O godzinie 7.56 na smoleńskim lotnisku Siewiernyj w kierunku z zachodu na wschód ląduje awaryjnie tupolew. Telewizja nadaje na żywo, część z osób widziała na ekranie telewizora “takie wielkie trach” (np. babcia Karpiniuka, p.Seweryn). Pasażerowie zostają wyprowadzeni z samolotu i ulokowani w autokarach.
Niecałą godzinę później (8.39) uszkodzona maszyna rusza z prawie środka pasa i próbuje wzbić się w powietrze (Wosztyl: “silniki zwiększały obroty, potem było słychać trzaski i huk”, Bahr: “Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku”, media pierwsze relacje: “samolot nie przyziemił, nie wylądował”).
Uszkodzenia są jednak poważne, ale udaje jej się wznieść w ostatnim momencie (spalona trawa przy końcu pasa i zniszczone reflektory) - jednak tylko na kilka metrów. Ścina drzewa lewym skrzydłem, po czym przechylony samolot uderza za autokomisem skrzydłem w ziemię, przecina nim linię energetyczną i traci jego końcówkę (Wiśniewski widział skrzydło, po czym zobaczył jak samolot wrył się nim w ziemię – gdyby było to po drugiej stronie Kutuzowa w locie ze wschodu na zachód tego skrzydła by przecież nie mógł zobaczyć).
Samolot przelatuje jeszcze nad czterometrową radiolatarnią i ją uszkadza (pracownicy: “przeleciał tuż nad naszymi głowami”).Po czym upada na ziemię.
Wiśniewski myślał, że samolot wylądował godzinę wcześniej (awaryjne lądowanie o godz. 7.56). Sądził, że ten samolot startuje (a więc z lotniska, bo chyba nie z pola, czy jaru) i leci załatwić jakieś sprawy.
Wiśniewski zabiera kamerę i leci robić zdjęcia życia – niestety zostaje zatrzymany przez Rosjan i przetrzymywany przez godzinę. Przewieziony w inne miejsce – nie miejsce faktycznego wypadku, ale inscenizacji, dostaje propozycję nie do odrzucenia – nakręcenia nowego “miejsca katastrofy”. Film zostaje wyemitowany w telewizji po raz pierwszy o godzinie 10.28 czasu polskiego.
Zastanawiałam się nad pytaniem jednej z pań w Katyniu na filmie ks. Zawiślaka - "ale dwa?". Teraz wiem – nie mieściło się tej pani w głowie, że dwa samoloty – jeden, który lądował awaryjnie i część pasażerów (w tym Sasin) dotarła do Katynia (“bo tu już jest delegacja”, “pozdrowienia z Katynia”, wybranie pieniędzy z konta Przewoźnika, “mieliśmy wypadek, ale żyjemy”), a drugi to niby ten z prezydentem. W rzeczywistości był to jeden i ten sam samolot.
Inne tematy w dziale Rozmaitości