Londyńskie „Wiadomości” założone w 1946 roku (pierwszy numer okazał się 7 kwietnia 1946 r.) przez Mieczysław Grydzewskiego, były kontynuacją wydawanych w czasie wojny „Wiadomości Polskich” i swego rodzaju kontynuacją przedwojennych „Wiadomości Literackich”.
W „Wiadomościach” Grydzewski zgromadził niemal wszystkie znaczące emigracyjne pióra. W tygodniku na tematy polityczne pisywali Zygmunt Nowakowski, Tymon Terlecki, Adam Pragier, Ignacy Matuszewski, Tadeusz Bielecki i Jędrzej Giertych. Obecni byli w nim najbardziej popularni pisarze , poeci i historycy : Stanisław Cat-Mackiewicz, Józef Mackiewicz, Melchior Wańkowicz, Gustaw Herling-Grudziński, Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Marian Hemar, Józef Łobodowski, Marian Kukiel, Wacław Zbyszewski, Aleksander Bergman, Michał Sokolnicki i Władysław Anders.
Zapewniając pismu szeroki krąg współpracowników o bardzo różnych genealogiach politycznych, biografiach i doświadczeniach Redaktor mógł myśleć o dotarciu do całej emigracyjnej inteligencji. Budował tygodnik z pełnym przekonaniem, że stanie się on pismem o uniwersalnym przesłaniu, które dotrze do większości i przez większość zostaną zaakceptowane.
Tak też się stało, ale czynnikiem decydującym nie był jedynie zespół piszących, ale przede wszystkim przesłanie polityczne pisma. „Łamy naszego pisma – pisał Grydzewski w pierwszym numerze – są otwarte dla pisarzy wszystkich obozów jak my służących sprawie swobody myśli i słowa. Pragniemy według naszych najlepszych intencji zapewnić możność wypowiadania się tym którzy piórem walczą o wolną, cała i niepodległą Polskę”.
Programem „Wiadomości” miał być więc sprzeciw wobec ładu pojałtańskiego, i związanym z nim zmianom terytorialnym dokonywanym bez zgody zainteresowanych państw oraz podziałowi Europy na strefy wpływów, co skazywało Polskę na utratę suwerenności i zależność od Moskwy. Z czasem kształt granicy zachodniej zyskał aprobatę emigracji, opatrzoną jednak znamiennym zastrzeżeniem. W „Wiadomościach” tak sformułował je Zygmunt Nowakowski: „Nabytki zachodnie w całej ich rozciągłości są słusznym, choć tylko częściowym odszkodowaniem, lecz nie za Lwów i nie za Wilno, tylko za straszliwe zbrodnie niemieckie, których ofiarą padła Polska. Te nabytki są dziełem sprawiedliwości. Należą się one nam jako zadość uczynienie, choć nie naprawią krzywd zadanych Polsce przez Niemcy".
Jałta oprócz wymiaru politycznego miała wedle redakcji „Wiadomości” także wymiar etyczny – była dowodem zdrady i wiarołomstwa Zachodu, sprzeniewierzeniem się danemu słowu i złamaniem sojuszniczych zobowiązań. Była także wielkim zawodem dla emigracji, która pobyt w Wielkiej Brytanii traktowała jako praktyczną naukę demokracji. Podpatrzonych wzorów nie dane było przywieźć do kraju, gdyż Polska za przyzwoleniem Zachodu znalazła się w orbicie Kremla, co oznaczało przerwanie okcydentalnych tradycji i inspiracji polskiej kultury.
Grydzewskiemu zdecydowanie obca była myśl zaakceptowania w najmniejszym choćby stopniu sytuacji politycznej w kraju po zakończeniu wojny. Stąd z niezwykłą konsekwencją dyskredytowano politykę Mikołajczyka, który decydując się na przyjazd do Polski legitymizował porządek jałtański i nowe komunistyczne władze. Jego ponad dwuletnia, zakończona fiaskiem oraz sromotną ucieczką, próba oporu przeciw całkowitemu zawładnięciu Polski przez komunistów, dała redakcji „Wiadomości” asumpt do potwierdzenia tezy o graniczącym ze zdradą politycznym bezsensie decyzji firmowania Jałty, utwierdzała również w przekonaniu o konieczności bezwzględnego sprzeciwu i protestu. Temu twierdzeniu sprzyjało również rozpowszechnione przekonanie o możliwości wybuchu III wojny światowej.
Przyjęcie postawy nie aprobującej rzeczywistości krajowej wpływało na stosunek do Stanisława Mikołajczyka, którego działania były na rękę polityce angielskiej i amerykańskiej, usiłującym – jak pisał Wacław Zbyszewski – „wmówić w świat”, że „polska została wyzwolona, zjednoczona, obdarzona prawdziwą demokracją”. W konsekwencji Zbyszewski powątpiewał w możliwość wprowadzenia w życie postanowień jałtańskich bez „kapitulacji Mikołajczyka”. Stąd był już tylko krok do ponownego zarzutu zdrady i kontynuowania „najgorszych tradycji targowickich”.
Nic więc dziwnego, że „Wiadomości” powitały powracającego na obczyznę Mikołajczyka ostrym, operującym pojęciem zdrady, artykułem Ignacego Matuszewskiego, którego konkluzja brzmiała: „Nie ze zdradą jednak w łonie narodu mamy dziś do czynienia – tylko z lichym zdrajcą, z grupką nic nie znaczących podłych ludzi. Pan Mikołajczyk i jego towarzysze – Stańczyk, Popiel, Drohojowscy – to nie żaden prąd w narodzie polskim. To nie kierunek polityczny – to zwykła nikczemność. To nie zdrada. To zdrajcy”. Powyższy passus wywołał tak gorącą dyskusję, że w sprawie wypowiedział się sam Grydzewski , który napisał: „Dossier p. Mikołajczyka zawiera takie bagatelki, jak podpisanie rozbioru własnego kraju, ugoda z sowiecką agenturą, przejście do porządku nad losem władz Polski podziemnej, przymusowe przesiedlenia Polaków z ziem zagrabionych przez Rosję, odebranie obywatelstwa polskiego najzasłużeńszym dla sprawy polskiej ludziom” .
Artykuł Matuszewskiego odegrał bardzo istotną rolę w kreowaniu niezłomnej postawy emigracji polskiej. Powrót Mikołajczyka z Polski, zatrzaśnięcie się żelaznej kurtyny i zwrot ku przyspieszonej sowietyzacji Polski potwierdziły najgorsze przewidywania przyszłości, formułowane przez „Wiadomości”. Grydzewski po określeniu się wobec „sprawy Mikołajczyka” przez następne lata utrzymywał duży, zrozumiały zresztą, dystans do kraju. Odcięcie od kraju nie pozwalało na branie udziału w jego coraz bardziej mniej znanym życiu. „Wiadomości” w coraz większym stopniu poczęły odbijać angielskie dylematy rodaków, żyjąc problemami wychodźstwa stanowiącymi podstawę istnienia pisma.
„Wiadomości” zdecydowanie opowiadały się za emigracją walki, a nie emigracją kompromisu. „Nie wolno nam ulegać – pisał Tymon Terlecki – ulec przeżywanej przez kraj psychozie nowego pozytywizmu. Emigracja jest z istoty swej antypozytywistyczną, jest – niech padnie to nadużyte, zszargane i jakże mało ścisłe słowo – romantyczna, idealistyczna. Emigracja sięga poza istniejącą rzeczywistość, aspiruje do rzeczywistości innej. Jest taka – buntownicza i nieprzekupna. Albo jej w ogóle nie ma”.
Równocześnie Grydzewski stał na stanowisku bezwzględnego nieangażowania się w wewnętrzne rozgrywki polityczne emigracji. Tygodnik był ponad waśniami, tradycyjnie użyczając swych łamów autorom różnych proweniencji, nie dopuszczając jednak do gwałtownych polemik między przedstawicielami poróżnionych stron. Wynikało to z krytycznego stosunku do emigracyjnych polityków, wiecznie kłócących się i zapominających o interesie narodowym. Do Grydzewskiego miano o to pretensje, a wyrażał je m.in. Zygmunt Nowakowski, pisząc do Redaktora: „To jest eskapizm, który decyduje o niepopularności pisma”, co było zupełnym nieporozumieniem, gdyż „Wiadomości” od początku cieszyły się wielką popularnością, od lat 50. przeradzającą się stopniowo w wymiar instytucjonalny. Tygodnik, będąc tożsamy ze stylem myślenia emigracyjnej inteligencji, w dużej mierze przyczynił się do wykształcenia swego rodzaju etosu emigracji. Można powiedzieć o jedności pisma i całej niezłomnej emigracji.
Emigracja zdawała sobie sprawę, że do trwania konieczna jest pamięć o własnej genezie, która określała jej współczesność i przyszłość. Zmiana przekonań równała się – zdaniem autorów „Wiadomości” – przekreśleniu przeszłości, a więc daniny krwi i poświęceń, których wspomnienie nadal było żywe. Martyrologia stanowiła jeden z podstawowych czynników konstytuujących etos emigracji. Tłumaczy to też powody, dla których Związek Sowiecki, jako miejsce tragicznych losów wielu emigrantów, był obszarem powszechnego zainteresowania. Wedle szacunkowych danych w końcu lat czterdziestych w Wielkiej Brytanii mieszkało ok. 70 tysięcy osób przebywających w czasie wojny w ZSRS, które ewakuowały się z armią gen. Andersa.
Do końca lat 40. wyszły drukiem wszystkie najwybitniejsze książki biorące za podstawę doświadczenia Polaków w Rosji - świadectwa Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Beaty Obertyńskiej, Józefa Czapskiego, gen. Andersa. Większość z nich ukazało się we wstępnej postaci najpierw w „Wiadomościach”. Wspomnienia, publicystykę historyczną i bogaty dział recenzji uważał Grydzewski za najistotniejszy obok prozy, także penetrującej przeszłość, materiał przynoszony przez pismo. W rozmowie na ten tematy powiedział: „Wydaje mi się, że nawiązywanie do konkretnej przeszłości jest rzeczą bardziej realną niż jałowe pogrążanie się w niewiadomej przyszłości. I ostatecznie cała wielka literatura oparta jest na takim właśnie wspominkarstwie. Czymże, jak nie wspominkarstwem, jest „Pan Tadeusz”, „Beniowski” lub „Trylogia”. Grydzewski dbał o „eklektyczny” dobór publicystyki i wspomnień. W 1949 roku wiele miejsca zarezerwował na artykuły poświęcone myśli narodowej wywołane dziesiątą rocznicą śmierci Romana Dmowskiego. Prawem przeciwwagi obecny musiał być Piłsudski. Wspominali go jego współpracownicy i admiratorzy - Tadeusz Alf-Tarczyński, Ferdynand Goetel, Wacław Jędrzejewicz, Mieczysław Lepecki, Stanisław Mackiewicz.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura