classical_blueslover classical_blueslover
1866
BLOG

Luciano Pavarotti

classical_blueslover classical_blueslover Kultura Obserwuj notkę 5

„Och, Luciano, gdybyś miał mój głos, wyobraź sobie, jaką karierę byś zrobił!” – mawiał ojciec Pavarottiego. W ten żartobliwy sposób podsumowywał wielkie osiągnięcia swojego syna. Był to również wyraz dumy z dokonań syna i być może pewne podkreślenie swojej w nich roli. Pavarotti senior był tenorem, śpiewał w chórze opery modeńskiej.

 

Luciano Pavarotti urodził się w Modenie 12 października 1935 roku. Ukochał swoje miasto rodzinne. „Paryż jest fantastyczny, Rzym jest fantastyczny, ale Modena to Modena, to moje serce...” – powtarzał. Pochodził z biednej rodziny. Ojciec Fernando­ był piekarzem, matka pracowała w fabryce ty­toniu. Jej mleko nie nadawało się do karmienia niemowlęcia, więc do spółki z zaprzyjaźnioną rodziną państwo Pavarotti­ wynajęli mamkę, która karmiła także dzie­w­czynkę z sąsiedztwa, Mirellę Frani, później również słynną śpiewaczkę.

 

Młody Luciano lubił śpiewać jednak jego pasją była piłka nożna. W dzieciństwie marzył o karierze piłkarza. Pewnego razu ojciec zabrał go koncert sławnego śpiewaka Beniamino Gigli. Było to olbrzymie przeżycie dla Luciano.


W domu leżały stosy płyt. „We Włoszech wszyscy znają się na technice wokalnej: tata, dziadek, fryzjer, więc w końcu ktoś mi powiedział, że będę śpiewakiem, bo mam dobry oddech”. Pavarotti zaczął uczyć się śpiewu. Uczył się u Arriga Pola w Modenie i Ettorego­ Campogallianiego w Mantui. Studiował w Reggio Emilia. Tam też w 1961 roku wygrał międzynarodowy konkurs wokalny.

 

W nagrodę, 29 kwietnia 1961 roku, zadebiutował rolą Rudolfa w „Cyganerii” Pucciniego w Teatro Municipale w Reggio Emilia. Debiut był dla Pavarottiego triumfem. Od razu dyrektor opery w Palermo Tullio Serafin zaprosił go do zaśpiewania roli księcia w "Rigoletcie" w Teatro Massimo w Palermo.

 

 

Luciano Pavarotti jako Rodolfo w "La Boheme"

 

Pavarotti szybko został dostrzeżony poza granicami Włoch. Już w 1963 roku wystąpił w spektaklach operowych w "Łucji z Lammermoor" w Amsterdamie i w "Madame Butterfly" w Barcelonie.


W 1964 r. podpisał pierwszy kontrakt z firmą Decca. W następnym roku po raz pierwszy pojawił się w Ameryce, w "Łucji z Lammermoor" w Miami. Zadebiutował też w La Scali - w "Rigoletcie".

W 1966 r. nagrał dla firmy Decca pierwszą operę w całości - "Beatrice di Tenda" Belliniego oraz recital arii operowych. Wystąpił też w Covent Garden w "Córce pułku" Donizettiego z Joan Sutherland. W 1967 roku podpisał kontrakt na wyłączność nagrań z firmą Decca, dla której stał się prawdziwą żyłą złota – ponad 100 milionów sprzedanych płyt.


Beverly Sills and Luciano Pavarotti in Puritani 1

Pavarotti i Beverly Sills w "I Puritani" Belliniego (1972)

 

 

W latach 70. i 80. Pavarotti wiele podróżował, nagrywał, rozszerzał swój repertuar, zdobywając opinię jednego z najwspanialszych tenorów świata.

 

Wszystko, co miał, osiągnął pracą i rozsądnym wykorzystaniem darowanego mu talentu. Przez 43 lata aktywnej działalności mądrze robił z niego użytek. Powoli konstruował swą karierę, z namysłem wybierał role, nagrywał to, co chciał, nie epatował rozległością repertuaru – wykonywał prawie wyłącznie muzykę włoską (dzisiaj takie samoograniczenie to dla śpiewaka niemal samobójstwo). Długie, ciężkie role odkładał na później, jakby czekając, aż w nim dojrzeją. Manrica w „Trubadurze” zaśpiewał w 1975 roku (mając 40 lat), Cavaradossiego z „Toski” rok później, Radamesa w „Aidzie” w 1981, Otella dopiero w 1991 roku. Nie udało mu się wykonać i nagrać dwóch ważnych ról i żałował tego do końca życia – Alvara z „Mocy przeznaczenia” oraz Lohengrina.

 

Eternal applause: Luciano Pavarotti takes a curtain call during a performance of Tosca at New York's Metropolitan Opera in March 2004. The tenor died Thursday at age 71.

 

Pavarotti w Tosce Puccinego, Nowy Jork (2004)


Tenorzy operowi często są przedmiotem dowcipów. „Głupi jak tenor” – to powiedzenie nie wzięło się chyba znikąd. O Pavarottim nie można jednak tak mówić.

Pavarotti nie bez powodu uznawany był za króla opery – był perfekcyjny, ale i wymagający. Zarazem jednak doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie jest jego miejsce. Niewiele operowych gwiazd stać by było na wypowiedzenie takich słów: „To dobrze, gdy dyrygent jest despotą, ponieważ w muzyce istnieje hierarchia, którą należy respektować (...). My, śpiewacy, wykonujemy w mniejszym lub większym stopniu to, co nam powie, lub to, co zdecydowaliśmy wspólnie. Ale gdy szukamy odpowiedzialnego za całość, to jest nim dyrygent”.

 

Potężny Luciano – amator spaghetti, dobrego wina i rasowych koni - nie był więc „misiem o bardzo małym rozumku”. Sam szczerze mówił, że nie jest ani wyrafinowanym muzykiem, ani dobrym aktorem. Z żelazną konsekwencją trzymał się zatem tego, co potrafił, a raczej tego, co mu dał Bóg (lecz co doszlifował ciężką pracą): nadzwyczajnego głosu, słonecznie-żarliwego, dobywającego się jakby bez wysiłku z przepastnego wnętrza.

 

Luciano Pavarotti

Pavarotti z swoją chusteczką - talizmanem

 

Pavarotti był jednym z pierwszych, którzy swą sztukę przenieśli w świat show-biznesu. "Pele reklamował w imię sportu, ja uczynię to w imię opery” – miał ponoć powiedzieć, gdy zwrócono się do niego z propozycją reklamowania American Express.

7 lipca 1990 w Termach Karakalli w Rzymie (w przeddzień meczu finałowego mistrzostw świata w piłce nożnej), zapoczątkował z Plácido Domingo i José Carrerasem słynne koncerty "Trzech tenorów", mające miejsce na stadionach i w wielkich parkach miejskich, np. na starym Stadionie Wembley i w Hyde Parku w Londynie, w Madison Square Garden i w Central Parku w Nowym Jorku, pod Wieżą Eiffla w Paryżu, na Camp Nou w Barcelonie – wszędzie gromadząc tłumy słuchaczy.

 

Śpiewacy operowi weszli w zupełnie inny świat – multimedialnych transmisji, popularności i komercyjnego szaleństwa. „Carreras, Domingo, Pavarotti. Muzyka dla milionów” – głosiły materiały reklamowe. Odpowiadano im cynicznie „muzyka za miliony” (każdy ze śpiewaków dostał po pierwszym koncercie milion dolarów). Pavarotti stał się ikoną popkultury, zręcznie sprzedając swój wizerunek.

 

Na estradzie obok niego zaczęły pojawiać się gwiazdy pop: Bono, Zucchero, Sting, Dolores O’Riordan, Ricky Martin, Eric Clapton, Tracy Chapman, Elton John, Annie Lennox, George Michael, Suzanne Vega i inni. Już po śmierci śpiewaka zaatakowało go w jednym z ostatnich wydań „L’Osservatore Romano”: „Luciano Pavarotti przez pierwsze 20 lat był prawdziwym artystą, potem uległ regułom show-biznesu”.

 

Pavarottiemu zapisać trzeba na plus, że chociaż dobrze wiedział, iż masy żądne są kiczu – i nie miał serca im tego odmówić – zawsze trzymał fason i nie wychylał się nigdy poza swój naturalny rejestr czy jak kto woli: bel canto, weryzm, neapolitańskie melodie...

Uważam jednak, że taka komercjalizacja nie przysłużyła się popularyzacji muzyki klasycznej. Cokolwiek kiczowate przedsięwzięcia, zjawiska typu Trzej Tenorzy czy Andrea Bocelli lub André Rieux i Richard Clayderman przyniosły znacznie więcej szkód niż zysków muzyce poważnej, wypierając ją doszczętnie z półek supermarketów. Jest to znak czasu i wydaje się, że nieunikniony.

 

Ostatnie lata życia tenora zdominowały jednak choroby i za­wierucha w życiu zawodowym oraz osobistym. W 2002 roku śpiewak poróżnił się ze swym długoletnim menedżerem Herbertem­ Breslinem, który w książce „The King & I” ujawnił kompromitujące fakty z życia artysty, zarzucił mu także problemy z czytaniem nut i trudności z uczeniem się nowych partii. Pavarotti dementował, choć przyznał, że czasami czuł dyskomfort w śledzeniu partii orkiestry. Jeszcze pod koniec lat 90. wywołał skandal obyczajowy, wiążąc się ze swoją sekretarką, młodszą o 30 lat Nicolettą Mantovani, a porzucając Adę Veronę, z którą przeżył 34 lata i z którą miał trzy córki. Czwarta córka Alice, ze związku z Nicolettą, urodziła się w 2003 roku.

W 2004 roku, w wieku 69 lat, rozpoczął pożegnalną trasę koncertową. Na scenie w spektaklu po raz ostatni wystąpił 13 kwietnia 2004 roku w – pamiętającej jego wielkie sukcesy – Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Otrzymał 12‑minutową owację na stojąco za rolę Cavaradossiego w „Tosce”. 10 lutego 2006 roku po raz ostatni zaśpiewał publicznie – aria „Nessun dorma” zabrzmiała na otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Turynie.

 

Picture of Luciano Pavarotti, High Quality Photos  Picture of Luciano Pavarotti, High Quality Photos

Luciano Pavarotti występował jako aktor w telewizyjnych i filmowych adaptacjach słynnych oper. Jego głos można usłyszeć również na ścieżkach dźwiękowych znanych filmów - między innymi "Czarownice z Eastwick", "Miłość ma dwie twarze" i "Człowiek w ogniu" (aria "Nessun dorma"), w "Fatalnym Zauroczeniu" (wybór z "Madame Butterfly") i "Family Man" ("La donna e' mobile").

Mistrz tenorów zmarł w czwartek 6 września 2007 roku, około piątej nad ranem, w swej rodzinnej Modenie wśród najbliższych. W sobotę, 8 września, żegnały go tysiące miłośników jego sztuki.

 

Luciano Pavarotti (zwany „Tenorissimo”) jest symbolem tego, co najpiękniejsze w śpiewie – tenorowego głosu o niezwykłej lekkości, naturalności, przeszywających emocjach, zachwycającego precyzją, perfekcją, nieskazitelną dykcją. Tenore di grazia, tenore leggero. Pavarotti był ostatnim wielkim włoskim tenorem XX stulecia.

Był następcą takich mistrzów jak: Caruso, Gigli, Bergonzi, del Monaco, di Stefano. Śmierć Pavarottiego definitywnie zamknęła epokę wielkich włoskich głosów tenorowych, które dominowały przez cały XX wiek.

 

 

W music boxie po prostu Luciano Pavarotti.

 

Picture of Luciano Pavarotti, High Quality Photos  Picture of Luciano Pavarotti, High Quality Photos

Blog o bluesie i pochodnych znajduje się tu: BLUES IS THE BEST

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura