Obserwując naszą scene polityczną, wydarzenia ostatnich tygodni, miałem swoiste wrażenie déjà vu, które nie dawało mi spokoju. 'Gdzieś już to widziałem, gdzieś już to słyszałem...' - kołatało mi się po głowie. I dziś, niczym ten snop nasnego światła z nieba, oświeciło mnie - Kaczmarek to Dochnal-bis.
Analogii jest sporo. Obaj zaangażowani w największe skandale swoich politycznych sojuszników. Dochnal umoczony po pachy za Millera, w największej aferze polityczno-gospodarczej III RP, czyli tzw.
Orlengate'u. Kaczmarek natomiast zamieszany w całą
aferę gruntową.
Zarówno Dochnal, jak i Kaczmarek zeznali rzeczy PORAŻAJĄCE (jakie to wspaniałe słówko, prawda?) dla opozycji w danym czasie. Atakowani koalicjanci natomiast odpowiadali, że "świadkowie" owi opowiadają banialuki i przejmować się tym nie należy.
- Zeznania Dochnala poraziły PiS i PO.
Jaka była natomiast reakcja postkomunistów?
> W radiowej "Trójce" szefowa Kancelarii [Prezydenta A. Kwaśniewskiego]
Jolanta Szymanek-Deresz skomentowała: - To prawo oskarżonego, że przyjmuje pewną linię obrony i może mówić, co uważa za stosowne, ale od prawdy może to odbiegać bardzo daleko.
>
Prezydencki [A. Kwaśniewskiego]
sekretarz stanu Dariusz Szymczycha powiedział w Radiu ZET: - Marek Dochnal to jest facet, który blefuje. Dla obrony swojego interesu będzie opowiadał różne rzeczy.
- Zeznania Kaczmarka poraziły LiD, LPR, SO i znów PO (ta chyba lubi być
porażana), o czym już zdążyli nas poinformować tacy politycy jak
Jerzy Fedorowicz (PO), który powiedział, że jest
porażony i zniesmaczony tym, co usłyszał.
Oczwyście PiS odpowiada w takim samym tonie, jak Jolanta Szymanek-Deresz, czy Dariusz Szymczycha:
> Treść tajnych stenogramów ze spotkania sejmowej speckomisji z b. ministrem SWiA Januszem Kaczmarkiem to - według sekretarza generalnego PiS Joachima Brudzińskiego - "zlepek pomówień, półprawd, w większości informacji nieprawdziwych".
> Przemysław Gosiewski (PiS), który pojawił się w Sejmie, mówił dziennikarzom, że chce tylko spotkać się ze swoimi klubowymi kolegami i nie zamierza słuchać stenogramu, bo szkoda mu czasu. Zawarte w nim wypowiedzi Kaczmarka są - jego zdaniem - wynikiem "wybujałej fantazji" byłego szefa MSWiA.
Tutaj jednak podobieństwa się nie kończą. W momencie składania swoich "porażających zeznań" zarówno Dochnal jak i Kaczmarek nie mieli już nic do stracenia.
Pierwszy odstrzelony przez komisję i prokuraturę był wystawiony na pastwę losu. Jaki problem, żeby gadać to, co ślina na język przyniesie? A może się uda, może wkupi się w łaski opozycji sejmowej, co przyniesie mu wyraźne korzyści? Oczywiście trzeba mówić, to co owa opozycja chce usłyszeć. Więc i coś o Prezydencie lewicowym i coś o Prezesie Rady Ministrów i odrobinkę o układach i układzikach.
Kaczmarek zachowuję się identycznie. Zdymisjonowany, zlustrowany i dokładnie prześwietlony jest już politycznym trupem - zgniłym jajeczkiem, które niedługo zacznie baardzo brzydko pachnieć. Więc ratuję się próbą przejścia do przeciwnego obozu. A co opozycja chce usłyszeć? Że PiS buduję władzę totalitarną (co jak mantrę powtarza Gazeta Wybiórcza przecież), że Ziobro to frustrat, rewanżysta i ręcznie steruje prokuraturą, że Jarosław Kaczyński to dyktator etc.
Zarówno Kaczmarek jak i Dochnal mogli gadać ile chcieli, bo czuli, że ktoś ich wysłucha i przez to ich obłąkańcze oskarżenia pozostaną bezkarne. Że ktoś podchyci ich niezbyt składne, ale dobrze wycelowane zarzuty i pomoże wykaraskać się z wielkiego bagna, w jakim się znaleźli.
Dziwi tylko, że partia taka jak PO, kreująca się na rozważną, racjonalną, intelektualną broni człowieka takiego jak Kaczmarek. A może właśnie nie dziwi? Ale zaraz tutaj ktoś krzyknie "układ". Warto ryzykować? Chyba warto.