Na dwa tygodnie wycofałem się z naszego politycznego piekiełka. Wyłączyłem TV (którego i tak nie oglądam), wyrzuciłem radio, zablokowałem dostęp do portali informacyjnych. Bynajmniej nie z powodu własnego szczytnego postanowienia, lecz praktycznej potrzeby wygospodarowania dużej ilości wolnego czasu. W życiu każdego studenta przychodzi taki czas, gdy trzeba zanurzyć się w oparach mądrych ksiąg i interesować się tylko-li tym, co tam napisano.
Księgi do głowy jednak przeniknęły stosunkowo szybko, co zaowocowało wielce pozotywnym efektem i mogę ze spokojnym sumieniem na nowo podłączyć swój telewizor i odpalić wszelkiej maści onety i wirtualnepolski.
Jednak nawet starając się żyć w oderwaniu od "wielkiego świata" jakiś tam szym medialny zawsze do człowieka dotrze. Oczywista sprawa, wszakże wydarzenia wielkiej wagi są na tyle istotne, że każdy człowiek jest w stanie się z nimi prędzej czy później zapoznać.
Chcecie Państwo wiedzieć jakie to żywotne sprawy docierały do człowieka, który odciął się od świata? Ergo: zapewne dotarły do 99% Polaków, którzy od świata w żaden sposób odsunięci nie zostali?
Primo: homopropaganda Teletubisiów.
Secundo: katopropaganda Giertycha i jego lektur.
Tertio: rycerz na białym koniu, czyli Aleksander i jego LiD.
Złapałem się za głowę. Do diaska, co to za kraj, w którym dyskutuje się w tak dramatyczny, apokaliptyczny wręcz sposób o takich... pierdołach. Ogólnonarodowy dyskurs o bajce dla max. 3 latków? O projekcie zmiany lektur, który został poddany konsultacjom? O człowieku, który już 10. raz mówi to samo?
Taki postronny obserwator (tutaj: ja) mógłby dojść do wniosku, że Polacy to albo naród znudzony i beztroski, albo po prostu szalony. Niestety o wiele bliższa prawdzie jest ta druga wersja. Problemów u nas sporo. A jeszcze więcej przed nami (np. zero reakcji w sprawie Euro 2012). Ale niee... Najważniejsze jest to, czy Tinky-Winky to gej, albo czy Witkacy jest "większy" niż Sofokles.
Polska okazuję się być rajem tematów zastępczych. Wyprane umysły nie potrafią już merytorycznie dyskutować o rzeczach codziennie najważniejszych. Ewidentnie szukamy ucieczki od rzeczywistości.
Ucieczki w absurd? Czyż to (nomen omen) nie jest iście gombrowiczowskie?
Ciemnogrodzianin herbu Pilawa.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka