CIEKAWOSTKI / PRL wraca do łask. Sklepy z ”gadżetami” z okresu Polskiej Ludowej, teleturnieje, w których przydaje się wiedza dotycząca tamtych czasów, liczne naklejki i kalendarze z kultowymi hasłami. Nawet, w niektórych dziekanatach można usłyszeć: ”w całej Polsce Ludowej...”. Najwyraźniej niektórym tęskno do czasów młodości. My chcemy przypomnieć o tym, co towarzyszyło nam przed rokiem 89’ na wakacjach... O lodach.
Produkcję lodów ”Bambino” w Polsce rozpoczęto we wczesnych latach 60., po tym jak rząd polski kupił duńskie maszyny do ich wytwarzania. Dostępne były w czterech smakach: śmietankowym, kakaowym, truskawkowym i kawowym. Zapakowane były w brązowy, sztywny papierek, a sprzedawane zwykle na plaży lub ulicy wprost z białych pudeł wypełnionych trocinami lub sztucznym lodem.
Dziś zmieniły opakowanie na delikatniejsze brązowe i niebieskie z białym misiem. Ich produkcją od około 1968 roku zajmuje się firma Jogo. Jednak większość fanów zgromadzonych na Facebooku twierdzi, że to już nie te same lody Bambino, co kiedyś…
Bambino i Calypso
- Kiedyś zastanawiałem się dlaczego tak smakowały i zrazu myślałem, że chodzi o dzieciństwo i legendę jaką z czasem ono obrasta– wspomina artysta grafik, mgr sztuki Wojciech. - W jakiś czas po tych rozmyślaniach objaśniono mi, że tzw. "polskie normy", które były czymś w rodzaju norm unijnych, prezentowały w zdecydowanej większości wyższe standardy, niż te obecne europejskie (bez konserwantów, tanich zamienników, etc.)...
I rzeczywiście pamiętam wyraźnie, że kiedy jakaś gapa za długo jadła te lody, zamieniały się one w gęstą, pyszną pianę - wciąż jadalną, a nie w cieknącą breję, jak dzisiaj. Dla mnie jednak prawdziwym hitem pozostaną dawne lody z automatu, na mleku z proszku! Można się było zatruć czasami, ale ich smak wart był tego ryzyka!
Inną wersją lodów Bambino było lody Calypso w formie kostki bez wbudow anego patyczka, który należało sobie wziąć z pojemnika stojącego przy lodówce. Patyczki te, jak pisze B. Koziczyński w swojej książce „333 pop-kulturowe rzeczy…PRL”, znajdowały wtórne zastosowanie w medycynie domowej, jako „patyczki do A”.
Lody Calypso wciąż produkuje ta sama, co 45 lat temu firma Lodmor i dziś dostępne są one aż w 13 smakach, rzecz nie do pomyślenia w Polsce Ludowej!
„Jest w mej pamięci coś, czego szukam bezskutecznie od bardzo wielu lat” - pisze na swoim blogu okruchy.blox.pl bloger Jiangyin o lodach Pingwin. „Pamiętam sprzedawców w białych fartuchach z olbrzymimi termosami(…). Za jedyne 1,80 zł oferowali cudo na patyku. Lód miał kształt walca. Zawinięty w biały pergamin, nadziany na drewniany patyczek, podobny do tych, na jakie dziś utyka się szaszłyki. Spod pergaminu przebijał lekko żółtawy kolor, który ujawniał się w całości dopiero po odwinięciu papierka. Zaczynałem lizać, albo delikatnie odgryzać zmrożoną delicję i rozkoszowałem się smakiem. Pingwiny były tylko w tym jednym smaku, nie tak jak późniejsze bambino. To był chyba smak waniliowy. Waniliowy, ale jaki! Nigdy więcej takich lodów nie jadłem.”
Ciekawe, jak zareagowałby na informację, że Pingwiny nadal istnieją i należą do firmy Młynarczyk, która od roku 1947 zajmuje się produkcją. Jerzy Młynarczyk twierdzi, że receptura nie zmieniła się od lat.
Misie i spółka
Mało kto wie, że lody Miś za którymi pewnie tęskni niejeden należały do słynnej dziś rodziny Grycanów, która w 1980 roku zakupiła firmę Zielona Budka, ale w 20 lat później zdecydowała się na sprzedaż udziałów, by za 4 lata powrócić z nową firmą Grycan-Lody od pokoleń, którą znają nawet Ci, urodzeni już w Wolnej Polsce.
- Może to nieprawdopodobne, ale w dzieciństwie w ogóle nie jadłem lodów na patyku. Nawet nie wiem gdz ie się j e kupowało. W Warszawie, na ulicy Chmielnej w podwórzu nieistniejącej już kamienicy pod nu merem 25 była lodziarnia. Prawie tak legendarna jak "Zielona Budka" na ulicy Puławskiej przy pl a cu Unii Lubelskiej - chyba mało kto wie, że nazwa wzięła się do od tego, że pierwotnie lody sprzedawa no po prostu w budce pomalowanej na zielono.
Lody kupowało się w niej na "gał ki". Procedura wyglądała w ten sposób, że najpierw szło się do kasy i mówiło ile chce się gałek, następn ie płaciło i dostawało żeton, który uprawniał do otrzymania opłaconych gałek nakładanych do waflowego kubełka lub rożka w zależności od wielkości porcji. Potem stało się w drugiej kolejce, dawało Panu żeton i zamawiało się smaki. Z tego, co pamiętam na jbardziej lubiłem truskawko we.
Prawdopodobnie objadłem się za wszystkie czasy, bo dziś nie lubię lodów truskawkowych. Może jest też tak dlatego, że tamte lody były ukręcane z prawdziwymi truskawkami i takich delicji już dziś nigdzie nie można uświadczyć - wspomina poeta Juliusz Erazm Bolek Laureat Nagrody X Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO.
- Drugie doświadczenie związane z lodami, - dodaje Juliusz - dotyczy mojego spaceru w czasie wakacji z babcią, do Łazienek Królewskich. Tam babcia kupiła mi tzw. lody włoskie, z automatu, o smaku śmietankowo-czekoladowym z bakaliami. Mimo że upłynęło wiele dziesięcioleci smak tych lodów i ten spacer pamiętam do dzisiaj, dlatego, że tak wyśmienitych lodów już nigdy później nie jadłem. Komuna była straszna pod wieloma względami, ale po tamte lody można by się wybrać wehikułem czasu...
Jeżeli ktoś jest spragniony smaku rodem z PRLu polecam ciepłe lody - to jest coś, czego nie da się opisać słowami tak odmienny jest to deser od tych, do których jesteśmy współcześnie przyzwyczajeni.
Nieważne jakie lody lubisz nie odmawiaj ich sobie zbyt rygorystycznie, zawierają błonnik utrudniający przyswajanie tłuszczów, ponadto część kalorii od razu zużywamy na ogrzanie ciała po ich zjedzeniu, a czymże byłoby lato bez lodów?
ORYGINAŁ TU: http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/8/26/looooody-na-smietanie-kto-polize-temu/
Polka, choć francuskiej krwi. Katolik. Prawicowiec. Żona. Matka, rodząca w domu. Dziennikarz. "O-filozof". Oszołom na wielu płaszczyznach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości