Od dłuższego czasu w naszym kraju można zauważyć ciekawe zjawisko, które pozwoliłem sobie nazwać "poplityką". Neologizm ten jest oczywiście zbitką dwóch ważnych słówek: polityki i pop-kultury. Wydaje mi się, że żadnego z nich nie trzeba tłumaczyć przeciętnemu Internaucie, tak więc ich połączona forma także nie powinna sprawiać trudności.
Poplityka, w dużym uogólnieniu, to po prostu dziki pęd ludzi polityki do włączenia się w nurt
mainstreamu pop-kultury.
Poplitycy dbają na ogół o przerost formy nad treścią, wydają niebotyczne sumy na kreowanie swego wizerunku, no i oczywiście nie przepuszczają żadnej okazji żeby pojawić się w mediach.
Dla poplityka polityka staje się nie celem do osiągnięcia
władzy (i wprowadzania własnych pomysłów w państwie), a jedynie celem do osiągnięcia
sławy.
Miernikiem wartości takiej osoby nie jest liczba trafnych pomysłów, nie są to wygrane merytorycznie debaty, nie jest to ciężka praca nad projektami aktów normatywnych - są to jednak minuty spędzone przed kamerą, godziny "u Lisa", "u Olejnik", "u Sekielskiego i Morozowskiego", jest to liczba "zdobytych" nagłówków i wywołanych skandali.
O, skandale to ciekawy, nader wyraźny, punkt styczny pomiędzy światami
klasycznej pop-kultury a poplityki. Obie grupy uwielbiają wywoływać
skandale, podkładać sobie świnie, aby móc to potem komentować
z wyżyn swojego majestatu.
Obowiązkowo w jak największej ilości stacji TV i gazet.
Przykłady poplityków można mnożyć - mamy z nimi do czynienia i z prawa, i z lewa. Jednak niedoścignionymi mistrzami są tutaj
Przemysław Edgar Gosiewski i
Bronisław Maria Karol Komorowski.
Ci dwaj panowie to typowe przykłady skrajnej poplitykizacji. Uosobiają sobą zjawisko nazywane w TV "parciem na szkło". Ich codzienny harmonogram podporządkowany jest rozlicznym audycjom, wywiadom, komentarzom. Zawsze znajdą chwilkę.
Słynne stały się już anegdoty o tym, jak to Edgar Gosiewski "wbił" się niezaproszony do Moniki Olejnik, myśląc, że tego dnia miał wystąpić w programie. Równie słynne jest powiedzenie o (o ironio!) Monice Olejnik, która w bagażniku wozi składanego Komorowskiego - tak aby móc go wyciągnąć i poprosić o komentarz w każdej sytuacji.
Ale na ludziach poplityka się nie kończy, bowiem poplityka ma jeszcze oczywiście swoje rozliczne
show.
Tak więc mieliśmy już
poplityczne:
-
reality show - sejmowe komisje śledcze - trochę powagi, trochę śmiechu, trochę łeż...;
-
telenowelę - konferencje prasowe wszelakiej maści, na najróżniejsze tematy -
ale to się chwali, każdy kolejny odcinek miał inny nastrój; prawdziwa opera mydlana!
-
kabarety - np. orędzie Prezydenta o nierozwiązywaniu Sejmu,
-
dramaty - kilkugodzinne mowy/expose Prezesa Rady Ministrów.
Wymienić można jeszcze wiele - ale po co?
Każy z nas widział "coś z tego" i ma pojęcie jak to wygląda.
---
Poplitycy chcą być gwiazdami, świecącymi jasno na polskim firmamencie.
Niektórym się udaje - stają się popularni, rozpoznawalni, komentowani.
Lecz robi się troszkę straszno, gdy tych poplityków dzieci stawiają sobie za idoli i wzory do naśladowania.
Gdy kilkuletni chłopak w programie "Duże Dzieci" deklamuje swoją niegasnącą miłość dla W. Cimoszewicza, a TVP puszcza to na całą Polskę, to robi się więcej niż "troszkę straszno".
Ciemnogrodzianin herbu Pilawa.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka