Piotr Kraśko był na miejscu, kiedy doszło do zdarzenia 10.04. w Smoleńsku.
MMariola znalazła bardzo ciekawy wywiad z tym panem, którego udzielił tuż po tzw. "katastrofie".
1.
"Natychmiast pobiegliśmy w tamtym kierunku".
"Zobaczyliśmy palące się jeszcze szczątki samolotu. Najpierw urwane skrzydło z kołami do góry. Wcześniej jeden z naszych montażystów chciał sfilmować moment lądowania. Widział, że samolot podchodził do pasa startowego mocno przekrzywiony. Potem my wszyscy zobaczyliśmy kawał przeoranej przez skrzydło ziemi. O sile uderzenia świadczyło to, że niedaleko nas leżało skrzydło, w innym miejscu silnik, natomiast kadłub poleciał kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset metrów dalej".
To gdzie oni byli? Podchodzili od strony jaru w stronę komisu?
A może inaczej: czy aby samolot leciał od strony zachodniej?
2.
"Miała ona miejsce na polu tuż przy lotnisku".
Na polu? Czy w takim razie nie na tym polu koło czołgu i zarazem w okolicy skrzydła?
Bo oficjalne miejsce katastrofy na pewno "polem" nazwać nie można. Co najwyżej: polana, lasek...
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/widziaem-jak-samolot-pona_136055.html
Proszę o zapoznanie się też z moimi (krótkimi:) notkami "Czołg i milicja" i "Idiotyczna wycinka drzew w Smoleńsku", które są powiązane z tym tematem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości