Młodszym czytelnikom trzeba zapewne przypomnieć, kto to był Felicjan Sławoj-Składkowski. Otóż był politykiem w okresie międzywojennym, przez jakiś czas nawet premierem. Można powiedzieć, że zrewolucjonizował wiejskie sanitariaty – to znaczy spopularyzował budowę drewnianych budek z serduszkiem, dziś jeszcze zwanych sławojkami, zamiast chodzenia za stodołę.
Władze landu Berlin też rewolucjonizują. W gmachach publicznych ma już nie być toalet męskich ani damskich, tylko mają być przebudowane na unisex. Za jedne 500 euro sztuka. A wszystko po to, by nie dyskryminować tych nieszczęśników, którzy nie wiedzą, jakiej są płci, albo nie mogą się zdecydować, jakiej płci chcieliby być.
Sprawa jest poważna. W dotychczasowym systemie, taka osoba może się znaleźć w sytuacji osiołka z wierszyka Aleksandra Fredry. Na wszelki wypadek przypomnę, że osiołek padł z głodu, bo nie mógł się zdecydować który z dwu zestawów śniadaniowych mu bardziej odpowiada.
Ilu osób ten problem dotyczy? Na portalu, który trudno posądzać o przywiązanie do katolicko-konserwatywnej tradycji, przeczytałem że u mężczyzn jest to jeden przypadek na 30 tysięcy, u kobiet trzy razy rzadziej. A że do szkół chodziłem jeszcze wtedy, gdy nie było kalkulatorów, szybciutko zacząłem liczyć w pamięci.
Miasteczko, w którym się urodziłem, miało wtedy około 15 tysięcy mieszkańców. Dla uproszczenia przyjmuję, że połowę tej liczby stanowiły dzieci, a pozostali mieszkańcy to były kobiety i mężczyźni, pół na pół. Więc wyszło mi, że trzeba by ośmiu takich miasteczek, by znaleźć jednego faceta dziś oznaczanego ostatnią literą skrótu LGBT.
To nie prościej i taniej zbudować sławojkę?
Inne tematy w dziale Rozmaitości