Dwie rzeczy, które przypomniały mi się kiedy Robert Lewandowski nie strzelił Meksykanom karnego.
Pierwsza to mistrzostwa świata z 1978 roku. Mecz z Argentyną i karny niewykorzystany przez Kazimierza Deynę. Też był kapitanem drużyny i futbolową gwiazdą, choć jako piłkarz z za żelaznej kurtyny nie mógł osiągnąć takiej sławy jak dzisiaj Lewy. Do tego był naprawdę specjalistą od karnych.
A druga rzecz, która mi się przypomniała, to taka oto anegdota. Pewna zamożna dama z Antwerpii – miasta jubilerów – weszła w posiadanie olbrzymiego diamentu i chciała nim przyozdobić zamówione właśnie kolczyki. To jednak wymagało przecięcia drogocennego klejnotu. Renomowany jubiler, u którego zamówiła kolczyki, odmówił tłumacząc się brakiem odpowiednich narzędzi. Kilku kolejnych też, tłumacząc się brakiem narzędzi lub czasu, aż wreszcie kobieta trafiła do niepozornego zakładu położonego z dala od jubilerskiego centrum. Właściciel popatrzył na klejnot, zważył go w ręku i zawołał w stronę zaplecza: Willy, chodź no tu, ale migiem!
Po chwili pojawił się młody chłopak, wyglądający na nie więcej niż kilkanaście lat. Właściciel podał mu klejnot i powiedział: Weź, przetnij pani ten diament na połowę, ale równo!
Chłopak zniknął i po niedługiej chwili wrócił z idealnie przepołowionym klejnotem. Kobieta zapłaciła za usługę, ale powiedziała do właściciela zakładu: Tylu mistrzów odmówiło przecięcia diamentu, a pan zlecił to tak młodemu chłopakowi?
- Bo oni się bali, że ręka może im zadrżeć przy przecinaniu tak cennego klejnotu i go uszkodzą. A Willy dopiero uczy się zawodu i nie zna się na wartości diamentów, więc mu ręka nie zadrżała.
Może warto tę anegdotkę rozpowszechnić wśród trenerów narodowych reprezentacji?
Inne tematy w dziale Sport