Protest młodych lekarzy jest tym momentem krytycznym, od którego Polacy powinni lepiej przejrzeć na rozum. Oczywiście, wiele zależy od opozycji.
Zdrowie jest najważniejsze. To jeden z najpopularniejszych sloganów, acz zdrowie się ceni, gdy go brakuje. W chwilach podniosłych i krytycznym zdrowia sobie życzymy.
Dla PiS zdrowie nie jest najważniejsze, ale władza. Czy ten problem służby zdrowia mógł być wcześniej jakoś załatwiony?
Nie! Choć Konstanty Radziwiłł miał usta pełne wzniosłych słów, powoływał się na Zbigniewa Religę, to niewiele mógł. Na zdrowie trzeba sporo łożyć i nie jest pewne, że uzyska się zamierzone efekty, bo placówki zdrowia muszą być dobrze zarządzane, zaś PiS nie zarządza, tylko rozdziela synekury.
Na razie dzieje się to w warunkach wyjątkowej koniunktury na świecie i w Europie, ale to się skończy, a my zostaniemy z długami. Do tego mamy kiepskiego ministra finansów Mateusza Morawieckiego, który sam w sobie jest fasadą. Nie stoją za nim wiedza i zdolności.
Protest młodych lekarzy właśnie się rozszerza. Impet ma nadać Porozumienie Zawodów Medycznych (PZM), największa organizacja pracowników służby zdrowia. Głodówka lekarzy rezydentów zostaje przejęta i przekształca się w protest głodowy PZM w całym kraju.
Bzdurzeniem jest, iż za protestem medyków stoją politycy. Protest sam w sobie jest polityczny, bo jest sprzeciwem wobec rzeczywistości.
Do pracowników służby zdrowia winni dołączyć pacjenci – zdrowi. Wszak każdy z nas jest pacjentem.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo