Wyścig na populistyczne obietnice dwóch największych w Polsce partii zaczął przybierać wymiar całkowicie bezrozumnej nawalanki, w której dłuższa perspektywa jawi się jak problem, którym nie warto sobie zaprzątać głowy. Liderzy obu przodujących w sondażach ugrupowań wydaje się zapomnieli, że Polska to kraj na dorobku, będący jeszcze daleko w tyle od ideału jaki nie tylko im, ale i Polakom marzy się w głowach. I chociaż obietnice Donalda Tuska można traktować z przymrużeniem oka, bo ten na wygraną w wyborach jego partii ma szanse nikłe, to obietnice Prezesa Kaczyńskiego obowiązkiem jest traktować z najwyższą powagą i gdy szef PiS-u daje w kampanii upust swojej wierze w idylliczny stan finansów polskiego państwa oraz jego gospodarki, można istotnie się zaniepokoić.
Problem z Kaczyńskim na tym etapie jest taki, że on uwierzył, że jego dotychczasowe działania i plany jakie ma na przyszłość zrealizować, świadczą o tym, że Polska stała się państwem dobrobytu niemal równym poziomowi z jakim kojarzony jest ubiegłowieczny model dobrobytu ze snów Polaka aspirującego do statusu obywateli z grona najwyżej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. Jemu naprawdę wydaje się, że ten zauważalny wzrost poziomu życia w Polsce z ostatnich lat, to oznaka, że w Polsce dokonał się skok cywilizacyjny pozwalający bez żadnych zahamowań prowadzić politykę socjalnej redystrybucji i państwa aż nadopiekuńczego. W wielu kwestiach zasadnym jest zgodzić się z prowadzoną polityką prospołeczną przez rządy PiS, ale tylko taką, która z jednej strony ze względu na sporych rozmiarów ubóstwo była konieczna, a z drugiej ze względu na osiągnięcia gospodarcze Polaków, bo nie polskich polityków czy partii politycznych, możliwa do wprowadzenia bez jakiś dających się odczuć negatywnych konsekwencji jeśli chodzi o finanse państwa. Jednak takich rzeczy nie ma dużo, a nasze położenie geopolityczne powinno polskich polityków powstrzymywać przed przekraczaniem pewnej granicy w sztucznym budowaniu raju Polakom. Stosunek Prezesa do wieku emerytalnego i jego próba raz na zawsze zablokowania możliwości jego podnoszenia, to jest pomysł dla Polski naprawdę niebezpieczny. Politycy Prawa i Sprawiedliwości otumanieni chwilowym wzrostem wpływów podatkowych, ze względu na masową imigrację ukraińskich uchodźców, sprawdzanych tu od lat pracowników także z Azji, czy nawet Afryki, nie wspominając już o wcześniejszym napływie Ukraińców do Polski, błędnie traktują jako gwarant stałej poprawy kondycji finansowej państwa, która ma uwiarygadniać bezrozumne, podyktowane tylko i wyłącznie interesem politycznym rozdawnictwo oraz rozszerzanie polityki społecznej o kolejne przywileje do wszystkiego i dla wszystkich. Nasza władza wpadła w jakiś irracjonalny trans budowania w Polakach przeświadczenia, że ci gotowi są swoją pracą utrzymać niemal wszystkie możliwe do spełnienia elementy wymarzonego państwa opiekuńczego, w którym dobrobyt i status życia nie zależy od pracy, ambicji i potrzeby awansu społecznego, a od prostej decyzji na szczeblu politycznym. Nikt z rządzących nie pochyla się nad tym jak tego typu praktyki wpływają na zmianę mentalności w społeczeństwie i jak negatywne skutki może to w dłuższej perspektywie przynieść. Po raz kolejny mamy do czynienia z sytuacją, w której nowo pojawiający się "boom" pozytywnie oddziałujący na statystyki ekonomiczne polskiej gospodarki traktowany jest nie jako baza do budowania bezpieczeństwa finansowego państwa, a jako zjawisko uprawniające do trwonienia jego efektów, na krótkotrwałe i krótkowzroczne realizowanie interesu politycznego. Możliwości stałego napływu imigrantów zarobkowych w pewnym momencie się skończy. Osiągnie się pułap, który wypełni potrzeby polskiej gospodarki i wówczas państwo będzie musiało wszystko utrzymywać, ale już bez możliwości wzrostu wpływów budżetowych. Jest czymś zupełnie niewyobrażalnym do zrozumienia, że politycy obozu rządzącego zamiast kreować politykę, która w trudnej dla Polski sytuacji demograficznej oraz naszego trudnego położenia geopolitycznego maksymalnie wykorzysta potencjał gospodarczy kolejnych pokoleń Polaków, kreuje politykę, która uczy, że w Polsce potrzebny Polakom sukces gospodarczy będą mogli osiągnąć niewielkim na tle innych krajów nakładem pracy. Czy jest ktoś kto jest w stanie uświadomić polskim politykom, że sukcesy gospodarcze Polski ostatnich lat nie stworzyły z nas ani Norwegii, ani Szwecji, która ponad pół wieku temu właśnie dzięki sukcesowi gospodarczemu, ale wynikającego z reform wolnorynkowych, a nie dodruku pustego pieniądza i pożyczek, mogła i zdobyła się na pójście drogą państwa dalece opiekuńczego? Prezes Kaczyński i co mnie w sumie zdumiewa, pozwalający na to premier Morawiecki, realizują zupełnie nie pasujący do sytuacji Polski w świecie model państwa nadopiekuńczego. Najwyżej rozwinięte gospodarki krajów Europy zachodniej i północnej posiadające różnego rodzaju źródła zasilające budżety ich państw, których Polska nie posiada i posiadać nie będzie, mają znacznie większą możliwość radzenia sobie z nieoczekiwanymi kryzysami. Polski nieposiadającej konkretnych zasobów nie stać na to, by takich kryzysów się nie obawiać. Każdy kolejny kryzys, a z tym że takie będą trzeba się w każdej chwili liczyć, będzie dotykał nas bardziej i przynosił znacznie gorsze konsekwencje, co da się przecież zobrazować choćby tylko ostatnim najwyższym w Europie wzrostem inflacji jaki dotyka nasz kraj z powodu kryzysu wojennego na Ukrainie czy wcześniejszego, wywołanego przez COVID. To jest właśnie realny i wręcz aksjomatyczny wskaźnik potwierdzający, że nieustępliwe realizowanie nadopiekuńczej polityki do sytuacji i potrzeb obecnej Polski zupełnie nie pasuje. Miraż "dobropisu" , który tworzony jest Polakom przez obecną władzę i dalsze urozmaicanie go o kolejne przywileje, to ostatnia rzecz, której Polacy obiektywnie potrzebują. Kiedy zapasy możliwego rozdawnictwa Prezesowi Kaczyńskiemu się skończą, Polacy mogą zacząć dostrzegać jednak rzeczywistość. Politycy partii rządzącej powinni o tym pomyśleć zanim sami staną się ofiarą swojej szczodrej polityki.
Na co dzień tak zwany - a niech to - web developer. Monarchię uważam za najlepszy ustrój, konserwatyzm za najwłaściwszą drogę, chociaż nie wiem czy czyni to ze mnie monarchistę i konserwatystę. Za to wiem na pewno, że czuję obsesyjny wstręt do lewactwa i socjalizmu. Najbardziej na S24 lubię ilość "kciuków w dół" przy moich komentarzach. Jeśli chcesz zobaczyć jaki ze mnie cham i prostak, faszysta-ekstremista i nieuk, to zapraszam także tutaj ⤑ https://www.salon24.pl/u/chrisziyo/komentarze/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka