Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin
36
BLOG

Króliki z kapelusza w rządzie Tuska lepsze niż eksperci

Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin Polityka Obserwuj notkę 9
Miało być tak pięknie: odnowa życia politycznego, zmiana wizerunku Polski za granicą, przygotowany pakiet ustaw uzdrawiających naszą gospodarkę i deregulujących ucisk państwa nad przedsiębiorczością. I co się okazało? Tak, faktycznie "miało być tak pięknie" - wyszło oczywiście jak zwykle, jeżeli nie gorzej.

Platforma Obywatelska miała rządzić już w 2005 r. Czyli można domniemywać, że już wtedy - ponad 2 lata temu - była do tego gotowa. Koalicja POPiS, chociaż atmosfera była ciężka, wydawała się nieunikniona. Niestety PO do koryta się nie dostała tamtym razem i dostała 2 lata gratis na doszlifowanie swego przygotowania! Jak wielkie były deklaracje, jak gigantyczne plany snuto. Powstał wielki i słynny Gabinet Cieni - pierwszy raz po 1989 r. w Polsce. Wydawało się, że faktycznie PO szykuje się do przejęcia władzy, że jest zwarta i gotowa. Pomysły już wyklarowane, projekty ustaw uzgodnione, ludzie dogadani i teraz tylko się dokształcają.

Tusk i PO parskało ironicznie wielokrotnie: "PiS ma krótką ławkę kadrową - zaczyna się na Lechu Kaczyńskim, obejmuje Dorna i kończy się na Jarosławie Kaczyńskim" (plus w wersji wykształciuchowo-humorystycznej kot Buś/Alik, bo wykształciuchy nawet nie wiedzą jak on się naprawde nazywa). Skoro takie kpiny padały z obozu Tuska, to zdawało się, że jego ekipa na brak kompetentnych ludzi narzekać nie może. Donald przecież jest politykiem przyzwoitym, uczciwym, tym który miał przynieść naszemu życiu politycznemu odnowę. Takiego polityka zdecydowanie obowiązuje zasada "czystych rąk" - nie krytykować przeciwnika za grzeszki, które samemu ma się na sumieniu.

Co się jednak okazało? Nie tylko ławka kadrowa Platformy okazała się być zdecydowanie krótsza niż PiSu, ale i jej całe istnienie zostało poddane poważnej próbie. Oto bowiem do rządu trafił szereg istnych królików z jakiegoś tajemniczego kapelusza wyciągniętych. Tusk w magiczny sposób wyprodukował całą gamę ministrów-zagadek. Elżbieta Bieńkowska, Bogdan Klich, Katarzyna Hall, Barbara Kudrycka czy też Jan Vincent-Rostowski - nikt tych nominacji się nie spodziewał, nie było żadnych przesłanek, że właśnie te osoby zajmą najwyższe państwowe stanowiska.

Powyciągano ludzi z regionów - lub nawet zza granicy! - byle było kogo usadzić na ministerialnym stołku. Czy to są eksperci w swoich dziedzinach? Niech przypadek Klicha pokaże, że w większości nie. Bo co lekarz ma wiedzieć o obronie narodowej, obecnie jednym z najważniejszych i najistotniejszych obszarów zainteresowania naszego państwa a propos misji w Iraku i Afganistanie. Ponadto duża ilość nieznanych kobiet wskazuje, że Tusk chciał za wszelką cenę dofeminizować swój rząd, na potrzeby PRu, nie patrząc do końca na faktyczne kompetencje.

Niemniej okazało się, że to nie ministrowie-króliki z kapelusza radzą sobie najgorzej! I to jest paradoks całej sytuacji. Bo najfatalniej ze wszystkich rządzi nam nasza minister zdrowia, Ewa Kopacz. Wydawałoby się, że jest najlepiej przygotowana do sprawowania swojej funkcji. Już w 2005 r. jej nazwisko pojawiało się dookoła Ministerstwa Zdrowia, następnie mogła się dalej uczyć i rozwijąc sprawując właśnie taką funkcję w Gabinecie Cieni. Ponadto minister Kopacz jest lekarzem z zawodu, więc problemy i bolączki tej grupy ludzi powinny być jej dobrze znane. Eskpert niemal idealny? A efekty... No cóż, każdy widzi, więc chyba nie trzeba strzępić sobie nadmiernie nad tym języka.

Podobnym ekspertem był Paweł Graś. Szlify w swej dziedzinie zdobywał szczególnie będąc przewodniczącym komisji ds. służb specjalnych. Bardzo specyficzne i delikatne pole działań. Tu musi być ktoś sprawny, wprawny i doświadczony - co do tego nie ma dwóch zdań. Dobrze więc się stało, że to Graś, czyli osoba ze służbami już zaznajomiona, objął tę funkcję... i stracił ją nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Kolejny "ekspert"?

Tymczasem politycy trzeciotorowi, owe króliki z kapelusza, niewidoczne i ciche, na razie mają się dobrze. Dochodzi do mniejszych lub większych skandalików z ich udziałem, jak PESEL Vincenta, przetargi i niesamowita huśtawka decyzji w sprawie religii na maturze (Hall) czy lokacji stadionu narodowego w Warszawie (Drzewiecki), ale trzymają się nieźle.

Czy jest to takie nieźle, jak nieźle sprawowała swoje funkcje Grażyna Gęsicka w rządzie PiSu? Czyli cicho, niepostrzeżenie bo po prostu fachowo? Czy jest to cicho, niepostrzeżenie i nieudolnie?

Niestety chyba nie ma zbyt wielu podstaw, aby zakładać tą pierwszą możliwość. Nie ma długiej ławki kadr. Nie ma przygotowanych przez Gabinet Cieni przez 2 lata ustaw z szuflady. Nie ma nawet konkretnych pomysłow...

Ten rząd jest jeszcze młody, można dać mu szansę. Nawet chyba trzeba, bo innego w najbliższym czasie mieć nie będziemy. Ale sygnały jakie zaczęły do nas dochodzić w ciągu pierwszych miesięcy są nader niepokojące. Skoro sam Tusk obraca się plecami do swoich obietnic nie jadąc do Davos, to czego spodziewać się po namaszczonych przez niego ministrach?

Ciemnogrodzianin herbu Pilawa. -----------------------------------------------------------------------------------------

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka