W styczniu 1949 roku Radio Madryt rozpoczęło nadawanie polskich audycji.
Wkrótce po zakończeniu II wojny światowej Józef Łobodowski przedstawił rządowi RP w Londynie projekt utworzenia w Madrycie polskiego ośrodka politycznego i propagandowo-kulturalnego.
Jakkolwiek Hiszpania nie uznała rządu gen. Sikorskiego, to nie zlikwidowała polskiej placówki w Madrycie. Dopiero w styczniu 1942 roku pod naciskiem III Rzeszy rząd hiszpański w styczniu 1942 roku nakazał zamknąć polskie poselstwo w stolicy. Gdy po kilku miesiącach zaproponował wznowienie stosunków dyplomatycznych rząd RP tę propozycję odrzucił, uznając, iż „losy gen. Franco są przesądzone i nie tylko nie należy się z nim wiązać, ale nawet rozmawiać”. W listopadzie 1943 roku wzajemne relacje zostały ponownie nawiązane „jako konsekwencja powrotu Hiszpanii do polityki non-belligerance, do neutralności”.
Po cofnięciu w lipcu 1945 roku uznania rządu RP przez tzw. sojuszników zachodnich, rząd hiszpański nie zamierzał pójść w ich ślady i nadal utrzymywał stosunki z legalnymi polskimi władzami. Posłem RP w Madrycie był Józef Potocki.
Inicjator powołania polskiej placówki w Madrycie Józef Łobodowski urodził się w 1909 roku w Purwiszkach, a dzieciństwo spędził w Rosji. Po powrocie do Polski zamieszkał w Lublinie, gdzie podjął studia na KUL. Po tym jak związał się z lewicą sympatyzującą z KPP, został z uczelni relegowany. Na przełomie 1935 i 1936 roku zerwał z komunizmem i został zwolennikiem ruchu prometejskiego.
Po wojnie polsko-niemieckiej przedostał się do Francji, a po jej klęsce próbował przedostać się przez Hiszpanię do Wielkiej Brytanii. Zatrzymany spędził półtora roku w hiszpańskim więzieniu. Po uwolnieniu osiadł w Madrycie, gdzie stał się jednym z aktywnych członków tamtejszej Polonii.
Koncepcja rozszerzenia radiowej propagandy antykomunistycznej i antysowieckiej na inne kraje wyszła bezpośrednio z najbliższego otoczenia gen. Franco. Hiszpanie gwarantowali stronie polskiej całkowitą niezależność. „Nam powiedziano: – wspominał Łobodowski – Prowadźcie audycję, jak chcecie, byle wasza propaganda chwyciła i robiła swoje w kraju”.
Kluczowe pertraktacje z rządem hiszpańskim na temat utworzenia audycji polskich w radiu hiszpańskich rozpoczęły się w pierwszej połowie 1948 roku. Powstanie audycji było efektem „dwuletnich starań poselstwa – napisał Józef Potocki, polski poseł w Madrycie – oraz rozmów prowadzonych z kierowniczymi czynnikami” hiszpańskimi. Ostateczna zgoda zapadła „na skutek bezpośredniej decyzji gen. Franco”.
Audycje zaczęto nadawać w dniu 12 stycznia 1949 roku na falach krótkich 32,02 o godzinie 18.30. Trwały one 30 minut. Pierwszy kierownikiem madryckich audycji został przedwojenny pracownik Polskiego Radia, Karol Wagner, wskazany przez rząd emigracyjny w Londynie. Na mocy porozumienia MSZ i MSW, Wagner został przydzielony do MSW, a jego bezpośrednim przełożonym był gen. Tadeusz Komorowski.
Pierwotnie audycja składała się z biuletynu informacyjnego, komentarza prasowego oraz pogadanki. Biuletyn i dwie pogadanki w tygodniu przygotowywał Marian Szumlakowski, były poseł RP w Madrycie. Pozostałe redagował Józef Łobodowski, który także był autorem większości komentarzy prasowych. Poza nimi pogadanki przygotowywali także: Józef Potocki, ks. Marian Walorek, kierujący Polską Misją Katolicką w Madrycie. W zespole znaleźli się również: Stanisław Rylski, Karolina Babecka-Borell, Kazimierz Tylko-Dobrzański oraz później Wojciech Zaleski, kolejny szef zespołu.
Powstanie audycji zostało powitane z entuzjazmem przez Polaków w kraju. Od października 1949 roku do redakcji zaczęły napływać co tydzień „dziesiątki” listów od słuchaczy z ujarzmionej przez komunistów Polski. Źródłem sukcesu audycji, poza podawaniem prawdziwych informacji, było unikanie „taniej propagandy i przesadnego optymizmu”. Uznano bowiem trafnie, iż w zwalczaniu propagandy komunistycznej „bronią najbardziej podstawową i decydującą jest szczere i zdecydowane zastosowanie ideologii chrześcijańskiej”. Nie stawiano na działanie, ale planowano „skłaniać (…) do oporu pasywnego w przeciwieństwie do odruchów gwałtownych”.
Charakteryzując kierunek polityczny audycji Józef Potocki podkreślał: „1) antykomunizm we wszystkich formach odpowiednio dostosowany do potrzeb polskiego terenu, 2) przypominanie i obrona wielkich wartości i zasad we wszelkich przejawach życia i m.in. w stosunkach i polityce międzynarodowej, 3) popieranie w zakresie międzynarodowym polityki liberalizacyjnej w przeciwieństwie do neutralizmu, który nie tylko chce poświęcić nasze kraje, ale kryje w sobie niemałe niebezpieczeństwo dla Zachodu, 4) podkreślanie wzmagającej się potęgi Stanów Zjednoczonych we wszystkich dziedzinach i tempie tego wzrostu, przekraczającego o wiele tempo sowieckie. Równocześnie stwierdzenie, że wraz z rozwojem materialnym musi iść w parze poczucie sprawiedliwości i odpowiedzialności moralnej, które w Stanach Zjednoczonych również się wzmaga”.
Na podstawie docierających listów z kraju można było wywnioskować, iż największą popularnością cieszyły się programy autorstwa Karola Wagnera i Józefa Łobodowskiego. O popularności audycji świadczy m.in. poniższa anegdota: w centrum Warszawy jeden mężczyzna zaczepia innego, pytając się która godzina. Ten zadziera głowę, patrzy w górę i odpowiada: „dochodzi siódma”. „Skąd pan wie, w ogóle nie spojrzał pan na zegarem” – pyta pierwszy. „To nie było potrzebne – odpowiada drugi – Patrz pan – wszyscy zamykają okna, to znaczy, że zaraz usłyszą: „Tu mówi Madryt!, a więc dochodzi siódma”.
Przestraszone popularnością audycji władze komunistyczne rozpoczęły jej zagłuszanie oraz wprowadziły kontrolę korespondencji wysyłanej zagranicę. To zagłuszanie było na tyle skuteczne, iż członkowie polskiego zespołu poprosili Hiszpanów o przyspieszenie budowy nowych instalacji nadawczych. Zostało to zrealizowane dopiero w połowie lat 60., kiedy to dwukrotnie zwiększono moc nadajników hiszpańskiego radia.
Analiza otrzymywanych w latach 50. listów pozwalała wysunąć wniosek, iż „aczkolwiek zainteresowanie w audycjach najwidoczniej się utrzymuje (…) to jednak zwiększa się u jednych znużenie, a znowu u innych tendencja do gwałtowniejszych reakcji. Są to objawy zrozumiałe w świetle zwiększającej się presji sowieckiej, ale są one niemniej niepokojące, - toteż w audycjach zwracamy szczególną uwagę na wszystko, co dotyczy utrzymania w kraju moralnego frontu w obliczu piętrzących się zasadzek i trudności i na znaczenie jakie przetrzymanie tych tak ciężkich prób mieć będzie również w całokształcie przyszłego odrodzenia europejskiego”.
Informacje zawarte w listach od słuchaczy nagłośnione zostały przez artykuł w „Manchester Guardian” z 4 kwietnia 1951 roku, w którym poza zacytowaniem fragmentów kilku listów, zaznaczono, iż w przeciwieństwie do Radia Głos Ameryki, słuchanego w kraju przez warstwy średnie oraz polskich audycji BBC, słuchanych przez inteligencję, audycje Radia Madryt słuchają wszyscy, także „szerokie masy chłopów, robotników i młodzieży”. Wysoka ocena madryckich audycji spowodowana była zdecydowanym ich antykomunizmem oraz faktem, iż zajmowały się przede wszystkim sprawami wewnętrznymi kraju.
Osłabienie popularności audycji w latach 50. wiązało się z powstaniem Radia Wolna Europa, dysponującym nieporównywanie większymi środkami finansowymi i szerokim gronem współpracowników. Trudna sytuacja ekonomiczna Hiszpanii nie pozwalała na wystarczające finansowanie polskich audycji. Pensje wypłacane członkom polskiego zespołu były na tyle niskie, iż zmuszały ich do poszukiwanie dodatkowych źródeł zarobków, co musiało odbijać się na jakości audycji. Nie zgodzono się na poszukiwanie innych możliwości finansowych, słusznie uważając, iż „siłą naszej audycji nie jest bowiem jej doskonałość techniczna, szybkość informacji, rozmaitość itd., ale zupełna niezależność”. Audycja otrzymywała jedynie skromną dotację ze Skarbu Jedności Narodowej oraz składek emigrantów.
Ważnym momentem w historii RWE był dzień 28 września 1954 roku, kiedy to rozpoczęto nadawać relacje Józefa Światły. Audycje z jego udziałem przyniosły RWE lawinowy wzrost liczby słuchaczy oraz wielką popularność.
Czynnikiem ograniczającym popularność polskich audycji Radia Madryt był także sceptyczny stosunek jego zespołu do wydarzeń 1956 roku w Polsce i na Węgrzech. Józef Łobodowski „szalenie się ścierał, fizycznie nieomal, z przedstawicielami audycji węgierskiej, którzy widzieli w tym odruchu Węgier możliwość wyrwania się z sowieckiego obozu. Przekonywał ich, że to jest tak jak powstanie warszawskie, że nie ma szans żadnych, że zostanie zdławione. Węgrzy skakali mu do oczy” – wspominał jego współpracownik Kazimierz Tylko.
Realna ocena sytuacji na Zachodzie „doprowadziła nas do wniosku, że na żadną pomoc liczyć nie możemy i dlatego wezwaliśmy kraj do zachowania spokoju. (…) Systematycznie, dzień po dniu zarówno w końcu czerwca i w początku lipca, po zrywie poznańskim, jak i na jesieni po wydarzeniach październikowych i powstaniu węgierskim wzywaliśmy jasno, mocni i stanowczo do zachowania spokoju”.
Redakcja nie podzielała jednak pełnego optymizmu stanowiska RWE wobec zmian w Polsce w 1956 roku, słusznie uważając je za jedynie zmianę taktyki, a nie szansę na zwiększenie wolności w kraju. Ten sceptycyzm nie był podzielany przez słuchaczy, którzy coraz częściej wybierali audycje monachijskie a nie madryckie.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura