Istnieje tylko jeden obszar, w którym działania dyplomacji III RP okazują się niebywale skuteczne. Tym bardziej może zaskakiwać, że grupa rządząca niespecjalnie chwali się swoimi osiągnięciami w roli rosyjskiego „konia trojańskiego”, zaś rządowe przekaźniki nie nagłaśniają spektakularnych sukcesów polskich „przyjaciół” pułkownika Putina.
Przemilczano zatem fakt, że zakończona niedawno tzw. polska prezydencja w UE okazała się pasmem zwycięstw rosyjskiej dyplomacji, a podjęte w tym czasie decyzje posłużą realizacji rosyjskiej koncepcji „strategicznego partnerstwa Rosji i Unii Europejskiej”.
Trwałe związanie III RP z władzą kremlowskich „siłowików” i oddanie naszego kraju w strefę wpływów Rosji sprawiło, że dyplomacja grupy rządzącej stanowi zaledwie użyteczne narzędzie w rękach moskiewskich decydentów i próżno byłoby w tym obszarze poszukiwać decyzji korzystnych dla naszej przyszłości. Od chwili, gdy minister Ławrow zawitał z „roboczą wizytą” na naradę polskich ambasadorów, by tuż po tragedii smoleńskiej ustalać zakres „dobrosąsiedzkich kontaktów z Polską” - wszelkie działania polskich „przyjaciół” zostały podporządkowane dyktatowi Kremla.
Podstawę tych relacji, od kwietnia 2010 roku wyznaczają: zmowa milczenia wokół tragedii smoleńskiej i przyjęta przez grupę rządzącą rola wspólników kłamstwa smoleńskiego, ekonomiczne uzależnienie Polski od dostaw rosyjskich źródeł energii, instytucjonalne zadekretowanie "przyjaźni" polsko-rosyjskiej oraz zawłaszczenie życia publicznego przez stronników „partii moskiewskiej”.
O kierunkach polityki III RP możemy dowiedzieć się z dokumentów prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie opracowuje się właśnie „strategię bezpieczeństwa narodowego”. Zawarte w niej „rekomendacje” nie pozostawiają wątpliwości odnośnie intencji obecnej ekipy: „Warunkiem jaki musimy zaakceptować, co wymaga kroku do przodu ze strony Polski i całej wspólnoty atlantyckiej, jest porozumienie z Rosją taką jaka ona jest i chce być. Trzeba zrezygnować z misyjności i życzeniowej polityki zmierzającej do skłonienia Rosji do pełnego przyjęcia zachodniego modelu ustrojowego i uznać, że jest możliwa promowana przez Kreml modernizacja Rosji bez demokratyzacji na wzór zachodni. Polska w tym scenariuszu musi zdecydować się na pojednanie z Rosjanami i traktowanie ich państwa nie jako tradycyjnego przeciwnika, lecz istotnego gwaranta bezpieczeństwa europejskiego, w tym naszego bezpieczeństwa.” – napisano w ekspertyzie zatytułowanej „„Budowa zintegrowanego systemu bezpieczeństwa narodowego Polski”.
W oficjalnym dokumencie, określającym priorytety polskiej prezydencji zapisano natomiast, że szczególną uwagę rząd Tuska poświęci „stosunkom ze Wschodem”, zaś „polska prezydencja będzie dążyć do zawierania umów stowarzyszeniowych, tworzenia stref wolnego handlu z UE, dokonania postępu w liberalizacji wizowej i handlowej oraz zintensyfikowania współpracy gospodarczej.”
W praktyce doprowadziło to do realizacji dwóch, najważniejszych projektów: otwarcia granicy z obwodem kaliningradzkim oraz przyjęcia Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Pierwszy z celów został wytyczony przez ministra Ławrowa, tuż przed rozpoczęciem polskiej prezydencji. Podczas spotkania szefów dyplomacji Polski, Niemiec i Rosji w maju 2011 roku Ławrow stwierdził, że jedyną przeszkodą na drodze jak najszybszego podpisania umowy o otwarciu granicy jest "biurokratyczne podejście, które ignoruje interesy dwóch krajów, których to dotyczy, czyli Polski i Rosji" i wyraził przekonanie, że „zdrowy rozsądek, weźmie górę i sprawa zostanie rozwiązana w ciągu najbliższych miesięcy.”. Kilka tygodni później dyrektor oddziału Unii Europejskiej MSZ Rosji Georgij Michno przemawiając w Moskwie na rosyjsko-polskim seminarium przypomniał, że wierzy, iż „Polska dołoży maksymalnych wysiłków, aby słynny regulamin Rady Unii Europejskiej nr. 1931 w sprawie małego ruchu przygranicznego został uzupełniony.” Była to zasadna wiara.
Natychmiast po przejęciu prezydencji przez Polskę, Komisja Europejska zaaprobowała polską propozycję, aby cały obwód kaliningradzki został objęty unijnymi regulacjami bezwizowego ruchu przygranicznego, dokonując w prawie unijnym takich zmian, które pozwolą Rosjanom przekraczać naszą granicę. Kolejna „robocza wizyta” Ławrowa w Warszawie w dniach 27-28 października ubiegłego roku i szóste z kolei posiedzenie „komitetu ds. strategii współpracy rosyjsko-polskiej”, przyspieszyły ostateczną decyzję i już 14 grudnia 2011 podpisano umowę o małym ruchu granicznym, którą Ławrow nazwał „zwiastunem ruchu bezwizowego z całą UE”.
Dzień później rosyjski minister obrony Serdiukow w szczególny sposób podziękował „polskim przyjaciołom” za ich dwuletnie starania, grożąc, że „jeśli tylko w Polsce pojawią się jakieś elementy amerykańskiej obrony antyrakietowej, to my podejmiemy adekwatne środki w odpowiedzi. Rosja nie dopuści do naruszenia strategicznej równowagi, do czego doprowadzą działania naszych zachodnich partnerów”. Odpowiedzią na polskie zabiegi była także decyzja prezydenta Miedwiediewa z listopada ub.r. o rozmieszczeniu w obwodzie kaliningradzkim baterii rakiet Iskander, wymierzonych w cele na terytorium III RP.
Nie ulega wątpliwości, że także przyjęcie Rosji do WTO nastąpiło na skutek zabiegów dyplomacji Donalda Tuska. Już w czerwcu 2011 roku pełnomocnik rządu ds. polskiej prezydencji Mikołaj Dowgielewicz wyraził życzenie, „aby jeszcze w tym roku Rosja przystąpiła do WTO. Polska ze swej strony jest zwolennikiem takiego kroku". Do sukcesu wyraźnie przyznał się wicepremier Pawlak, wymieniając tę decyzję jako główne osiągnięcie prezydencji: „Udało nam się sfinalizować trwający 18 lat proces akcesji Rosji do Światowej Organizacji Handlu. Jest to duży sukces polskiej prezydencji w obszarze wspólnej polityki handlowej Unii” – oświadczył z dumą Pawlak podpisując 16 grudnia , w imieniu Unii Europejskiej, cztery porozumienia z Rosją.
Warto zwrócić uwagę na sens tej wypowiedzi, w której określenie „udało nam się” pozwala zidentyfikować rosyjskie interesy w granicach „racji stanu” obecnej ekipy rządowej.
Nie przypadkiem ośrodki propagandy przemilczają dyplomatyczne sukcesy i nie nagłaśniają osiągnięć rosyjskiego „konia trojańskiego”. Ta zadziwiająca skromność może świadczyć, że nawet im trudno byłoby wskazać polski interes tam, gdzie rząd Tuska działa na rzecz kremlowskich ludobójców, otrzymując w zamian gesty wrogości i pogardy.
Nikt też nie zada pytań o rejestr korzyści wynikających z polskiej prezydencji i nie będzie dociekał, jakie starania podjęto na rzecz polskiego społeczeństwa.
Dla nas nowy rok rozpoczął się serią horrendalnych podwyżek i zapowiedzią dramatów ludzi chorych i ubogich. Tylko płynące z Kremla pomruki zadowolenia i pochwalne peany rosyjskiej prasy przypominają, że polscy „przyjaciele” dobrze wykonali swoją robotę.
Tekst został opublikowany w Warszawskiej Gazecie.
....................
Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.
...............
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka