Skwar. Na dworze gorąco i duszno. Istna patelnia - takim, którzy mogą (np. mnie) z domu wychodzić się nie chce. Ale wyjść niestety wczoraj musiałem, aby uczestniczyć w wydarzeniu wiekopomnym. Zostałem zaproszony na pierwszą komunię Magdy. Nie to, żeby mnie to jakoś zdziwiło, ani żebym miał jakikolwiek wybór - w końcu będąc jej chrzestnym byłem do tego zobowiązany.
Kupiłem więc jakąś ładniejszą kartkę pamiątkową w katolickiej księgarence i z bólem studenckiego serca włożyłem w nią banknot o nominale niebanalnym. Oczywiście sprezentowanie pieniędzy jest pójściem na łatwiznę, ale naprawdę nie wiem co jest teraz w modzie, co lubią dzieci (a szczególnie dziewczynki!) i jakie prezenty kupią inni.
Wraz z odchudzeniem portfela przyszła natychmiastowa refleksja - czy te prezentowe 'tradycje' na każdą możliwą okazję przypadkiem nie niszczą samej idei świąt? Zawsze musimy sobie coś dawać, czy to Wigilia, czy Wielka Noc, czy urodziny-imieniny-rocznice-... Materialna strona przykrywa nam całkowicie wymiar religijny. Boże Narodzenie dla dzieci to czas oczekiwania na podarki, a nie świętowanie narodzin Jezusa. Pierwsza komunia podobnie - kolejna okazja do wyłapania fajnych prezentów.
No ale nic, machina zepsucia ruszyła już dawno i wyrwać się jej nie da łatwo. Brak prezentu sprowadziłby na mnie rodzinny ostracyzm, a aktualnie mam na głowie więcej problemów, szkoda tworzyć nowe.
Przybyłem więc do kościoła i mym oczom ukazał się zadziwiający widok - wszyscy mali komuniści w albach! Tak za moich czasów nie było, oj nie. Kiedyś to była istna rewia mody, głównie wśród dziewczynek. Przejęte mamy sprowadzały niektórym pociechom miniaturowe wersje sukni ślubnych - byle wyglądało szałowo, najpiękniej po prostu.
Teraz tego nie ma. Rewie mody zastąpiła rewia jednakowych alb. I to naprawdę bardzo ładnych, acz skromnych. Dzieciaki - zarówno dziewczynki jak i chłopcy - wyglądały cudownie. Sprawiały wrażenie pełnej harmonii i elegancji. Kurczę, aż sam żałuje, że zamiast takiej alby do komuni szedłem w miniaturowym garniturku z brzydką muchą.
Jeżeli alby wypaliły, to czemu nie mundurki? Nie mogę się ich już doczekać! Oj, pewnie nas serwiny internetowe zaleją zdjęciami umundurowanych uczniaków. Pysznie!
No i na koniec tego refleksjo-słowotoku coś, żeby zmyć wrażenie Magdy-potwora-wcielonego. Zapunktowała dziewczyna w moich oczach, ech! Na zwyczajowej imprezce pokomunijnej wstała od stołu, dziecinnie zapukała w szklankę i ogłosiła swym piskliwym głosem: "Chciałabym podziękować wszystkim za prezenty, ale chciałam powiedzieć i żebyście się nie gniewali, że dla mnie największym prezentem jest dziś Bóg a dopiero potem inne."
Zebrała owacje na stojąco. Lekko to podejrzanie wyglądało, szczególnie, że jej rodzice nie wyglądali na zdziwionych tym oświadczeniem. Niemniej podbudowała się lekko w moich oczach. Może nie wyrośnie na takie monstrum, jak to przewidywałem?
A maj nadal piękny. Aż za piękny. Wiosna to czy lato? Ktoś nieludzki wymyślił egzaminy o tej porze. Umysł mówi: "nauka", serce woła: "jezioro". Ech...
PS. Jeżeli ktoś ciekawy co się teraz daje na komunie, to informuję łaskawie co dostała Magda: dużo biżuterii, dużo kartek okolicznościowych, iPoda (tak, tak) i sztandarowy zegarek komunijny. A poza tym dużo pieniędzy. Zazdroszczę...

Komentarze
Pokaż komentarze (8)