Pisałem już na tych łamach o niezbyt chlubnych skojarzeniach jakie muszą budzić pierwsze działania Nowej Władzy (z grudnia i stycznia). Okazuje się, że za Jaruzelskiego mieliśmy stan wojenny, za Tuska zaś stan demokracji walczącej.
Pewnie mało kto pamięta, że w styczniu 1982 roku, niecały miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego, mieliśmy w ówczesnym województwie płockim największą w XX wieku powódź zatorową, czyli powstałą wskutek zablokowania swobodnego przepływu rzeki przez zwały lodu.
Sytuacja nie była do śmiechu – z jednej strony opancerzone transportery i gaz łzawiący, z drugiej klęska żywiołowa – ale Polacy w czasach trudnych uciekają się do najskuteczniejszej przeciw wszelkim dyktaturom broni masowego rażenia jaką jest humor.
Wtedy krążył taki dowcip:
Czy wiesz, że stan wojenny wprowadzono przez pomyłkę?
???
A dokładnie przez błąd ortograficzny. Jaruzelski dostał meldunek: Towarzyszu Premierze, w okolicach Płocka gromadzi się lud.
Mniemać można, że obecny premier też niewłaściwie odczytał otrzymany komunikat, w którym była mowa o sytuacji powodziowej na Bobrze (z wielkiej litery, bo to taka rzeka w Polsce).
Bo jak inaczej rozumieć informację, że winnymi tegorocznej powodzi są bobry?
Inne tematy w dziale Rozmaitości