cogito48 cogito48
146
BLOG

Odkurzanie staroświeckiego tryptyku (1)

cogito48 cogito48 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Myślę, że warto chwilę namysłu poświęcić dziś hasłu Bóg – Honor – Ojczyzna. Kiedyś uważano, że w tych trzech słowach zawierają się wartości bezdyskusyjnie najważniejsze, toteż widniało ono między innymi na wojskowych sztandarach czy rycerskich ryngrafach. Potem było przedmiotem kpin komunistycznych historyków i propagandzistów, którzy w ten sposób starali się deprecjonować wszystko co wiązało się z przedwojenną Polską. Niestety, wcale nie lepiej obchodzą się z tym hasłem obecni propagandziści w Polsce, więc mamy to co mamy – dla wielu nic ono dziś nie znaczy, innym kojarzy się z "ciemnogrodem" a dla niektórych dziennikarek TVN jest przejawem agresji.

Co zatem znaczy dla nas to hasło dzisiaj i co znaczą składające się nań słowa?

Bóg to stwórca świata, włącznie z człowiekiem. Musimy więc uznać fakt, że choć inteligentniejsi od innych stworzeń, choć mamy "czynić sobie ziemię poddaną", nie mamy i nigdy mieć nie będziemy pełnej wiedzy o tym, jak ten świat naprawdę funkcjonuje. Innymi słowy, musimy uznać wyższość Boga, w tym także praw natury.

Ale od jakichś mniej więcej dwustu lat człowiek tak jest zachwycony potęgą swego rozumu, że Bóg przestał mu być potrzebny. Samochód, byle miał pełny bak, pojedzie przecież tak samo kierowany przez wierzącego, niewierzącego czy wojującego ateistę. To samo dotyczy komputera – byle było zasilanie. A skoro Bóg jest niepotrzebny, to może prawa natury też można nagiąć do naszych potrzeb?

A wystarczyłaby odrobina pokory, trochę zdrowego rozsądku, by przewidzieć, że na przykład karmienie krów padliną to szukanie przysłowiowego guza.

Ale dla mnie Bóg to przede wszystkim uznanie faktu, że w kwestiach rozeznania dobra i zła nie jesteśmy najwyższą instancją. Choć potrafimy myśleć i wnioskować, mamy z tym rozeznaniem niejakie trudności, często myląc dobre z przyjemnym lub korzystnym dla nas samych. Jeśli zatem, w tym skomplikowanym i pełnym pokus wszelkich świecie mamy się nie zagubić, potrzebujemy wiary, religii, Kościoła – to one zapewniają nam stały punkt odniesienia.

Wielu ludzi z mojego pokolenia to właśnie wiara uchroniła w czasach PRL-u od decyzji, które dziś pewnie uwierałyby jak niewygodny but. Jak na przykład wstąpienie do partii komunistycznej (PZPR-u, gdyby ktoś już nie pamiętał). Młodego człowieka kończącego studia łatwo przecież było wtedy zbajerować, że jak młodzi, wykształceni i uczciwi się zapiszą, to i komunizm (oficjalnie zwany wtedy socjalizmem) będzie lepszy. Jeśli jednak taki człowiek wiedział albo czuł instynktownie, że ta partia do której chcą go wciągnąć zwalcza jego wykładnię dobra i zła, to się nie zapisywał.

Zadufany w sobie człowiek i tutaj próbuje zrobić coś po swojemu. Najpierw ostrożnie – Boga wprawdzie nie ma, ale Dekalog jest OK. Potem już śmielej: Dekalog – no tak, ale nie wyłącznie, są przecież inne systemy wartości. Aż do dzisiejszego rugowania religii i jej symboli skąd się da, nie wyłączając kartek świątecznych.

A co z tego wyniknie? Pażiwiom – uwidim mawiają w kraju, który przez pół wieku z okładem urządzano właśnie bez tego niezbędnego punktu odniesienia. To jest zresztą ten sam kraj, w którym skala pijaństwa, zwłaszcza na prowincji, jest zatrważająca, a który przewodzi w Europie pod względem dynamiki rozprzestrzeniania się wirusa HIV. Przypadek?

Wszystkim, którzy uważają że tak i domagają się w związku z tym łatwiejszego dostępu do narkotyków, lub pomysł ten popierają, życzę wszystkiego najlepszego. I przejrzenia na oczy – zanim będzie za późno.

cdn– wkrótce

cogito48
O mnie cogito48

Cogito ergo sum - dlatego nie przepadam za salonami

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości