Godziemba Godziemba
526
BLOG

Stalingradzki most powietrzny (1)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Zamknięcie w stalingradzkim kotle niemieckiej 6 Armii doprowadziło do uruchomienia mostu lotniczego.


      Kontrofensywa sowiecka, która ruszyła 19 listopada 1942 roku, przełamała pozycje rumuńskie, zagrażając okrążeniem niemieckich armii w Stalingradzie. Następnego dnia rozpoczęło się drugie sowieckie natarcie na pozycje rumuńskie, tym razem na południa od Stalingradu.


       Ze względu na złą pogodę niemieckie samoloty odegrały niewielką rolę w powstrzymaniu  sowieckiego ataku  „Pogoda była koszmarna” – napisał gen. Richthofen w swoim dzienniku -  „Marznąca mgła, śnieg i zacinający deszcz. Nie byliśmy w stanie prowadzić żadnych działań. Właśnie dlatego nie mogliśmy nawet uzyskać jasnego obrazu sytuacji z powietrza”.


     Jedynie samolotom VIII Korpusu Lotniczego udało się w pierwszych dniach sowieckiego natarcia wykonać ponad 100 lotów bojowych. „Sztukasy” bombardowały i ostrzeliwały sowieckie oddziały, pojazdy, a zwłaszcza jednostki pancerne i kawaleryjskie.


      „Nieubłaganie zrzucam bomby na wroga – wspominał Hans-Ulrich Rudel - i kieruję serie z karabinu maszynowego w bezbrzeżne, żółto-zielone fale nadciągających żołnierzy (…) Nie został mi ani jeden pocisk, nawet żeby się bronić podczas ewentualnego ataku pościgowego. Teraz szybko wracam po amunicję i paliwo. Przy tych hordach nasze ataki są jedynie kroplą w morzu, ale nie chcę teraz o tym myśleć. Lecąc z powrotem znów obserwujemy uciekających Rumunów; mają szczęście, że zabrakło mi amunicji, żeby powstrzymać ten tchórzliwy pogrom”.


     Szybkie tempo sowieckiego natarcia sprawiło, iż Niemcy utracili szereg lotnisk polowych, pozostawiając na nich mnóstwo zaopatrzenia i wyposażenia.


     23 listopada 1942 roku jednostki obu sowieckich ramion kontrofensywy spotkały się pod miasteczkiem Sowietskij, 20 km na południowy wschód od Kałacza. W ten sposób Sowieci okrążyli ok 250 tysięcy niemieckich żołnierzy, wchodzących w skład 6. Armii  gen. Paulusa, liczne elementy 4. Armii Pancernej Hotha oraz resztki dwóch rumuńskich armii, a także szereg rozmaitych jednostek specjalistycznych i pomocniczych.


     W kotle znalazło się również ponad 12 000 żołnierzy Luftwaffe, w tym większość 9. Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej generała majora Pickerta  kilka grup łączności, personel naziemny dwóch lotnisk, elementy 3. Pułku Myśliwskiego oraz 12., 14, i 16. Grup Rozpoznania Taktycznego. Ich dowódcą został gen. Pickert.


     W obliczu okrążenia niemieckich jednostek wezwany przez Hitlera do Berghofu  gen. Jechonnek (szef sztabu generalnego Luftwaffe) zapewnił go, że jeżeli zostaną wykorzystane samoloty transportowe i bombowce, i jeżeli uda się utrzymać odpowiednie lotniska wewnątrz i na zewnątrz kotła, to Luftwaffe zdoła dostarczyć armii potrzebne zaopatrzenie. Przypomniał, iż  minionej zimy lotnictwo z powodzeniem wspierało 100 000 ludzi w kotle demiańskim przez kilka miesięcy. Zapomniał jednak zaznaczyć, iż sowieckie siły lotnicze pod Demiańskiem były bardzo słabe, co pozwalało na ciągłe działania niemieckiego lotnictwa bez strat własnych.


     Sytuacja pod Stalingradem była zupełnie inna. Po pierwsze, było tam okrążonych niemal trzy razy więcej ludzi nić pod Demiańskiem. Jeżeli 100 000 żołnierzy potrzebowało 300 t zaopatrzenia dziennie, to, logicznie rzecz biorąc, 250 000 będzie potrzebowało ok. 750 t, co było tonażem niemożliwym do przerzucenia. Po drugie, Luftwaffe posiadała zdecydowanie za mało samolotów transportowych i dostępnych bombowców do dostarczenia tylu ładunków. Po trzecie, siły sowieckie siły lotnicze pod Stalingradem były obecnie znacznie liczniejsze niż pod Demiańskiem.


     Spontaniczne i nieprzemyślane zapewnienie Jeschonnka, że lotnictwo jest w stanie utrzymać przy życiu 6. Armię w Stalingradzie ucieszyło Führera, który mógł pozwolić 6 Armii opuścić miasta, skoro dwa tygodnie wcześniej  odtrąbił w monachijskim Löwenbräukeller, że jego wojska zajęły „miasto o żywotnym znaczeniu (…) noszące imię samego Stalina”.


     Hitler nie przewidywał mostu powietrznego o skali i czasie funkcjonowania tego spod Demiańska, gdyż wierzył, że Manstein szybko przełamie sowieckie okrążenie. W tej sytuacji 6. Armia musiała być  zaopatrywana drogą powietrzną tylko w międzyczasie.


     W tym samym czasie wyżsi oficerowie 6. Armii uważali, że o ile natychmiast nie wyrwą się z okrążenia (co bez powodzenia zalecali), to ich armia będzie musiała być zaopatrywana drogą powietrzną przez całe tygodnie, jeżeli nie miesiące.


     Richthofen uważał plan obrony okrężnej pod Stalingradem Paulusa oraz oparcie jego  nadziei na tym, że Luftwaffe będzie zaopatrywać ich armię, był szaleństwem. Lotnictwu po prostu brakowało możliwości jej zaopatrywania. „Podejmuję wszelkie wysiłki, - napisał w dzienniku - żeby ją przekonać, że nie da się tego osiągnąć, ponieważ niezbędne środki transportu są niedostępne”. Podczas „nieopisanej liczby rozmów telefonicznych (…), trwających do późnej nocy”, ostrzegał wszystkich rozmówców – w tym Göringa w Berlinie, Zeitzlera w Prusach Wschodnich, Jeschonnka w Berchtesgaden i Weichsa w kwaterze Grupy Armii B – że nie ma środków transportu, by zaopatrywać armię Paulusa.  Dlatego uważał, iż 6 Armia powinna podjąć natychmiastową próbę wyrwania się z okrążenia.


      Należy jednak zaznaczyć, iż gdy Jeschonnek dowiedział się, iż okrążenie 6. Armii potrwa dłużej niż pierwotnie twierdzono, a jego początkowe pospieszne kalkulacje były błędne, przyznał się do błędu i próbował wyperswadować pomysł Hitlerowi i Göringowi. Ci jednak zignorowali jego ostrzeżenia.


      Prawie miesiąc przed sowiecką ofensywą rozpoczął się atak Montgomery’ego na pozycje Rommla pod El Alamein, a w nocy z 7 na 8 listopada 1942 roku doszło do lądowania oddziałów brytyjsko-amerykańskie w Maroku i Algierii.


      A zatem Hitler, zdekoncentrowany wydarzeniami nad Morzem Śródziemnym, nie był w stanie skupić swojej uwagi wyłącznie na katastrofalnej sytuacji na wschodzie. Decyzję o rzuceniu do Tunezji znacznej liczby żołnierzy i sprzętu w owym krytycznym okresie, należy ocenić jako jedną z gorszych w historii.  81 000 niemieckich żołnierzy, którzy wylądowali w Tunezji, a także 250 Ju 52 wykorzystane do ich transportu, zostały zmarnowane na pozbawioną szans na sukces kampanię o niewielkiej wartości strategicznej. Ci żołnierze i te samoloty mogły w kluczowy sposób wpłynąć na losy Niemców w znacznie ważniejszym rejonie Don-Doniec, gdyby zamiast do Tunezji zostały przekazane Mansteinowi i Richthofenowi.


     Hitler kompletnie zignorował wielokrotne apele i ostrzeżenia swoich polowych dowódców wojsk lądowych i lotnictwa, niesprawiedliwie nazywając ich „defetystami” ponieważ podważyli jego formułę „niezłomnej obrony”, którą wyniósł do rangi doktryny. Z radością przyjął obietnice i gwarancje Göringa, pomimo że marszałek Rzeszy nie podjął rzeczywistych kroków w kierunku zapoznania się z sytuacją pod Stalingradem.


      Z kolei Göring na żadnym etapie funkcjonowania mostu powietrznego nie rzucił na szalę swojej rzekomej „brutalnej energii”, żeby zapewnić powodzenie całemu przedsięwzięciu. Przeciwnie, zamiast zostać na miejscu i samemu organizować oraz nadzorować tę kluczową operację, wyjechał na zakupy do Paryża, a potem, już po powrocie, rzadko starał się angażować w jej postępy.


     Większość jednostek transportowych Richthofena było w akcji bez przerwy od lata 1942 roku, a odbudowa i doposażenie jednostek bojowych zawsze miało pierwszeństwo nad ich potrzebami. W rezultacie ich średni odsetek maszyn sprawnych, wynoszący ok. 40%, był o 10% niższy niż w jednostkach bojowych. Większość jego samolotów transportowych wykonywało ważne zadania na innych odcinkach frontu. W rezultacie 25 listopada 1942 Richthofen mógł zaangażować w zaopatrywanie 6. Armii zaledwie 30 ze swoich 295 samolotów transportowych..


     Zaopatrzenie 6. Armii w 300 t ładunku dziennie – absolutne minimum potrzebne armii (w rzeczywistości potrzebowała 500 t) – wymagało, aby każdego dnia w kotle lądowało średnio 150 w pełni wyładowanych Ju 52. Oczywiście ze względu na to, że w wiele dni pogoda uniemożliwiłaby transport tego tonażu, podczas dobrej aury należało przerzucić znacznie więcej niż 300 t. Ładowanie i rozładowywanie zaopatrzenia było czasochłonne, więc każdy samolot mógł wykonać jeden, najwyżej dwa loty dziennie.


     W związku z tym Richthofen potrzebował przynajmniej 800 Ju 52, żeby spełnić obietnice Göringa i sprostać najskromniejszym potrzebom 6. Armii. Jednak w tym czasie cała Luftwaffe posiadała tylko 750 takich maszyn, a ponad połowa z nich operowała na śródziemnomorskim teatrze działań wojennych.


CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura