e_ciemniak e_ciemniak
820
BLOG

Lemingi na Bora-bora, czyli o ojcu Bashobora

e_ciemniak e_ciemniak Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 

 

Nic tak antykatolickiego leminga nie wkurza, jak dobry przykład. Leżąc przy grillu potajemnie zakupionym w biedronie, nie jest w stanie znieść myśli, że ktoś zamiast opalać żonę na słońcu, a „zwyczajną” na blasze, mógł poświęcić swoje życie dla innych. Rusza więc do ataku nie sięgając nawet do polecanej przez najwyższe władze partyjne Wikipedii.

Dlatego odwiedzający ostatnio nasz kraj ojciec John Bashobora stał się od razu „szamanem z Bora-bora”. Ten charyzmatyczny afrykański doktor teologii i wykształcony psycholog został wyrzucony aż za Australię na Polinezję, bo to tak fajnie się kojarzy… Bora-bora – Bashobora.

Biedny leming martwi się dziś, że „szaman” zdepcze swoimi niegodnymi czarnymi stopami trawę na Narodowym i że Lewandowski się na tym asfalcie potem poślizgnie (to cytat z forum). Martwi się i tym, że państwo „znów pewnie dopłaci”. Nie warto przy tym sprawdzać, że ojciec Bashobora jednak chodzi w butach, że zna kilka języków i że stadion jest w całości opłacony. Najważniejszy pierwszy krok… opluć i poniżyć.

Martwi się leming też tym, że „szaman” cofnie nasz galopujący do nowoczesności kraj do czasów średniowiecza i że wyciągnie ostatnie pieniądze z portfela babci. Nie przeszkadza to lemingowi bałwochwalić stacje telewizyjne, które utrzymują się z wciskania kitu o wahadełkach, wróżeniu z kart i przepowiadaniu przyszłości przez komicznie przebranych „astrologów”. Leming sam z portfela babci zabiera wszystko, czasami nawet dowód, i tu go rozumiem – trzeba walczyć z konkurencją.

Zupełnie nie dociera do leminga to, że aby te głodujące dzieci w Afryce utrzymać – a fundacje ojca Bashobora, to kilka tysięcy podopiecznych, szkoły i szpitale – to trzeba coś robić. Ciężko to pogodzić ze smażeniem wspomnianej żony na słońcu i wspomnianej kiełbasy na grillu.

Bo leniwy leming na urlop sam by się udał na Bora-bora, a może i postrzelał do kangurów w Ugandzie. Tych jednak w Ugandzie nie ma, jak i nie ma chęci leming pomóc komukolwiek. W Ugandzie jest działający ojciec Bashobora, a przy grillu swojski leming, który na tace nie daje, bo i tak ukradną. Tak się usprawiedliwiając leming nie daje na nic.

Zatem do wielu cech standardowego leminga dołożyłbym inwestowanie w nowoczesne technologie z wyróżnieniem „wirtualnej pomocy”. To taka forma bezobjawowego helpdesku mocno skupiona na szlachetnych intencjach. Ileż to troski w tym o głodne dzieci w Afryce, o wykorzystywane dzieci i kobiety, że o mniejszościach nie wspomnę. Jednak wracając „do rodziców” leming ochoczo pozdrawia panie przy drodze, czasami wykrzykując „skolko?” – bo każda kobieta na poboczu to Rosjanka; gdy mu ktoś wyprzedzi passata walnie sakramentalne „A to pedal”; tylko ojcu jeszcze boi się powiedzieć, żeby nie rzucał na tacę – bo to pewnie na te afrykańskie studnie i tak nie pójdzie...

e_ciemniak
O mnie e_ciemniak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo