Jak można było przewidzieć, bo jest to znaną i praktykowaną od dawna tradycją w całym zachodnim świecie, po raz kolejny pojawiły się wraże prognozy eksperckie zwiastujące katastrofę ekonomiczną państwa, w którym nowo powołana władza z ramienia wyborców nie tych których trzeba, bo niepasujących postępowo-liberalnej „elicie” wszystkiego i wszystkich, chce wprowadzać swoje reformy całkowicie zmieniające kierunek poprzedników. Można było też przewidzieć, bo to też jest znaną i praktykowaną od dawna tradycją, że wszyscy ci, którzy powołują się na tego typu prognozy po raz kolejny zapomnieli o dwóch podstawowych kwestiach. Pierwszą z nich jest to, że wspomniana nowo powołana władza, nie została powołana dlatego, że poprzednia jeśli chodzi o zarządzanie państwem czy przychylanie nieba obywatelom była ideałem, a dlatego, że tym ideałem nie była, a pisząc precyzyjniej, była właśnie katastrofą. Drugą rzeczą jest to, że „ekonomiczne” prognozy bazujące na hasłowych zapowiedziach rzucanych w kampanii wyborczej, każdy wykształcony ekonomista traktuje z przymrużeniem oka, a cała zabawa w zwiastowanie katastrofy, dla tych którzy w tego typu prognozowanie się bawią, jest tylko kolejną możliwością wyciągnięcia ręki z tłumu i krzyknięcia „Panie Boże! Tu jestem!”. No bo cóż właściwie można prognozować na podstawie wyborczych haseł?
Do napisania notki, którą teraz czytacie, sprowokował mnie wpis blogera @atre you zatytułowany „Ekonomiści i przemysłowcy przewidują katastrofalne skutki wdrożenia obietnic wyb. Trumpa”. Na podstawie kilku źródeł polskojęzycznych portali, na które Autor się powołuje, wyraźnie stara się przekonać, że wszystko, co możemy w przywołanych przez niego artykułach przeczytać, prowadzi do wniosku, który zaprezentował w tytule swojej notki. Na tak postawioną sprawę, ku poprawie humoru we wszystkich tych tekstach postanowiłem odnaleźć ów groźnie brzmiący wyraz „katastrofa” i okazało się, że w ani jednym on nie pada. Można go jednak znaleźć w zapowiedzi proponowanego artykułu do przeczytania, która zgodnie z powszechnie panującymi praktykami redakcyjnymi wstawiona została między paragrafy tekstu głównego. Co jeszcze ciekawsze, to to, że wyraz „katastrofa” odnajdujemy w cytacie z Donalda Trumpa, bo wspomniana zapowiedź zaczyna się od cytatu z prezydenta-elekta „Nasz kraj to katastrofa”. Mam z tego w tym momencie małą satysfakcję, bo przecież w powyższym wstępie sam napomniałem, że nowo wybrany prezydent znalazł się tam gdzie się znalazł, z powodu „katastrofy”, do której doprowadziła ekipa jego poprzednika.
Ale przejdźmy do konkretów i większej powagi. Choć prowodyr mojej notki w swoim tekście przytacza zaledwie dwa zagadnienia, to trzeba przyznać, że faktycznie najbardziej istotne z tych poruszanych przez Donalda Trumpa w jego kampanii. Skrótowo chodzi o deportację nielegalnych imigrantów oraz politykę ceł nakładanych na import produktów przede wszystkim z Chin i Europy. Autor na samym początku swojego tekstu zaznacza, że jego zdaniem jest mało prawdopodobne, by Donald Trump chciał w ogóle swoje obietnice wyborcze spełnić (skoro tak, to czemu tak bardzo przejmuje się głosem ekspertów w tej kwestii?). Zakłada bowiem, że jest to nierealne „w warunkach systemu demokratycznego”. Próbowałem nawet przez chwilę się zadumać i odkryć o jaką właściwie tutaj zależność między warunkami systemu demokratycznego a realizacją konkretnych reform Autorowi chodzi. Owszem, wspomina natychmiast, że realizacja ich byłaby tylko możliwa w ramach „zamordystycznej dyktatury”, lecz niestety nie zdecydował się wyjaśnić dlaczego niby plan deportacji nielegalnych imigrantów czy nakładanie ceł mają być jakoby typowe tylko dla tego typu metod sprawowania władzy. Za to bez najmniejszego oporu zapewnia nas, że obietnice Donalda Trumpa „wzbudzają wręcz panikę wśród przemysłowców”. To stwierdzenie wydaje się szczególnie ciekawe, bo po przeczytaniu wspomnianych artykułów trudno odnieść wrażenie, że jest w nich cokolwiek na temat jakiejkolwiek „paniki” dostrzeganej wśród wymienionej grupy. Jest jednak w jednym artykule Business Insider mowa o panice, ale u naszej najwspanialszej Ursuli von der Leyen. Czyżby ominęła mnie jakaś wesoła nowina o tym, że przewodnicząca Komisji Europejskiej zrezygnowała z polityki i stanęła na czele jakiegoś przedsiębiorstwa? Pozostawiając na boku tą głupkowatą ironię, warto jednak wspomnieć o jakiej panice mowa. Zacytujmy więc ów fragment, w której się pojawia.
"Jedynym, co można wywnioskować z wypowiedzi Trumpa jest to, że uczynił z nieprzewidywalności narzędzie polityczne. Trump nie zdążył objąć urzędu, a von der Leyen już zdążyła spanikować tak, że obiecała kupowanie amerykańskiego LNG. Sojusznicy prześcigają się w obietnicach."
Jak na mój rozum, to akurat ta panika służy Donaldowi Trumpowi, a nie szkodzi czy to jemu, czy amerykańskiej gospodarce. Jak się ma to więc do tytułu notki Szanownego blogera @atre you? Jak widać Jego wpis już u samego początku nosi wszelkie znamiona przewrażliwionego w treści materiału propagandowego, a nie tekstu rzetelnie omawiającego materiały źródłowe, którymi Autor się posłużył. Swobodna interpretacja w postaci tytułu notki jedno, a w tekstach źródłowych nic się z tym tytułem nie zgadza.
Ale zajmijmy się też merytorycznie treściami wspomnianych artykułów. A właściwie na wpół merytorycznie, bo nie będę wszak polemizował z ekspertami, bo ci po prostu zgodnie z porządkiem ograniczającym się do wybranych zagadnień słusznie wskazują na potencjalne zagrożenia ze strony rozwiązań proponowanych przez Donalda Trumpa. Jednak obowiązkiem jest jednak przy tym wspomnieć, że zastosowana w tych artykułach metoda koncentrowania się zaledwie na subiektywnie wybranych aspektach, bez uwzględniania szeregu innych zapowiadanych reform przez prezydenta-elekta, nie powinna być w najmniejszym stopniu traktowana jako kompleksowa ocena tego, co nowojorski biznesmen ma do zaproponowania Ameryce, a więc zapowiadanie jakiejś „katastrofy” wydaje się w wykonaniu Autora dość niegrzecznym, by nie napisać knajackim zabiegiem. Ni mniej ni więcej, to co bloger @atre you „uprawia” w swojej notce, jest dalece nieuczciwe wobec jego czytelników, bo przenośnią pisząc, krzycząc „Uwaga, terrorysta!” pokazał palcem, że Trumpowi spod pazuchy wystaje rewolwer, ale jednocześnie milczy na temat tego, że w kieszeni Trump trzyma policyjną odznakę. Zapytam żartobliwie więc: „No jak tak można?!”.
Nie byłoby żadnym problemem przedstawić niekrótką listę obietnic Donalda Trumpa (nawet omówić je szczegółowo), które będą miały pozytywny wpływ nie tylko na budżet Stanów Zjednoczonych, ale także na szereg innych aspektów, które w nowym trumpowskim wydaniu będą Amerykanom przynosić korzyści. Sama tylko redukcja biurokracji, a także deregulacja oraz optymalizacja wydatków, jakimi ma się zająć powołany przez Trumpa zespół, tzw. „Departamentu Efektywności Rządu”, na którego czele stoi Elon Musk, wprowadza tak rewolucyjne zmiany w zarządzaniu finansami państwa, że przewidywana oszczędność z tego tytułu, w zależności od stopnia powodzenia, ma przynieść od 1 do 2 bilionów dolarów. Jeśli nawet to przesadzona prognoza, to 400 miliardów dolarów na obsługę zapowiadanej deportacji nielegalnych przybyszy, którą straszy nas w swojej notce bloger @atre you, nie wydaje się jakimkolwiek argumentem mającym moc trafnej diagnozy zapowiadającej jakąkolwiek „katastrofę”. Inną kwestią, o której warto wspomnieć, a która dyskredytuje zasadność wszelkich obaw o nadciągające nieszczęście Amerykanów, może być nie mniej ważna obietnica stojąca za popularnym hasłem trumpowskiej kampanii „Drill, baby, drill”. Obok postawienia kresu "zielonym" politykom i regulacjom środowiskowym, które mają wręcz dewastujący wpływ na potencjał amerykańskiej gospodarki, co w konsekwencji wpływa negatywnie na rozwój niemal wszystkich jej sektorów, obejmuje ona także zwiększenie wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego na terenie Stanów Zjednoczonych. A przecież tego jest znacznie więcej.
Podsumowując notka blogera @atre you, dotyka zaledwie dwóch proponowanych przez nowego prezydenta USA polityk, a nawet przecież i one w konsekwencji nie przynoszą jedynie strat, bo koszty jakie wymienia tylko Raport FAIR (Federation for American Immigration Reform") z 2023 roku – dotyczący ponoszonych przez amerykański budżet wydatków z powodu nielegalnej imigracji, to kwota rzędu około 150-ciu miliardów dolarów rocznie. Jeśli wziąć tylko pod uwagę fakt, że „poetyka” w tej w kwestii jaką dzięki administracji Bidena zostało obarczone amerykańskie społeczeństwo, zrzucała na nie z roku na rok co raz większe obciążenia, to gdyby ją kontynuować, w ciągu jednej kadencji mogłaby nawet przynieść wydatki rzędu dwukrotnej sumy kosztów wspomnianej deportacji, którą @atre you chce Amerykanów straszyć. A co z bezpieczeństwem na ulicach nie tylko jankeskich metropolii; co z rosnącą przestępczością z udziałem wciąż i wciąż przekraczających granice USA kryminalistów z południa? Jeśli Autorowi omawianego przeze mnie tekstu brakuje wyobraźni, to niech spojrzy na ulice dowolnego wielkiego miasta w Polsce i przyjmie do wiadomości, że będzie miał przed sobą odbicie lustrzane tragedii z jaką mierzą się na co dzień amerykańscy obywatele.
Kończę tutaj, bo można by pisać i pisać. Jak bloga prowadzi się po to, by było rzeczowo, a nie propagandowo, to nie ma z tym wówczas żadnego problemu. Polecam zatem blogerowi @atre you, by zrezygnował z niepotrzebnego straszenia wszystkich Trumpem, tym bardziej, że czyni to w bardzo nieznośnej formie, szerząc po prostu narrację strachu mającą cechy mało zdolnej propagandy. Ani to ciekawe, ani poważne.
Przeczytaj także ...
Udostępnij, polub, skomentuj ...
Na co dzień tak zwany - a niech to - web developer. Monarchię uważam za najlepszy ustrój, konserwatyzm za najwłaściwszą drogę, chociaż nie wiem czy czyni to ze mnie monarchistę i konserwatystę. Za to wiem na pewno, że czuję obsesyjny wstręt do lewactwa i socjalizmu. Najbardziej na S24 lubię ilość "kciuków w dół" przy moich komentarzach.
Jeśli chcesz zobaczyć jaki ze mnie cham i prostak, faszysta-ekstremista i nieuk, to zapraszam także tutaj ⤑ https://www.salon24.pl/u/chrisziyo/komentarze/
Oceny filmów ⤑ https://ziyocinema.top
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka