Niedawno wróciłem z dwutygodniowego wyjazdu do Francji. Nie był to pobyt zwykły, lecz wymiana. Już trzykrotnie gościłem u siebie, w Polsce, tubylców z kraju Karola Wielkiego, ale dopiero teraz skorzystałem z możliwości własnego wyjazdu do Francji, aby zamieszkać tam na czternaście nocy u zwykłej, francuskiej rodziny.
Nie, uprzedzając pytania, nie była to wymiana studencka. Normalna, dorosłoludzka, organizowana od dawien dawna przez pewną ogólnoeuropejską organizację zajmującą się tworzeniem zwykłych, ludzkich mostów pomiędzy międzynarodowymi waśniami i stereotypami.
Pojechałem więc i żyłem z moją drugą połową u francuskiej rodziny przez dwa tygodnie, wypełnione szeregiem niesamowitych atrakcji, zapewnionych przez ogół przyjmujących nas Francuzów. Aż chce się powiedzieć: "Jak ciężko lekko żyć". Wstawanie o 6:00, aby zdążyć na wyjazd autokaru o 8:00 i powrót do łóżka późną nocą.
Grupa Polaków, odwiedzająca Francję w tym roku, naprawdę miała okazję zobaczyć wiele ciekawych rzeczy. Zamek Chambord nad Loarą, średniowieczne miasteczko Angouleme, Wydma Piłata (największa wydma w Europie), St. Tropez, Le Grand Parc w Pou de Fou i Cinescenie, Marais Poitevin, czyli Zielona Wenecja Francji - żeby wymienić kilka najbardziej reprezentatywnych "haseł". A potem powrót do Polski przez Monaco i zapierająca dech w piersiach autostrada ciągnąca się nad samym morzem Śródziemnym, łącząca Monaco z Genuą.
Był to jeden z najwspanialszych wyjazdów mojego życia. Jednak nie z powodu licznych, bardzo ciekawych atrakcji, lecz ze względu na walory edukacyjne. Tyle o Francji, Francuzach, ich kulturze, tradycjach itd. nie mógłbym się dowiedzieć w tak krótkim czasie, w żaden inny sposób. A było czego się dowiadywać, oj było...
Bardzo pozytywnie oceniam też miejsce pobytu - niewielka miejscowość w pobliżu Bordeaux, czyli południowy zachód Francji. Kraina Charente-Maritime zawieszona pomiędzy klimatycznymi strefami, Oceanem Atlantyckim na zachodzie i Morzem Śródziemnym na południowym wschodzie. Piękne miejsce i bardzo francuskie. W przeciwieństwie do Paryża. Kto był tylko w Paryżu, ten Francji prawdziwej nie widział. Taka jest niestety brutalna prawda.
No i sam Paryż nie dorasta w swym uroku i czarze do pięt Bordeaux, które to zostało wpisane w tym roku jako całe miasto na listę dziedzictwa UNESCO. Prześcignęło w tym wyścigu między innymi właśnie stolicę Francji. I moim zdaniem jak najbardziej słusznie i zasłużenie.
Jako, że mój wyjazd owocny był w liczne nowe doświadczenia, narodziło się też wiele przemyśleń, także o charakterze politycznym. Od pewnego czasu staram się je jakoś uporządkować, aby przedstawić je na blogu w logicznej formie i postaci.
Zdecydowałem się napisać kilka notek, każda poświęcona innemu zagadnieniu, ale wszystkie związane z porównaniem Francji i Polski. Mam nadzieję, że komuś się taka domorosła analiza spodoba. Na pewno będzie o kulturze i historii (Pou de Fou, muszę o tym napisać!), o drogach (czyli autostrady), o zabytkach (czyli historycznej niepełnosprawności Polski), o społeczeństwie obywatelskim (czyli publicznej nadaktywności Francuzów) i kilku innych sprawach.
Zapraszam więc do czytania. Cykl uważam za otwarty.