Wiele wskazuje, że organizacja europejskiego turnieju w piłce nożnej może stać się dla obecnego układu bolesnym gwoździem do trumny. By tak się jednak stało, trzeba, by środowiska opozycyjne wobec władzy okazały dość determinacji i odwagi.
Grupa nieudaczników spod znaku PO-PSL tak bowiem przygotowała Polskę do Euro2012, że tylko tuskowy „cud” mógłby ocalić ich od kompromitacji.
Przepłacone i niefunkcjonalne stadiony, brak autostrad, dworców i lotnisk, fatalnie przygotowana reprezentacja, postkomunistyczny, skorumpowany skansen PZPN-u, represje wobec kibiców piłkarskich – to tylko podstawowe owoce przygotowań do Euro.
Nawet polityczny kuglarz w roli premiera rządu, z podległym mu aparatem medialnej propagandy, nie uczyni z tej ruiny profesjonalnej imprezy sportowej.
Tylko w jednej dziedzinie grupa rządząca wykazała swoistą zapobiegliwość. Już w lutym 2011 roku powstały zespoły CBŚ ds. „walki z przestępczością pseudokibiców”, przygotowano szereg represyjnych przepisów, a od czasu ubiegłorocznej wizyty Tuska w Kijowie, zacieśnia się partnerska współpraca z ukraińskimi służbami, zarządzanymi przez weterana z KGB.
Dzięki ustawie o zapewnieniu bezpieczeństwa w związku z organizacją Turnieju Euro 2012, przemycono zapis pozwalający Policji na „uzyskiwanie, gromadzenie, przetwarzanie, sprawdzanie i wykorzystywanie informacji w tym danych osobowych o osobach mogących stwarzać lub stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Choć dane te winny zostać zniszczone po zakończeniu turnieju, ustawa przewiduje, że jeśli okażą się przydatne dla Policji ( to zaś będzie kwestią uznaniowości) mogą być w dalszym ciągu wykorzystywane. Ustawa pozwala również ogólnokrajowym związkom sportowym na gromadzenie i udostępnianie organizatorom meczów danych osobowych kibiców w tym: imienia i nazwiska, numeru PESEL, numeru dowodu tożsamości, wizerunku twarzy oraz „innych informacji,”. Dzięki Euro 2012 służby specjalne będą miały okazję do sporządzenia ogromnej bazy danych o obywatelach, szczególnie tych, którzy z punktu widzenia obecnej władzy „stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego”.
Organizacją turnieju uzasadniano również błyskawiczne uchwalenie ustawy o wymianie informacji z organami ścigania państw członkowskich Unii Europejskiej. Tytuł tego aktu prawnego nie ma nic wspólnego z jego rzeczywistą zawartością. Uchwalone przepisy rozciągają bowiem procedury wymiany informacji o polskich obywatelach na organizacje międzynarodowe oraz państwa nie będące członkami UE i pozwalają na całkowitą dowolność działań służb specjalnych. Na podstawie tej ustawy, wszystkie informacje zawarte w polskich bazach danych mogą być przekazywane do każdego państwa świata, bez czyjejkolwiek zgody i wiedzy. W praktyce oznacza to, że najbardziej poufne informacje o obywatelach polskich mogą bez przeszkód trafić do takich państw jak: Chiny, Kuba, Rosja, Wietnam czy Białoruś – wszystkie one bowiem są członkami międzynarodowej organizacji policyjnej INTERPOL lub należą do „państw trzecich”.
Ubiegłoroczna nowela ustawy o Policji pozwoliła zaś zatrudnić w roli „stróżów porządku” nowe zastępy źle wyszkolonych funkcjonariuszy, w tym osoby bez wykształcenia średniego, skazane za wszelkiego rodzaju wykroczenia lub czyny chuligańskie. Tuskowe neo-ZOMO w liczbie 30 tysięcy funkcjonariuszy, „sądy stadionowe”, zestawy „przeciw-uderzeniowe”, paralizatory, armatki i „środki ogłuszające”, specjalistyczne „kibitki” do przewozu kibiców, śmigłowce i psy służbowe - będą jedyną i autentyczną wizytówką obecnego rządu.
Nietrudno zrozumieć, że w zamysłach tej władzy organizacja turnieju Euro2012 ma przynieść propagandowe korzyści i zapewnić jej prestiż na arenie międzynarodowej. Oba cele wydają się realne, ponieważ zachodnia opinia publiczna czerpie wiedzę o naszym kraju głównie z ośrodków rządowej propagandy, zaś stan świadomości tzw. elit politycznych Zachodu czyni z nich grupę bezrozumnych euroidiotów. Za propagandowym sukcesem przemawia również gotowość owych elit do każdej formy wspierania najsłabszego rządu III RP – pod warunkiem wszakże, że będzie to słabość coraz głębsza.
Cel propagandowy – jako jedyny dostępny dla obecnej władzy - jest zatem możliwy do osiągnięcia, pomimo istnienia setek niedociągnięć, zaniedbań i błędów organizacyjnych. Nie ulega wątpliwości, że media mainstreamowe będą tworzyły szczelny parasol ochronny nad organizatorami Euro, a rozgrywając ambicje społeczne i posługując się hasłami „jedności”, nie dopuszczą do ujawnienia rzeczywistej skali porażki. Do łask powrócą nawoływania do „postaw patriotycznych” i demagogiczne zapewnienia o „zdawaniu egzaminu”, zaś ludzie, którzy dotąd okazywali wrogość wobec każdego przejawu polskości i nikczemnie walczyli z polskimi tradycjami, staną się nagle piewcami „więzi narodowych” i swoiście rozumianego patriotyzmu. Łatwość z jaką Polacy ulegają manipulacji sprawi, że miliony naszych rodaków zastąpią patriotyzm substytutem „piłkarskiego szaleństwa” lub sprowadzą ją do pijackich wrzasków podczas transmisji meczu.
Utrwalanie tego fałszywego wizerunku jest rzeczą szkodliwą dla Polski – zwiększa bowiem szanse wegetacji patologicznego układu i służy podtrzymywaniu groźnej fikcji, niszczącej od lat nasze życie publiczne.
Nie istnieją żadne, racjonalne przesłanki, by środowiska opozycyjne wobec tego rządu i zainteresowane jego upadkiem, wspierały propagandowy humbug – a tym samym - uwiarygodniały grupę skompromitowanych nieudaczników. Nie ma też najmniejszych powodów, by utożsamiać interes Polaków z celami grupy rządzącej lub łączyć sukces propagandowy Euro z pożytkami dla społeczeństwa. Myślenie w kategoriach My-Oni jest najbardziej właściwym i wspartym o realia sposobem postrzegania tej grupy.
Jest to zatem ich impreza i tylko oni winni ponosić konsekwencje własnego nieróbstwa i głupoty. Zorganizowali ją ludzie uwikłani w rozliczne afery korupcyjne, kierujący się prywatą i pogardą dla dobra wspólnego. Zorganizował ją rząd odpowiedzialny za katastrofalny stan państwa, za rezygnację z suwerenności i godności Polski, zatruwający nasze życie publiczne nachalną retoryką kłamstwa i nienawiści.
Próby ukrycia rzeczywistości i zastąpienia jej prostackim, piłkarskim amokiem - nie leżą dziś w interesie środowisk opozycyjnych. Nie leżą w interesie tych wszystkich, którzy nie godzą się na dalsze niszczenie Polski i dostrzegają więcej, niż pokazuje się nam na „ołtarzach” ekranów telewizyjnych.
Jestem przekonany, że jedyną sensowną i wręcz naturalną postawą wobec tej propagandowej hucpy, jest jej całkowity bojkot – w każdej, dozwolonej prawem formie. Bojkot prowadzący do odrzucenia przekazu ośrodków propagandy i ostentacyjnej obojętności wobec wszystkiego co dotyczy Euro2012. Ta postawa nie wymaga politycznego uzasadnienia i nie musi określać naszych poglądów politycznych. Oznacza raczej mądrą rezygnację z iluzorycznej wizji „naszego państwa” i wynika z poczucia odpowiedzialności za szkodliwe, społeczne skutki tej imprezy.
Jeśli opozycja nie ulęknie się medialnych terrorystów i znajdzie dość odwagi, by przejść od słów do czynów – Euro stwarza wprost idealną okazję, by opinia światowa dowiedziała się prawdy o polskiej rzeczywistości i poznała nasze najgłębsze problemy. Ten czas trzeba wykorzystać dla informowania mediów światowych o sytuacji związanej ze śledztwem smoleńskim, do wykazania kłamstw moskiewsko-warszawskiej propagandy, do zwrócenia uwagi na liczne przypadki łamania i ograniczania praw obywatelskich. Stwarza on jedyną okazję, gdy otwarcie i bez załganych pośredników będziemy mogli pokazać światu prawdziwą twarz „liberalnych” przywódców i zwrócić uwagę na ich haniebne dokonania.
W czasie, gdy oczy milionów ludzi będą zwrócone na Polskę, należałoby oczekiwać twardych i jednoznacznych wystąpień środowisk opozycyjnych oraz organizowania konferencji prasowych i manifestacji, z jednym, fundamentalnym żądaniem - ustąpienia grupy rządzącej. Istnieje potrzeba, by media opozycyjne wobec władzy stały się wówczas miejscem informowania opinii światowej o tym, co faktycznie wydarzyło się w czasie rządów PO-PSL, by potrafiły pokazać tragiczny bilans tych lat i obraz III RP – odarty z propagandowej osłony.
Gdybyśmy potrafili mądrze wykorzystać te polskie „pięć minut” - istnieje szansa, że Donald Tusk i grupa jego kamratów rozegrają swój ostatni, przegrany mecz.
Tekst został zamieszczony w Warszawskiej Gazecie
Uprzejmie dziękuję panu Igorowi Janke, że kierując mój tekst w coraz niższe rejestry S24, zechciał zaprezentować pod salonową „1” wpis „polemiczny”, autorstwa osoby występującej pod nickiem Lchlip. Zestawienie obu tekstów, musi stanowić nie lada gratkę dla każdego samodzielnie myślącego czytelnika. Treść owej „polemiki” prezentuje bowiem nie tylko zdolności intelektualne zwolenników obecnej władzy, ale poprzez swoją retorykę udziela nam pasjonującej lekcji historii, cofając czytelnika w głębokie lata 50. Cieszę się zatem, że pan Janke wyrządził tak dotkliwą krzywdę miłośnikom Donalda Tuska.
Szkoda jedynie, że w odwecie za zamieszczenie tego podziękowania, ukrył tekst jeszcze głębiej.
....................
Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.
...............
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka