Podczas wywiadu wRealu24 rozległy się wystrzały. Szybko okazało się, że to huki petard rzucanych w okna, w których znajdowała się flaga LGBT i wywiad musiał zostać przerwany. Powtórzyła się więc sytuacja sprzed czterech lat, choć wtedy niestety doszło do pożaru.
Reporter Wirtualnej Polski Jakub Bujnik również zwrócił na to uwagę. Jak mówił, sytuacja wydarzyła się niemalże w tym samym miejscu, co cztery lata temu. „Nie dajcie się sprowokować. Czy chcecie za flagę siedzieć w więzieniu?” - mieli apelować organizatorzy.
Przypomnijmy, cztery lata temu doszło do pożaru mieszkania po tym, gdy narodowcy rzucali racami w balkon, na którym znajdowała się flaga LGBT i transparent Strajku Kobiet. Znajdowały się one na najwyższym piętrze, co utrudniło pseudopatriotom zadanie i niestety trafili oni w balkon znajdujący się dwa piętra niżej. Wskutek tego zdarzenia mieszkanie zapaliło się. „Funkcjonariusze użyli granatów hukowych, w ich stronę rzucano doniczkami i kostką brukową. Kilka osób zostało rannych” - pisał wówczas naTemat.
To była masa rac. Jedna za drugą. Huk. W okna waliły te race, w drzwi balkonowe. Wpadły też na balkon – relacjonowała sąsiadka, u której w tamtym czasie znajdowała się dwójka dzieci. Odpowiedzialny za ten czyn Piotr K. usłyszał wyrok 10 miesięcy bezwzględnego więzienia. Został on również zobowiązany do pokrycia kosztów sądowych oraz szkód powstałych po incydencie.
Dwa lata temu flaga
ponownie pojawiła się w tym miejscu, ale tym razem organizatorzy zabezpieczyli się przed działaniami chuliganów i skończyło się jedynie na świeceniu laserami.
Mimo tego pięć miesięcy wcześniej doszło do innego incydentu, podobnego do tego z 2020 roku. Podczas tzw. miesiąca dumy pewna para postanowiła wywiesić tęczową flagę, aby okazać wsparcie dla społeczeństwa LGBT. Skończyło się na wybitej szybie w oknie.
Lubię zwiedzać miejsca, których na pierwszy rzut oka nie widać, ponieważ są jeszcze ciekawsze od tego, co już dobrze znamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo