorąc imię Paweł.
Jego ojciec był Gruzinem, matka Ormianką. Ojca rozstrzelano w 1937 roku, matka osiemnaście lat spędziła w sowieckich łagrach. Obywatel Związku Radzieckiego, związany z Moskwą i jedną z jej najdawniejszych ulic, Arbatem (tam się urodził i wychował), któremu poświęcił jeden ze swych piękniejszych utworów (dziś na Arbacie stoi tam pomnik pieśniarza). Bard, świetnie znany i bardzo popularny w Polsce w czasach PRL, z czasem został zapomniany, choć jeszcze kilka lat temu TV4 kilkukrotnie pokazywała jego dwuodcinkowy koncert, pełen anegdot z bogatego życia Okudżawy. BTW: jeśli ktoś z Szanownych ma ten koncert nagrany, to proszę o kontakt.
Jeśli nazwę go przyjacielem Polaków, zabrzmi to banalnie. W każdym razie jego songi, alegoryczne opowieści o Rosji, o totalitarnych realiach ZSRR, o życiu cieszyły się sporą popularnością naszej młodej, mniej lub bardziej zbuntowanej inteligencji lat 60-tych i następnych. Jego stosunek do Polski, do Polaków najpełniej oddaje piosenka "Pożegnanie Polski" (dedykowana Agnieszce Osieckiej), zamieszczona jako ostatnia na czarnym krążku "Ballady Bułata Okudżawy" (1969 r.). Piosenka której - jak wspomniałem - zabrakło na reedycji płyty "Bułat Okudżawa po polsku" (Polskie Radio, 2004). W zamian zaoferowano dwa songi, które nie mają jednak tego ciężaru gatunkowego i tej rzewnej piękności: gorzko-ironiczny "Woroszyłow, nasz czerwony komendant" i "Uczeni", apokaliptyczny song o perspektywie zagłady atomowej (Zagonim wsje narody w katakumby, i zbrosim s wierchu atamnyje bomby, kak sławna byt` sawsjem prastym uczionym, dawierjeniem naroda ablieczionym).
"Pożegnanie Polski" (do odsłuchania tutaj) to utwór, który w czasach PRL został oficjalnie, choć z pewną klasą ocenzurowany.
Oryginał:
Мы связаны, Агнешка, давно одной судьбою
в прощанье и в прощенье, и в смехе и в слезах:
когда трубач над Краковом возносится с трубою,
хватаюсь я за саблю с надеждою в глазах.
Потёртые костюмы сидят на нас прилично,
и плачут наши сёстры, как Ярослфины, вслед,
когда под крик гармоник уходим мы привычно
сражаться за свободу в свои семнадцать лет.
Прошу у вас прощенья за раннее прощанье,
за долгое молчанье, за поздние слова...
Нам время подарило пустые обещанья,
от них у нас, Агнешка, кружится голова.
Над Краковом убитый трубач трубит бессменно,
любовь его безмерна, сигнал тревоги чист.
Мы - школьники, Агнешка. И скоро - перемена,
и чья-то радиола наигрывает твист.
Tłumaczenie oficjalne, w której trzecia zwrotka rozwinęła się w dwie, śliczne, ale do oryginału przystające jak prosię do porcelanowej zastawy (chyba że była jeszcze rosyjska wersja poniższego tłumaczenia). Zresztą liczne tłumaczenia songów Okudżawy na polski to wolne adaptacje, a co nieco "ginęło w tłumaczeniu"*.
"Pospólny los Polacy, nas z dawien dawna zbratał,/ na dolę i niedolę, na dobro i na zło.../ Gdy trębacz nad Krakowem w hejnale stromym wzlata,/ z nadzieją strzygę uchem i szabli szuka dłoń.
Tak ładnie wyglądamy w strzępiących się ubrankach,/ jak lament Jarosławny jest płacz matczyny: Idź/ gdy siedemnastoletni/ grający na organkach,/ jak zawsze wyruszamy,/ by się za wolność bić.
Cóż wolność/wybrać pociąg i mieć w pogardzie konie?/ Cóż wolność? Tłuc szklanice? W noc śpiewać? We dnie spać?/ Natura już w kolebce odjęła nam ironię/ Lecz jest prawdziwsza wolność. Spróbujmy przy niej trwać.
Kto jeszcze pójdzie z nami? - To problem, oczywista./ Dowództwo kto obejmie, kto stanie pośród ciur?/ Na kogo ruszyć najpierw? I kto w zaciszną przystań/ ukradkiem, milczkiem wpłynie spomiędzy raf i chmur?
Gra trąbacz nad Krakowem. Choć poległ, gry nie przerwał,/ bo wielka jego miłość. Gra miastu larum. Cyt!.../ Agnieszko, myśmy dzieci, za chwilę dzwonek w szkole./ Czy słyszysz? To za ścianą zagrano twista z płyt...".
(BTW: w tłumaczeniu Tadeusza Śliwaka mamy: "w pobliżu gdzieś radiola uparcie twista gra". Intryguje mnie także w powyższym przekładzie to "strzyżenie uchem", jak u konia, może to żartobliwe skojarzenie z imieniem: bułat-bułany, u Śliwaka: "Gdy trębacz nad Krakowem swą złotą trąbkę wznosi, z nadzieją w oczach patrzę i chwytam szablę w dłoń". Ale znów "złota trąbka" trafiła tu dla zachowania rytmu...).
A to tłumaczenie trzeciej zwrotki zdecydowanie bliższe oryginału:
Wybaczcie zaniechanie, odpuśćcie grzech milczenia,
pośpieszne pożegnanie i żal spóźnionych słów...
Nam czas, Agnieszko, składał niejedno przyrzeczenie,
i czad obietnic próżnych uderzył nam do głów.
ps. W Polsce chyba najbardziej znana wśród młodzieży, w tym grup oazowych jest rzewna "Modlitwa Francois Villona", pobożnie zgrana niemal do imentu. Tymczasem nie do końca jest to piosenka o Bogu i do Boga adresowana, jak to w artystycznej twórczości bywa, różne nastroje i myśli składają się w całość i trudno dociec, co poeta miał na myśli.... Okudżawa-agnostyk miał pisać tę piosenkę dla swojej ciężko chorej, ubóstwianej żony. Stąd w tekście owo: "Panie zielonooki mój, Boże jedyny...".
ps2. Prowadziłem swego czasu rozmówki z Michałem Bohunem, obecnym szefem Zakładu Filozofii Rosyjskiej UJ, na temat przewag Okudżawy nad Wysockim i odwrotnie. Michał twierdzi, że Okudżawa to "takie mlemlanie". No cóż, trudno ukryć, że bard czasem sprawiał wrażenie - niech mi wybaczy zza prawosławnego obłoczka - jakby miał zasnąć w trakcie wykonywania swych songów i że nie da się ich porównać z energią choćby "Balszoj Karietnyj", "Bieg inachodca". Ale też Wysocki był pełnokrwistym i, co tu kryć, pełnoalkoholowym Rosjaninem, a Okudżawa miał w sobie z kolei całą melancholię Wschodu. Jego spokojne melodie i teksty pisane niemal jak dla dziecka (pacholęciem dreszczem przejmował mnie "Czarny Kot", kojarzyl mi się z wrednym kocurem Babki, bawiła 'Piosenka o Królu" i zawsze współczułem "Papierowemu Żołnierzowi"), ale te niewinne opowiastki "kazały się" przecież czytać jako bezlitosne krytyka rzeczywistości.
*Choćby jedna z moich ulubionych piosenek, "Panie, Panowie" (do odsłuchania tutaj) w wykonaniu Sławy Przybylskiej, która nie wiem dlaczego jawi mi się troszkę tekstowo, przez dalekie skojarzenie, jako ludowa wersja "Tomaszowa" Tuwima. Ale zdecydowanie nietrafne to skojarzenie.:-) W każdym razie niektóre źródła podają, że jest to przekład pióra Agnieszki Osieckiej, inne, że to jej tekst do muzyki Okudżawy.
Gospodynie Saloniku Kameralnego wybaczą mi, mam nadzieję, że pomieściłem u nich tę notkę. Szukam azylu politycznego.;-)
Otrzymałem przed chwilą maila od jednego z "nie udzielających się" Czytelników salonu24, który zwrócił mi uwagę na kilka szczegółów:
- faktycznie, istniały dwie wersje rosyjskojęzyczne tej piosenki, ta rozszerzona byłaby późniejsza;
- nie tyle opowiada ona o pojednaniu polsko-rosyjskim (co w pewien sposób sugerują tłumaczenia), ale o trudnych losach miłości między Okudżawą a Osiecką;
- "Modlitwa FV" odnosi się jednak do pewnego wyobrażenia Okudżawy co do tego, jak Boga pojmował francuski sowizdrzał;
- Acha, "Panie, Panowie" to faktycznie tekst Osieckiej do muzyki Okudżawy i to on z kolei przetłumaczył ten utwór na rosyjski. To by tłumaczyło trochę moje skojarzenie z "Tomaszowem" Tuwima, jak rozpisany dwugłos o utraconej miłości:
"Poczerniały pnie drzew, liście porwał im wiatr,
poznikały gdzieś hen, jak nadziei mych ślad.
Nie złowione figlują szczupaki,
minął rok, znowu rok - byle jaki...
Widzisz, kończy się bal, nie mów mi, że ci żal,
przecież patrzysz nie tak, mówisz "szczęścia nam brak",
zamarzają na śmierć kartofliska,
wiem, że pora rozstania już bliska".
A może to jednak wyobraźnia płata mi figla.:-)
No cóż, jak to dobrze, że są na tym świecie mądrzejsi od nas ludzie. Dziękuję Panu. :-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości