Aleksander Ścios Aleksander Ścios
7035
BLOG

ZA DWA GROSZE I DWIE KROPLE KRWI

Aleksander Ścios Aleksander Ścios Polityka Obserwuj notkę 63

 Nie po to Donald Tusk stworzył patologiczny system sprawowania władzy, opierając go na  ośrodkach propagandy i ludziach służb specjalnych, by nie wykorzystać święta 11 listopada do sprawdzenia efektywności tego systemu. Nie po to też uczynił z policji i służb specjalnych zbrojne ramię grupy rządzącej, by zdobyć się obecnie na uczciwą ocenę prowokacji i wyciągnąć konsekwencje wobec winnych.

Głosy publicystów, reakcje opozycji czy wyrazy oburzenia z powodu akcji niemieckich terrorystów i ich polskojęzycznych kamratów, są spóźnione o wiele miesięcy  i wskazują, że stać nas zaledwie na mądrość „po szkodzie”. Zapowiedź tegorocznych zdarzeń niosły już bandyckie napady na Krakowskim Przedmieściu, gdzie na oczach policji motłoch atakował Polaków modlących się pod krzyżem. Obowiązującą dziś w rządowych mediach retorykę przećwiczono podczas Marszu Patriotycznego we Wrocławiu z okazji Święta 3 Maja.  Zaroiło się wówczas od bredni wszelkiej maści „autorytetów” opowiadających o „odradzaniu się tendencji faszystowskich” i upatrujących w PiS-ie „partię nacjonalistyczną i faszystowską”. Już przed rokiem młodociani terroryści wspierani przez medialnych promotorów próbowali zablokować „Marsz Niepodległości”. Na portalu „Krytyki politycznej” napisano wówczas, że „Mówiąc językiem ulicznym i zrozumiałym dla przeciwnika” należy „kazać faszystom wypierdalać z ulic tego miasta."

Również przygotowania do tegorocznej akcji były jawnie anonsowane i choć trwały od wielu tygodni, nie spotkały się ze stanowczym sprzeciwem środowisk patriotycznych, ani z reakcją służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Wezwanie niemieckich bandytów, których Jarosław Kaczyński trafnie ocenił, jako typ ludzi „tworzących kiedyś aparat, który pozwolił Adolfowi Hitlerowi dokonać ogromnych zbrodni” nosiło wszelkie znamiona prowokacji wymierzonej w polskich obywateli. Tę prowokację można było zablokować. Służby III RP rozmyślnie zezwoliły na wjazd uzbrojonych bojówek, wiedząc doskonale, w jakim celu przybyły do Polski. Należy sądzić, że była to akcja w pełni zaaprobowana przez grupę rządzącą, a jej konsekwencje wpisują się w szerszy plan walki z patriotyzmem i polskością.

Równie spóźniona jest refleksja nad działaniami policji: z jednej strony nad jej nieudolnością i brakiem profesjonalizmu, z drugiej - nad brutalnością i zachowaniami nawiązującymi do praktyk komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.

W ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z wieloma przykładami podobnych działań; podejmowanych przeciwko manifestantom, kibicom piłkarskim, a nawet harcerzom malującym hasła antykomunistyczne. Pobicie przez funkcjonariuszy więźnia politycznego Piotra Staruchowicza czy wcześniejsze aresztowanie Grzegorza Brauna za rzekomą „napaść” na tajniaka, urastają do miana zdarzeń symbolicznych i wskazują wyraźnie, w jakim kierunku zmierza dziś „polityka bezpieczeństwa” i czyje interesy ma ochraniać policja. Niestety – te i wiele innych zdarzeń – choć należało im poświęcić długotrwałe kampanie informacyjne, nie spotkały się z należytą reakcją opozycji i zostały odnotowane zaledwie przez niektóre media prawicowe.

Trzeba przypomnieć, że w zakresie bezpieczeństwa publicznego grupa rządząca podejmuje dwojakie działania. Z jeden strony uchwalane są przepisy umożliwiające siłową rozprawę ze społeczeństwem oraz poszerzanie uprawnień policji i służb, z drugiej zaś, tworzy się w policji takie warunki pracy, które powodują masowe odchodzenie doświadczonych i wykształconych funkcjonariuszy. W ich miejsce napływają ludzie pozbawieni  wartości  etycznych i intelektualnych, posiadający zaledwie predyspozycje fizyczne do pracy w oddziałach prewencji.

Temu celowi służyła m.in. tegoroczna nowelizacja ustawy o policji, w której dokonano zmiany warunków, jakie musi spełniać osoba pragnąca podjąć służbę oraz zmiany zasad postępowania kwalifikacyjnego. Dotychczas kandydat do pracy w policji musiał być nie karany zarówno za przestępstwo, jak i za wykroczenie. Obecnie zrezygnowano z wymogu niekaralności za wykroczenia, jako „nadmiernie rygorystycznego”. By zostać policjantem wystarczy, jeśli kandydat nie będzie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne lub przestępstwo skarbowe. Tym samym, do pracy w szeregach policji trafią osoby skazane za wszelkiego rodzaju wykroczenia, np. przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu lub oskarżone o czyny chuligańskie. Jeśli - zdaniem komendant wojewódzkiego „kandydat wykazuje szczególne predyspozycje do służby w Policji” – nie musi mieć nawet wykształcenia średniego, by stać się „stróżem prawa”. Oznacza to, że każdy z lewackich bandytów zakłócających polskie święto, mógłby bez najmniejszych przeszkód trafić w szeregi policyjne. Rząd Tuska zamiast zwiększyć nakłady na policję i uczynić pracę w niej bardziej atrakcyjną, zmniejszył wymagania rekrutacyjne, licząc na przyciągnięcie ludzi nie mających większych wymagań ani perspektyw zawodowych.

Takie zasady tworzenia struktur siłowych umożliwią wkrótce powołanie formacji podobnych do ZOMO i sprawią, że będzie dochodziło do coraz liczniejszych aktów nadużycia uprawnień oraz bezzasadnych represji w stosunku do obywateli.

Budowaniu z policji politycznego narzędzia, służyła również nowelizacja uchwalona we wrześniu br. Umożliwia ona prezydentowi "w szczególnie uzasadnionych przypadkach" natychmiastowe awansowanie funkcjonariuszy na stopień nadispektora, z pominięciem wymogu odsłużenia czterech lat w stopniu inspektora. Policyjni związkowcy zwracali uwagę, że przyjęta w ekspresowym trybie nowelizacja ma ułatwiać awansowanie na najwyższe stopnie funkcjonariuszy szczególnie zasłużonych dla obecnej władzy. Ta regulacja nawiązuje do znanej z PRL-u zasady promowania „biernych, miernych ale wiernych” i doprowadzi do stworzenia kadry policyjnej podległej wyłącznie interesom władzy.

Nadużyciom w policji i brutalnym praktykom sprzyja również poczucie bezkarności. Zależny od władzy tzw. aparat sprawiedliwości nie wykazuje bowiem żadnego zainteresowania przypadkami łamania prawa przez źle wyszkolonych i zdemoralizowanych funkcjonariuszy. Jeśli obserwujemy sceny pobić czy zachowań wyniesionych wprost z arsenału komunistycznej SB – jest to zasługą polityki rządu PO-PSL i celowego wytworzenia atmosfery  przyzwolenia dla  takich patologii. Oświadczenie Tuska o „najwyższym profesjonalizmie służb i warszawskiej policji” podczas akcji 11 listopada, będzie dostateczną wykładnią stosowania prawa.

Policyjni związkowcy sami zdają sobie sprawę, jak władza wykorzysta te zdarzenia. W stanowisku Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów województwa wielkopolskiego z 12 listopada br. napisano m.in.: „Policja od dłuższego czasu wnioskowała o zmianę przepisów, jednak władza nic sobie z tego nie robiła. Obecnie Prezydent RP i Premier RP oraz inni politycy publicznie mówią o potrzebie zmiany prawodawstwa. W naszej ocenie jest to „hipokryzja” polityczna ukierunkowana na pokazanie społeczeństwu, że władza jest skuteczna i wychodzi naprzeciw jego oczekiwaniom.”

Nie ulega wątpliwości, że nikt z prawdziwych organizatorów ani prowodyrów bandyckich napaści nie poniesie odpowiedzialności. W państwie prawa musiano by zdelegalizować szereg lewackich organizacji, aresztować dziesiątki policjantów, zaś mediom współuczestniczącym w szczuciu i dezinformacji, odebrać koncesje. Ponieważ organizacje te i ośrodki propagandy stanowią podporę grupy rządzącej – mogą liczyć na bezkarność.

 

Cele prowokacji zostały osiągnięte: Polaków pozbawiono prawa swobodnego manifestowania w dniu narodowego święta, przekroczono kolejne bariery psychologiczne i semantyczne, przećwiczono metody pacyfikacji zgromadzeń oraz stworzono podstawy do zaostrzenia prawa. Wyrazy oburzenia i protesty – aczkolwiek zrozumiałe – będą całkowicie bezskuteczne. Należy raczej zweryfikować nasz stosunek do instytucji III RP i organizować życie publiczne w sposób niezależny od intencji władzy. Traktowanie państwa Tuska jako reprezentanta narodu lub odbiorcy obywatelskich roszczeń – jest nie tylko bezcelowe, ale tworzy niebezpieczny klimat konwalidacji obecnego układu i wprowadza w błąd miliony Polaków - przekonanych, że żyją w świecie demokracji. Jeśli z doświadczeń związanych z obchodami rocznicy odzyskania niepodległości mamy wynieść mądrą konkluzję, musi ona dotyczyć całego obszaru relacji społecznych i prowadzić do gruntownych zmian w myśleniu o współczesnej Polsce.  Nie wolno utrwalać poglądu, jakoby niepodległość kupiono za marną cenę „okrągłego stołu”, ani wspierać przekonania, jakoby układ III RP działał w warunkach pełnej suwerenności.   

Ten rząd zmierza konsekwentnie do niszczenia naszej tradycji i przejawów pamięci historycznej. W najbliższej perspektywie – do unicestwienia opozycji i zastraszenia społeczeństwa. Sposób, w jaki potraktowano Polaków w dniu 11 listopada, powinien radykalnie przeciąć mrzonki o fałszywej „zgodzie narodowej” i przywrócić świadomość podstawowego podziału na My i Oni. 

 

 

Artykuł zamieszczony w Warszawskiej Gazecie. 

.................... Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo. ...............

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Polityka