Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin
63
BLOG

Polska konstytucja - zmieniać czy zostawić?

Ciemnogrodzianin Ciemnogrodzianin Polityka Obserwuj notkę 14
Temat wraca jak bumerang, a na imie mu konstytucja, Konstytucja RP. Uchwalona 2 kwietnia 1997, zatwierdzona w ogólnopolskim referendum 25 maja 1997 roku, weszła w życie 17 października 1997 i od tego dnia siedzi wesoło na szczycie piramidy aktów prawnych. Poprawiana dwukrotnie (oba błędy były dosyć poważne) i raz nowelizowana, w 2006 roku, aby zalegalizować w Polsce instytucję tzw. Europejskiego Nakazu Aresztowania.

W 2005 r. dwie największe partie - Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska opracowały projekty gruntownej zmiany Konstytucji RP. Ich śladem poszła Samoobrona oraz Liga Polskich Rodzin, mające własne, odrębne propozycje.

Właściwie jedynym większym ugrupowaniem, które pragnęło zachować status quo i ustawy zasadniczej nie ruszać był Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nic dziwnego - polska lewica postkomunistyczna czuje się ojcem i matką najwyższego aktu prawnego. Przepoczwarzony SLD, już jako LiD, jako jedyny zorganizował obchodzy 10-lecia obowiązywania nowej, "duzej" Konstytucji RP.

Od uchwalenia Konstytucji minęło więc ponad 10 lat. W tym czasie zdecydowana większość naszej sceny politycznej ustosunkowała się do niej negatywnie. Powstały wspomniane wyżej projekty, nierzadko zakładające bardzo szeroką nowelizację, odwrócenie obecnego porządku do góry nogami. Pojawiły się postulaty całkowitej reorganizacji przyjętego systemu rządów - z parlamentarno-gabinetowego w co najmniej (bardziej) mieszany, lub wręcz prezydencki.

Warto wspomnieć, że Platforma Obywatelska właściwie zaczęła swoją wspinaczkę na polityczne wyżyny od hasła 4xTAK, pod którym kryło się nic innego, jak bardzo poważna zmiana istniejącej ustawy zasadniczej. Widać więc, że hasła i nawoływanie do konstytucyjnej reformy padły na bardzo podatny grunt, spotkały się i nadal spotykają się z niezmiernie przychylnym przyjęciem.

Szerokie środowiska liberalno-libertariańskie nieodmiennie krytykują natomiast kuriozalne sformułowania z art. 2 - "demokratyczne państo prawne" (czyli twór czysto polski, na wieki wieków niejasny, wszystkie inne państwa odwołują się po prostu to "państwa prawa", bez dodatkowych określeń) czy art. 20 - "społeczna gospodarka rynkowa" (czyli właściwie co? socjalna gospodarka?).

Zwolennikom Jednomandatowych Okręgów na przysłowiowej wątrobie leży z kolei art. 96, który stwierdza explicite, że wybory do Sejmu są proporcjonalne. I nijak tego zapisu obejść się nie da, bo już kolejny artykuł, 97, traktujący o wyborach do Senatu nie zawiera tego słówka. Czyli wniosek jest jeden - ustrojodawca z pełną świadomością stwierdził, że posłów możemy wybierać tylko i wyłącznie proporcjonalnie.

Poza tym padają zarzuty co do rozwlekłości naszej Konstytucji, zbyt rozległym i kazuistycznym normowaniu niektórych spraw, utopijnymi prawami pozytywnymi, czyli prawami socjalnymi (np. art. 66 czy 67). Dochodzą do tego postulaty cięższe, jak reforma i zmiana roli Trybunałów: Konstytucyjnego, bo zbyt szerokie ma kompetencje jako "ustawodawca negatywny" i Stanu, gdyż przy obecnych obostrzeniach jest instytucją martwą.

Zarysowałem jedynie niewielki fragment szerokiej gamy postulatów i krytycznych uwag dotyczących naszej Konstytucji. Jak widać, większość z nich dotyczy raczej ustroju, jaki ustawa zasadnicza wprowadza, niż pozostałych aspektów, znajdujących się raczej na bocznym torze i nie kwestionowanych zgoła przez nikogo (prawa i wolności obywatelskie chociażby).

Powstaje jednak pytanie - czy nadeszła już pora na tak wielkie zmiany? Minęło 10 lat, a konstytucja to akt przeznaczony raczej na co najmniej kilka dekad, a nie jedną! Największą zaletą każdej konstytucji jest jej niezmienność. Bo co to byłby za fundament, który ciągle by latał wte i wewte?

Zastanówmy się więc dalej - czy to Konstytucja sama w sobie wprowadza złe rozwiązania, czy to po prostu my nie potrafimy ich w sposób dobry i skuteczny wykorzystać? Może Senat, który w obecnej sytuacji jest śmieszną, karłowatą wersją Sejmu mógłby naprawdę stanowić poprawczą, ekspercką, wyższą izbę? Aby to osiągnąć może wcale nie trzeba zmieniać Konstytucji, tylko wybierać (i nominować) Senatorów, którzy nam do owej wizji Senatu pasują?

Niektórych rzeczy obejść się nie da (proporcjonalność...), ale inne - owszem! Przecież na dobrą sprawę nikt sobie nie zaprząta głowy ową "socjalną gospodarką rynkową", bo wszyscy są zgodni, że gospodarka rynkowa, to gospodarka rynkowa i wszystko.

Czy warto więc nadal snuć marzenia o zmianie Konstytucji? Co ważniejsze: jako taka stabilność, czy ugniatanie całego państwa, od A do Z, wedle własnego widzi-mi-się? Nawet jeżeli to ugniatanie przyniosłoby jakieś wymierne korzyści... ale czy na pewno?


Ciemnogrodzianin herbu Pilawa. -----------------------------------------------------------------------------------------

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka