W połowie marca 1792 roku spiskowcy przybyli do Petersburga. Ich przyjazd wywołał pewną sensację w środowisku dyplomatycznym – wydawało się czymś niesamowitym, że oto kilku dygnitarzy skłóconych z dworem w Warszawie zabiega w Petersburgu o sprowadzenie na swój kraj zbrojnego najazdu rosyjskiego.
Wielu porównywało Potockiego i Rzewuskiego do szwedzkiego generała Georga Sprengportena, który skłócony z królem Gustawem III w czasie wojny rosyjsko-szwedzkiej 1788-1790 zbiegł do Rosji i stanął na czele jednego z korpusów rosyjskich. Mimo oddanych Petersburgowi usług był w Rosji otoczony powszechną pogardą jako zdrajca swojej ojczyzny.
Poseł brytyjski zdumiewał się zawziętością malkontentów i z prawdziwą odrazą mówił, że „ci ichmość przyjechali, aby być świadkami rozszarpania Polski, której są zdrajcami”. Trudno było nie gardzić Rzewuskim i Potockim, którzy na każdym kroku głosili, że „trzeba z Polakami jak najprędzej zacząć, ich przytępić, bo mają już teraz 80 tysięcy wojska; gdy im więcej czasu dadzą, nabiorą do 200 tysięcy i co im wtenczas Rosja zrobi? Oni sami Rosję atakować będą!”.
Katarzyna II obsypywała ich swymi łaskami, przyjęła w sypialnym pokoju, objęła Potockiego za szyję. Eks-generał zapewniał imperatorową, ze jego wpływy na Ukrainie wystarczą, aby przeciwko konstytucji 3 maja poderwać do walki znaczną część szlachty polskiej. Argumentacja jego była znamienna dla mentalności tego nędznego człowieka – „Temu to dałem, tegom od długu wykupił, jakże ci ludzie nie mają się do mnie wiązać?”.
Z inspiracji Kossakowskiego powstała obszerna „suplika” do Katarzyny II, przedstawiająca jak to w Warszawie „garstka ludzi, pochwyciwszy władzę prawodawczą, wsparta pospólstwem warszawskim i regimentami gwardii, zapomniawszy o ojczyźnie swojej, Rzeczpospolitą oddała na pastwę królowi”. Nota – podpisana przez „naród” w składzie dokładnie 14 renegatów, ze Szczęsnym na czele, wzywała carycę: „Wielka Katarzyno, podobna bogom bardziej jeszcze przez chęć czynienia dobra niż przez posiadaną od nich władzę nieograniczoną! Tobie jednej przystało być bogiem przyjaznym wolności polskiej. Samowładnie panująca półokręgowi świata, większa jeszcze przez się samą niż przez rozległość państw swoich, podyktowałaś już prawa wszystkim nieprzyjaciołom swoim. Naród polski skonfederowany wzywa Cię jak Boga przyjaznego wolności i błaga o jej obronę. Wielka dusza Twoja nie odmówi nam pomocy; przyjaźń, którą zawsze żywiłaś dla Rzeczpospolitej Polskiej, uświęcona zresztą traktami uroczystymi, wkłada na Cię obowiązek dokonania tego, co Tobie sławę, nam zaś zapewni szczęście”.
W ostatniej dekadzie kwietnia 1792 roku ułożono w Petersburgu „Akt konfederacji generalnej wolnej koronnej”, podpisanej podobno 27 kwietnia, a ogłoszonej w Targowicy 14 maja . W patetycznej frazeologii malkontenci przypisywali całe dzieło sejmu „spiskowi kilkudziesięciu osób, które zagarnęły władzę celem wprowadzenia królewskiego <jedynowładztwa>”. W sposób zupełnie fałszywy, głoszono jakoby sejm „w wojnę szkodliwą przeciwko Rosji, sąsiadki naszej najlepszej, najdawniejszej z przyjaciół i sprzymierzeńców naszych, wplatać nas usiłował”. Zakończenie było znamienne: „A że Rzeczpospolita podbita i w rękach swych cięmiężycielów moc całą mająca własnymi z niewoli dźwignąć się nie może siłami, nic jej innego nie zostaje , tylko uciec się z ufnością do Wielkiej Katarzyny, która narodowi sąsiedzkiemu przyjaznemu i sprzymierzonemu z taką sławą i sprawiedliwością panuje, zabezpieczając się tak na wspaniałości tej Wspaniałej Monarchini, jako i na traktatach, które ją z Rzcząpospolitą wiążą.Żądania nasze są, aby Rzeczpospolita udzielną, samowładną, niepodległą, w granicach cała została; bo od wieków nikomu nie podległą i niczyją własnością dziedzictwem nie była. Żądamy wolności narodowi naszemu przyzwoitej, bo w niej przodkowie nasi od wieków żyli (…). Te są nasze zamiary, te abyśmy dokonać zdołali, dzielnej pomocy tej Wielkiej Monarchini wzywamy, która ozdobą i chlubą wieku naszego będąc, wzgardzając podłą zazdrością i chytrymi podstępy, których zawody dzielność ich kruszy i niszczy, szczęśliwość narodu cenić umie i ich pomocną podaje rękę”.
Rosjanie zgodzili się na tę proklamację całości i nienaruszalności terytorialnej Rzeczypospolitej, wiedząc, że najazd wojsk carycy na ziemie Polski i Litwy skończyć się musi kolejnym rozbiorem. Nie jest też możliwe, aby spiskowcy nie zdawali sobie z tego sprawy. Dla większości z nich zamiana obywatelstwa Rzeczypospolitej na poddaństwo rosyjskie nie wiązała się z faktycznie z żadnym przykrym przeżyciem. Toteż cała frazeologia obliczona była na efekt propagandowy wymierzony w stronę ogółu szlachty, aby łatwiej przeciągnąć ją na stronę Targowicy. Jest bardzo znamienne, że w rozgłoszonej szeroko rocie przysięgi dla przystępujących do konfederacji stwierdzano z naciskiem: „Na oderwanie najmniejszej nawet części kraju lub jego attynancji pozwalać nie będę”. Czy Potocki mógł przewidzieć, ze ruszył głaz, który stanie się kamieniem grobowym Rzeczypospolitej? Ale bezsprzecznie liczył się z utratą na rzecz Rosji dużej części wschodnich obszarów Ukrainy i Litwy, przypuszczając, że Polska będzie istniała nadal w formach gwarantujących mu wielkie wpływu, a po śmierci króla, nowa elekcja wyniesie na tron Polski i Litwy, popieranego przez Petersburg Stanisława III Potockiego.
Wojska rosyjskie, liczące około 100 tysięcy żołnierzy wdarły się na terytorium Rzeczypospolitej rankiem 19 maja 1792 roku. Polska wystawiła przeciwko nim siły liczące ponad 50 tysięcy. Dysproporcja sił między Rzecząpospolitą a Rosją nie była decydująca. Armia polska była dobrze zorganizowana i wyposażona, mogła stawiać długi i skuteczny opór, czego dowodem były trzy bitwy – pod Mirem, Zieleńcami i Dubienką. Jednocześnie ogół szlachty uchylił się od współpracy z zdrajcami, a sam Potocki obawiał się pokazać we własnym Tulczynie. Nadzieje na pomoc pruską zawiodły, ale Prusy nie posunęłyby się do otwartej agresji przeciwko formalnemu sojusznikowi. Pozostały negocjacje z Rosją, rząd polski już 22 czerwca 1792 wysłał do Petersburga propozycję pojednania, z sugestią modyfikacji Ustawy rządowej zgodnie z interesami dworu rosyjskiego. Wszystko jednak zależało od okazania przez wojska polsko-litewskie determinacji obrony, przekonującej Katarzynę II, ze porozumienie z Warszawą jest dla Rosji bardziej opłacalne niż dalsza krwawa walka. W Petersburgu liczono się z możliwością nawiązania rokowań z Warszawą.
W połowie lipca caryca zażądała od króla przystąpienia do Targowicy, jako warunku wstępnego rozpoczęcia pertraktacji. Był to wstępny sondaż stanowiska króla, mający na celu zbadanie rzeczywistej jego determinacji obrony dzieła 3 Maja. Niestety Poniatowski wystraszył się ogromnie i zadecydował o zakończeniu oporu zbrojnego przeciwko wojskom rosyjskim i przystąpieniu w dniu 23 lipca 1792 roku do konfederacji targowickiej, ufając, iż przywódcy Targowicy poczytają jego akces za akt dobrej woli.
Król przystępując do Targowicy liczył, ze zostanie jej naturalnym przywódcą, usuwając w cień Potockiego i Rzewuskiego. Nie pojmował jednak, iż jedynym skutkiem jego akcesu będzie usankcjonowanie działań rokoszu, gdyż Szczęsny od władzy odsunąć się nie da. Przeciwnie nawet, miał wykorzystać sytuację dla szczególnego upokorzenia Stanisława Augusta, żądając od niego powtórnego akcesu do konfederacji jako pokuty za zbrodnie popełnione przeciwko „wolności narodu”. I Poniatowski to uczynił - te jego żenujące umizgi do marszałka konfederacji targowickiej najlepiej świadczyły o charakterze króla.
We wrześniu zwycięscy targowiczanie ustanowili nowy ustrój Rzeczypospolitej, gwarantujący im niepodzielną władzę. Wysłano także delegację do Katarzyny II, której zadaniem było złożenie jej specjalnej podzięki za zbrojną interwencję i zaproponowanie „związku przymierz wieczystego” między Rosją a Polską. Katarzyna II była już zdecydowana na przyjęcie oferty Berlina dokonania kolejnego rozbioru Polski.
Tymczasem w końcu 1792 roku dotarły do Polski egzemplarze broszury zatytułowanej „Fragment biblii targowickiej – Księgi Szczęsnowe”, będącej satyryczną trawestacją „Pięcioksiągu”, poświęconą przywódcy Targowicy. „Na początku stworzył Szczęsny – pisał Niemcewicz , autor broszury – z niczego naród, i z części zrobił całość, i sam jeden nazwał się związkiem. (….) rzekł Szczęsny: ja jestem panem i stworzycielem waszym, a wszyscy mieszkańcy ziemi polskiej są buntownikami. I nazwał Szczęsny wojsko polskie wojskiem nieprzyjacielskim, a wojsko moskiewskie wojskiem wybawienia i wolności. I zaczęły się mordy, pustoszenia i pożary. A Szczęsny widział to, że to wszystko było dobre dla niego i radował się”.
W lutym 1793 roku Generalność targowicka ogłosiła uniwersał do narodu, wzywający do gromadzenia się na pospolite ruszenie w celu przeciwstawienia się zaborowi Wielkopolski przez Prusy. Dokument ten ujawnia cała nędzę moralną i umysłowo-polityczną ludzi, którzy sprowadzili na kraj obcy najazd. Odezwa żałośnie przypominała Katarzynie II, iż „nie Rzeczpospolitą gubić, lecz czyny sejmu przeszłego zniszczyć przedsięwzięła”. Groteskowo brzmiały wezwania do narodu: „Narodzie!, oto czas, oto pora zapomnieć uraz naszych dawniejszych; wyrzeknijmy się ducha partii; w jedności i zgodzie gińmy razem, albo zbawmy ojczyznę. (…) Nie wspominajmy więc kto błądził, przekonajmy się tylko, że wszyscy ojczyznę zbawić pragniemy lub się razem w jej ruinach zagrzebać!”.
W marcu 1793 roku Potocki opuścił Grodno udając się do Petersburga, dezerterując z kraju, aby uchylić się od odpowiedzialności za swoje własne dzieło. W czasie spotkania z Katarzyną II, na lamenty zdrajcy, imperatorowa zareagowała gniewnie: „Pana ojczyzna jest tutaj”. Po kilku tygodniach Szczęsny wyjechał do Hamburga, gdzie zastał go wyrok wydany zaocznie przez Sąd Najwyższy Kryminalny Rzeczypospolitej, który skazał go na karę śmierci przez powieszenie. 29 września 1794 roku nastąpiło w Warszawie symboliczne wykonanie wyroku: kat powiesił na szubienicach portrety wszystkich skazanych. Wyrok ten sprawił, iż w listopadzie napisał list do carycy, w którym jednoznacznie zadeklarował: „Sceny okrucieństw w Polsce przekonały mnie, że nie powinienem mieć innej ojczyzny, jak tylko Cesarstwo WCMości.Od tej chwili szczycę się tym, ze jestem jedynie i niepodzielnie jednym z najwierniejszych Jej poddanych. Serce moje czyni mnie godnym tytułu poddanego WCMości, lecz pragnąłbym wszędzie, gdziekolwiek się znajdę, nosić odznaki wyraźne tego zaszczytu. O ile WCMości uzna za stosowne pozwolenie mi noszenia munduru Jej wojska, uczyni mnie przez to aż nazbyt dumnym, nazbyt szczęśliwym. Jestem godny zostania współbratem tych dzielnych Rosjan, którzy tak są wierni WCMości.”. W ten sposób dopełniła się jego ponad 20-letnia ewolucja ideowa – przestał być Polakiem, lecz stał się Rosjaninem. Jest bardzo znamienne, że o ile Branicki i Rzewuski dawali pod koniec życia świadectwo swoim wątpliwościom co do postawy w 1792 roku, to Szczęsny całą swoją drogę życiową uznał za słuszną, prawidłową i politycznie trafną. Likwidacja Rzeczypospolitej mało go obeszła, wstrząsem natomiast był wyrok śmierci wydany przez „jakobinów”.
W 1795 roku powrócił do Tulczyna, gdzie zmarł 28 marca 1805 roku. Przed pogrzebem trumnę z jego zwłokami, ubranymi w mundur rosyjskiego generała i obwieszonymi najwyższymi odznaczeniami rosyjskimi, pozostawiono w przycmentarnej kaplicy. W nocy wdarli się do kościoła jacyś rabusie. Zwlekli z trupa bogaty mundur rosyjski, zerwali odznaczenia, zabrali wszystkie klejnoty. Nagiego trupa pana na Tulczynie porzucili pod ściana kaplicy. Miejscowi przestępcy dokonali aktu, który winien być należeć do kompetencji kata w Warszawie. Zhańbiony sprowadzeniem na Ojczyznę wrogiego najazdu, Szczęsny Potocki zszedł do grobu odarty z odznaczeń, którymi nagrodzono go za zdradę Rzeczypospolitej.
Wybrana literatura:
J. Łojek – Dzieje zdrajcy
J. Łojek – Potomkowie Szczęsnego
J. Łojek – Geneza i obalenie Konstytucji 3 Maja
J. Skowronek – Książe Józef Poniatowski
W. Smoleński – Konfederacja targowicka
Inne tematy w dziale Kultura