Michał Gwardyński wkroczył na teren zgromadzenia, po czym zniszczył mienie. Wszystko zarejestrowały kamery Republiki, a przekaz był nadawany na żywo na antenie. Tak działają bojówki Tuska — wyświetlał w tym czasie na pasku realizator.
Telewizja Republika relacjonowała na żywo uroczystości upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej. Była to już 175. miesięcznica odbywająca się pod pomnikiem ofiar tragedii smoleńskiej znajdującym się na warszawskim placu marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak co miesiąc, nie obyło się tam bez manifestacji i wzajemnych prowokacji. W pewnym momencie na teren zgromadzenia wkroczył dziennikarz Telewizji Republika Michał Gwardyński.
Teren wokół pomnika był otoczony przez policję, ale nie udało im się powstrzymać mężczyzny przed wtargnięciem na zamknięty teren. Gwardyński cały czas przypominał, że jest dziennikarzem i powoływał się na prawo prasowe. Wykorzystał tę sytuację do usunięcia z pomnika smoleńskiego napisów, które jego zdaniem umieszczone zostały tam nielegalnie.W tym czasie tłum zaczął skandować „Republika”, a Gwardyński zaczął napierać na manifestantów. Pod pomnikiem doszło do przepychanki. Wkroczył więc zespół antykonfliktowy stołecznej policji. Pracownik Republiki zaczął tłumaczyć, że z nikim się nie szarpał. „Ci ludzie mnie szarpali, nie widziała pani? Pani widzi to, co chce Pani widzieć?” - mówił do policjantki.Po złagodzeniu sytuacji, do dziennikarza podeszło dwóch innych stołecznych policjantów. Jeden z nich zaczął mu tłumaczyć, że umieszczone na pomniku napisy nie stanowiły naruszenia prawa, ponieważ — tu cytat: „Dowództwo Garnizonu Warszawa wyraziło zgodę i nie ma nic przeciwko temu, żeby ktoś tutaj coś wlepił”. Tutaj pragniemy zauważyć, że wspomniane dowództwo jest administratorem obiektu, na którym znajduje się pomnik.
W dalszej części rozmowy policjant zauważył, że to Gwardyński spowodował tutaj wykroczenie, powołując się na artykuł 124 Kodeksu Wykroczeń, który brzmi: „Kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, jeżeli szkoda nie przekracza 800 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”. Do złamania tego przepisu miało dojść wskutek zniszczenia przez Gwardyńskiego umieszczonych na pomniku napisów. Całość relacji dziennikarza mogą Państwo obejrzeć w odtwarzaczu powyżej.
Lubię zwiedzać miejsca, których na pierwszy rzut oka nie widać, ponieważ są jeszcze ciekawsze od tego, co już dobrze znamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura