Żołnierz sił specjalnych w biurze politycznym / Freepik AI
Żołnierz sił specjalnych w biurze politycznym / Freepik AI
Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo
273
BLOG

Niechaj rozgorzeje walka o pokój!

Christopher.Ziyo Christopher.Ziyo Polityka Obserwuj notkę 8
Ogólnie wydaje się, że to co wydarzyło się w Gabinecie Owalnym, jeśli chodzi o klasyfikację jako niewyobrażalną niedorzeczność, trudno przebić. Jednak kiedy tylko zacząłem przyglądać się komentarzom tych, którzy albo z urodzenia mają w sobie jakiś antytrumpowski gen, pomimo tego że jeszcze dekadę temu nikt Trumpa w Polsce nie znał, albo irracjonalnej trumpofobii nabawili się na wskutek zderzenia z aparatem ukrainofilskiej propagandy jaka ogarnęła przestrzeń opinii publicznej od momentu gdy wraży Putin dokonał drugiej inwazji na Ukrainę, moje zdumienie tym jak umysł ludzki potrafi zostać zaburzony przez trybalistyczny sposób postrzegania rzeczywistości przybrało rozmiar jakiego nie pamiętam. Do teraz nie jestem pewien czy ludzie sami z siebie byli w stanie popaść w takie oderwanie od realiów, czy może została uruchomiona jakaś niewyobrażalnych rozmiarów akcja wywiadowcza, która być może, jeśli się temu bliżej przyjrzeć, okazałaby się odkryciem wydziału ukraińskiego aparatu wywiadowczego, które czapką nakrywa nawet legendarne „Olgino”.

Nie chce zajmować się tu politykami. Ja klasy politycznej, zwłaszcza tej dominującej w Europie zachodniej, nie poważam zbytnio. Zdaję sobie sprawę jak bardzo w ich świecie normą stało się tworzenie miraży rzekomej wielkości wszystkiego, co politycznie tworzyli i tworzą. Jest więc oczywiste, że w sytuacji, w której jej stanowczo okazywany antytrumpowski zajob dostaje szansę się wykazać, by „jankeskiego Putina” sponiewierać, instynktownie gotowi są tworzyć na potrzeby swojego dobrego samopoczucia kolejne, w których jawią się jako gromada Napoleonów nie tylko sprowadzających do parteru Trumpa, ale i rozgrywających partnerstwo Xi Jinpinga z Putinem. W ich działaniu widać wszystko z tego, czego można się po politykach spodziewać. Z podekscytowanym tłumem ludzi szarych, którzy żarliwie angażują się w przynależność do obozu zbawców świata od wszystkiego co putinowskie, jest jednak inaczej.

Wydaje się, że ci, którzy nie są bezpośrednimi beneficjentami wszelkich politycznych interesów, które krążą wokół wojny Rosji z Ukrainą, nie powinni mieć trudności z zachowaniem dystansu do tego, co politycy z zasady uprawiają, a co potocznie określa się mianem propagandy. A jednak coś powoduje, że komentując i relacjonując wyjątkowe wydarzenie polityczne, pospolici obywatele brną w zupełnie pozbawione elementarnej logiki tyrady wyjaśniające, że żyrafa ma trąbę, a słoń długą szyję. Cały ten aktyw irracjonalnego antytrumpizmu jaki próbuje nam dzisiaj tłumaczyć, że prezydent Zełenski w Białym Domu osiągnął sukces, zaś gospodarze spotkania byli prowokatorami, a do tego nie mają szacunku do bohaterskiego przywódcy Ukrainy, postradali kompletnie kontakt z rzeczywistością.

Europa zachodnia na fali antytrumpizmu, którego Zełenski pomógł wynieść na wyższy poziom, mamiąc prezydenta Ukrainy pozorami, chętnie korzysta z okazji, by zdetronizować znaczenie USA w Europie i w ten banalny sposób cynicznie osiąga swoje cele. Nierozsądek tych, którzy dali się nabrać na spektakl z Białego Domu, spektakl wielkiego męża stanu Zełenskiego, polega na tym, że USA może zacząć podejmować takie akcje wobec Ukrainy, o których nikomu w Europie się nawet nie śni. Wówczas Europa będzie mogła stanąć nawet na głowie, ale to nic nie pomoże Ukrainie i Zełenskiemu jeśli Jankesi zdecydują się na działania dywersyjne wobec Ukrainy. Oczywiście za Zełenskim stoi ogromny aparat propagandowy państw zachodniej Europy, które na tym buncie Zełenskiego tylko zyskują. Wiedzą, że Zełenski dał się wpędzić w pułapkę i teraz sam musi wierzyć we własna propagandę sukcesu. Trump może w każdej chwili podjąć decyzję o odstawce kwestii ukraińskiej na kilka miesięcy lub nawet kolejny rok i zająć się czym innym. Pokaże w ten sposób Zełenskiemu jak bardzo obiecanki zachodniej Europy nie będą nadążać za potrzebami pola bitwy. Trump może sobie na to pozwolić. Jeśli zagra na wyczekanie, to postara się jeszcze o to, by powrót Zełenskiego do Gabinetu Owalnego nie przypominał nawet w najmniejszym stopniu powrotu męża stanu.

W całej historii praktycznie nie mówi się o potencjalnych ruchach Rosji w odpowiedzi na całą sytuację, a ta przecież mogła w jej obliczu uruchomić przygotowane plany na hipotetyczną wojnę pełnoskalową, które na pewno posiada. Jedynym problemem Trumpa jest to, że jeśli Rosja zdecyduje się uderzyć na Ukrainę w skali przekraczającej wszystko co dotychczas była skłonna robić, to cały świat rzuci się na Trumpa i winę zwali na niego. Póki Zełenski gwarantuje zachodniej Europie pole do robienia na tej wojnie interesu oraz wypychanie USA z naszego kontynentu, póty zawsze będzie miał wsparcie propagandowe ze wszystkich dominujących mediów w Europie (w USA, demoliberalne także chętnie się dołącza), a to wystarczy, by przy urobionym propagandą ludzie Europy zachwyconym bohaterskim prezydentem Ukrainy, interes dobrze się kręcił i na Ukrainie, i w Europie zachodniej. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że Europa zachodnia bardziej nienawidzi Trumpa, niż kocha tani ruski gaz. Dlatego też bez problemu zjednoczy się przeciwko Rosji na rzecz nawet prowadzenia beznadziejnej wojny na czarnoziemach Ukrainy.

Jednak w dłuższej perspektywie Ukraina niczego w ten sposób nie wygrywa. Europa nigdy nie będzie w stanie całościowo zastąpić pomocy USA, a to podstawowy warunek do spełnienia, aby „idea” wojny bez względu na wszystko miała sens. Inną rzeczą jest to, że ta wojna musiałaby się okazać dla Ukrainy w krótkim czasie zwycięska, bo tylko takie zwycięstwo państwom Europy zachodniej uzasadniałoby logikę ich angażowania się w zastępstwo za Stany Zjednoczone. Europy nie stać na zrobienie z wojny na Ukrainie drugiego Afganistanu, więc w takiej układance warunek szybkiego zwycięstwa staje się podstawowym do spełnienia.

Taka konfiguracja, biorąc pod uwagę perspektywę Ukrainy, oczywiście aż prosi się o to, by do pomocy na wojnę z wrażym Putinem zaprosić armie Europy zachodniej. Deklaracje ze strony zachodu już zostały poczynione. Jeśli Stany Zjednoczone zostaną wypchnięte ze sprawy ukraińskiej, Ukraina chętnie wykorzysta wspomniane deklaracje i rozpocznie kampanię nawet nie promującą, a narzucającą udział armii europejskich w wojnie z Rosją. Szans na powodzenie takiej kampanii w oczywisty sposób jest niewiele. Nie mniej jeśli taka opcja faktycznie zaczęłaby być brana w Europie na poważnie, Polska pod żadnym pozorem, nie powinna wchodzić do jakiejkolwiek koalicji mającej ją urzeczywistnić. Jest oczywiste, że wymagałoby się od naszego państwa największego wkładu jeśli chodzi o czynnik liczebności takiego kontyngentu, bo dysponujemy znacznie większymi zasobami ludzkimi na tle pozostałych krajów zachodniej Europy.

Argumentów potwierdzających absurdalność całego tego antyamerykańskiego i antytrumpowskiego przymierza dałoby się znaleźć więcej, ale nie są tu do niczego potrzebne. Zełenski, wbrew temu co wielu niedorzecznie wyznaje, prężąc muskuły w Gabinecie Owalnym niczego wartościowego ani dla siebie, ani dla Ukrainy nie wygrał. Jeśli w krótkim terminie nie wróci do rozmów z Amerykanami przekreśli jeszcze bardziej szansę na jakiegokolwiek typu pozytywne zakończenie w sprawie wojny Rosji z Ukrainą. Kluczowa przesłanka jaką się posługuje, ta o niedotrzymującym umów Putinie, od początku istnienia starcia rosyjsko-ukraińskiego sięgającego roku 2014, w jakimkolwiek porozumieniu z Kremlem nie była ani razu weryfikowana obecnością strony amerykańskiej. Porozumienia z Mińska nie dlatego okazały się putinowską blagą, bo Putin cierpi na przewlekłą pogardę wobec dotrzymywania wszelkich umów, a dlatego, że stroną gwarantującą ich realizację były państwa wobec których, ze względu na ich niemocarstwową pozycję, ale także dlatego że w percepcji Kremla niezdolne są one do jakichkolwiek działań wojennych przeciw Rosji, były i są traktowane przez Putina jak te, z którymi Rosja liczyć się nie musi. Stany Zjednoczone, to nie Francja, to nie Niemcy. Prezydent Ukrainy widząc to po swojemu, czego aktem był jego popis arogancji w Białym Domu, marnuje tylko czas na wpędzanie się w niepotrzebne mu i Ukrainie problemy. Rachunek jest więc prosty. Ukrainie jest potrzeby pokój, a nie beznadziejna, choć na pewno bohaterska wojna z Rosją.  


Przeczytaj także ...

Awantura w Białym Domu - o jedne emocje za daleko

Po tym, co wydarzyło się wczorajszego dnia w Białym Domu, nie ma najmniejszych wątpliwości, że zarysowało to wstęp do całkowitej zmiany kierunku administracji Trumpa w podejściu do Ukrainy. I nie da się tu prognozować czegokolwiek, co mogłoby Ukrainę w tej sytuacji utrzymywać w równie przychylnej rzeczywistości jak ta sprzed rozmowy ...

Christopher Ziyo  •  01.03.2025, 08:25
Udostępnij, polub, skomentuj ...

Na co dzień tak zwany - a niech to - web developer. Monarchię uważam za najlepszy ustrój, konserwatyzm za najwłaściwszą drogę, chociaż nie wiem czy czyni to ze mnie monarchistę i konserwatystę. Za to wiem na pewno, że czuję obsesyjny wstręt do lewactwa i socjalizmu. Najbardziej na S24 lubię ilość "kciuków w dół" przy moich komentarzach. Oceny filmów ⤑ https://ziyocinema.top

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka