Jest tylko jedno miejsce, gdzie Bronisław K. może poczuć się bezpiecznie, mając świadomość, że nikt nie zada mu niewygodnych pytań. Pupil rosyjskich mediów musiał zatem znaleźć się w Moskwie, by podjąć odważną „dyskusję z internautami”, a pod jej pretekstem napluć na Prezydenta Kaczyńskiego i śmiało dokopać jego bratu.
Odwaga Bronisława K. pozwala mu od lat krytykować polskiego prezydenta i polskich polityków i stawać mężnie w obronie rosyjskich interesów. Pamiętamy przecież, że test, jaki płk Putin przeprowadził w Gruzji, każąc strzelać do konwoju polskiego prezydenta - Bronisław K zdał celująco.
Ten piewca niezależności, mógł zatem w Moskwie podzielił się uwagą, że Prezydent Kaczyński „rozpoczął swoją kadencję w taki sposób, który utrudnił mu występowanie w roli niezależnego prezydenta, bo od słynnego złożenia raportu „panie prezesie, melduję wykonanie zadania. To był zły sygnał i złe tego skutki. Pan prezydent miał wiele walorów, wiele zalet, ale niewątpliwie był głęboko uwikłany w lojalność wobec swojego brata i wobec środowiska politycznego, któremu przewodzi Jarosław Kaczyński”.
Sam Bronisław K. przed dwoma miesiącami jasno wyłożył swoją wizję niezależności, gdy pytany, jak widzi rolę prezydenta i czy zgadza się z założeniami ograniczenia prawa weta dla prezydenta, odpowiedział, że „należy uczynić z Kancelarii Prezydenta instytucję wspierającą rząd”.
Żartobliwy „raport” Lecha Kaczyńskiego musiał mocno utkwić w pamięci Bronisława K. W grudniu ubiegłego roku gdy w wywiadzie dla TVN deklarował: „Chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Okres konfliktu i braku współpracy z rządem. – dodał – „Ten słynny meldunek: "Panie prezesie melduję wykonanie zadania", zaciążył nad całą prezydenturą”. W tekście „Kandydat Komorowski” zadałem wówczas prowokacyjne pytanie: „Jeśli w efekcie medialnych manipulacji i bezpieczniackich gier operacyjnych, Bronisław Komorowski zostałby prezydentem Polski – dziś jeszcze można zapytać - komu złoży meldunek o wykonaniu zadania?
Za kilka miesięcy, możemy już nie móc zadać tego pytania”.
Ta prognoza zdaje się powoli sprawdzać. Wiemy już, że wobec polskich wyborców Bronisław K. nie wykaże się odwagą i nie zechce publicznie odpowiedzieć na wiele ważnych pytań dotyczących swojej przeszłości. Fakt, że mamy prawo sprawdzić - czy ten, któremu obywatele powierzają najważniejszy urząd, jest godnym go sprawować – nie ma znaczenia w państwie zwanym III RP. Nie ma również znaczenia dla polskich dziennikarzy i publicystów, tchórzliwie uciekających od odpowiedzialności. Szykuje się zatem sytuacja, w której część społeczeństwa, skłonna dochodzić swoich obywatelskich praw do rzetelnej informacji, będzie zdana na domysły i dywagacje, a pytania – które winni zadać reprezentanci interesu społecznego, nie zostaną nigdy zadane
Pewną nadzieję przynoszą słowa Bronisława K. wypowiedziane w moskiewskim wideo - czacie, iż „wielkim wyzwaniem jest, żeby starać się o to, aby nie nastroje żałobne decydowały o wyniku wyborów prezydenckich, ale ocena dotychczasowych osiągnięć kandydatów, ich zdolności do prowadzenia spraw polskich oraz elementy programu”.
Liczę zatem, że sam kandydat w publicznych wystąpieniach wskaże Polakom swoje „osiągnięcia i zdolności do prowadzenia spraw polskich”. Liczę, że zwolennicy Bronisława K. , rzesze dziennikarzy i publicystów, sławiących dobre imię tego pana - rzucą się do klawiatur, by przedstawić nam owe osiągnięcia, wskazać okoliczności i dowody świadczące o szczególnych zdolnościach kandydata do „prowadzenia spraw polskich”.
Liczę również, że moim rodakom nie zabraknie rozumu, by skonfrontować je z prawdą.
Wiemy, że na Bronisława K. przyszła chwila, gdy na odwagę jest za późno. Chwila, w której tchórz staje się postacią tragiczną, bo przeświadczoną o własnej wielkości i nietykalności. Moskiewska odwaga, jaką od lat wykazywał ten człowiek, znalazła dziś swoje miejsce. Stosowne dla Bronisława K.
Nie możemy jedynie dopuścić, by w naszej, polskiej historii, ten człowiek odegrał rolę nieporównywalnie groźniejszą, niż odgrywa dziś.
Przypomniałem przed trzema miesiącami fragment wspomnień Bronisława K., z wywiadu – rzeki, jakiego udzielił Teresie Torańskiej w 2006 roku:
„Mój tata oczekiwał ode mnie jakiegoś szaleństwa patriotycznego, oczekiwał, że my, jego dzieci, będziemy dawali świadectwo prawdzie. Będziemy mówili, ryzykowali, a jak trzeba, to fiut na Syberię albo do lasu. Czułem się trochę jak necandus - jest taki termin łaciński - skazany na zagładę, przeznaczony na śmierć. Miałem być kolejnym Komorowskim, który pójdzie na wojnę, do powstania, do partyzantki, do więzienia. Kolejnym kamieniem rzuconym na szaniec”.
Są w „Edypie” Sofoklesa słowa, jakie przyszły władca Teb miał usłyszeć od wyroczni delfickiej. Brzmią one – „Deus dixit: “Tibi pater necandus et mater in matrimonium ducenda est”. Po usłyszeniu tych słów Edyp nie chciał wracać do ojczyzny, by przepowiednia nigdy nie została spełniona. Słowa wyroczni wolno przetłumaczyć - „Bóg powiedział: „ty musisz zabić ojca i poślubić swoją matkę”.
My wiemy, że Bronisław K. wróci z Moskwy.
Necandus – jest przeznaczeniem, fatum– zgotowanym człowiekowi, czasem wbrew jego woli. Trzeba zrobić wszystko, by w naszej najnowszej historii Bronisław K. nigdy nie odegrał przeklętej roli necandusa.
http://www.tvn24.pl/0,1655454,0,1,lech-kaczynski-byl-uwiklany-w-lojalnosc-wobec-swojego-brata,wiadomosc.html
http://cogito.salon24.pl/151253,kandydat-komorowski
http://cogito.salon24.pl/155907,necandus
....................
Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.
...............
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka