Godziemba Godziemba
163
BLOG

Aferka w hotelu "Silesia" (1)

Godziemba Godziemba Kultura Obserwuj notkę 8

W peerelowskich hotelach niejednokrotnie dochodziło do nadużyć gospodarczych.


        Kiedy w maju 1971 roku dokonywano w Katowicach uroczystego otwarcia, „Silesia” uchodził za jeden z najdroższych i najbardziej luksusowych hoteli w PRL. Stanowiła namiastkę wielkiego świata. „Pobyt w hotelu „Silesia” to pełny relaks po trudach dnia codziennego” – brzmiało jego hasło reklamowe.


       W hotelu były sto dziewięćdziesiąt cztery pokoje, w tym sześć apartamentów, wszystkie z łazienkami, z telewizorami, radioodbiornikami i telefonami. Goście mogli korzystać z kantoru wymiany walut, salonu fryzjerskiego, salonu kosmetycznego, sklepu spożywczego, kiosku i Peweksu. A przy hotelu był garaże oraz strzeżony parking.


       W hotelu była też renomowana restauracja oraz klub nocny ze striptizem. Swoje wdzięki pokazywały Czeszki i Węgierki, bo Polkom początkowo nie było wolno.


      Nocowali w hotelu m.in.: Charles Aznavour, noblista Josif Brodski, Krzysztof Penderecki, Czesław Miłosz  oraz narodowe drużyny piłkarskie Niemiec i Szwecji.


        Z okazji  oddania pieca martenowskiego w Hucie Katowice zorganizowano w hotelu wykwintne przyjęcie , w którym uczestniczył sam Aleksiej Kosygin, premier Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich.


      Jak każdy luksusowy hotel w PRL-u, także i „Silesia” miała swoje tajemnice. Obok recepcji, za lustrem wiedeńskim był prowadzony nasłuch gości. Peerelowskie hotele były miejscem permanentnej inwigilacji gości, zazwyczaj zagranicznych gości.


       Po holu hotelu kręciły się córy Koryntu, zwane wtedy „dewizówkami”. Na podjazdach czaili się taksówkarze, a cinkciarze nagabywali obcokrajowców: czeńdż many, czeńdż many. Wszyscy oni współpracowali ze służbami specjalnymi.


        W okresie PRL-u prostytucja stanowiła temat tabu. Takie zjawisko oficjalnie po prostu nie istniało.  Prawdziwy boom w tej profesji zaczął się w latach siedemdziesiątych za rządów Edwarda Gierka i nawiązaniu przez władze współpracy z Zachodem. Rozkwit prostytucji wynikał nie tylko z obecności znacznej liczby zachodnich turystów, ale także nawiązania przez kraje bloku wschodniego politycznej i gospodarczej współpracę z państwami arabskimi.


       Obywatele krajów Bliskiego Wschodu praktycznie bez żadnych przeszkód mogli przekraczać zarówno granice Polski. W ten sposób zaczęła się rozwijać seksturystyka; arabscy fachowcy, którzy pracowali na kontraktach w zachodnich Niemczech, otrzymywali wypłatę w twardej walucie. „Ponieważ w RFN za „numerek” musieli zapłacić ponad 40 dolarów, a w Polsce za podobną usługę córy Koryntu żądały tylko 10, kraj nad Wisłą co weekend odwiedzali liczni przybysze o śniadej cerze (…)”.


        Dewizowe prostytutki były cennym źródłem informacji dla Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Dzięki nim funkcjonariusze mieli wgląd w działalność półświatka, a przede wszystkim do chutliwych zagranicznych dyplomatów i inżynierów. Zdjęcia i nagrania z pokojów hotelowych służyły później do przekonania „amanta”, aby rozpoczął współpracę z tajnymi służbami peerelowskimi.


        Pomimo opieki służb specjalnych dochodziło do nadużyć gospodarczych. Tak też i było w „Silesii”.


        Funkcjonariusze MO w 1977 roku ustalili, iż w latach 1973-1976 kierownicy sali restauracyjnej oraz baru nocnego przyjmowali łapówki od prostytutek za wpuszczanie ich do baru nocnego.


       W toku dalszych czynności śledczych odkryto, iż grupa pracowników „wprowadzała własne produkty do sprzedaży w prowadzonych przez siebie bufetach”.


       W rezultacie prowadzonych przez katowicką milicję czynności, na ławie oskarżonych Sądu Wojewódzkiego w Katowicach, zasiadło osiem osób: Henryk Zimny, Marian Furman,  Henryk Bujak, Andrzej Chłodnicki, Janina Kawka, Anna Kotowska-Marek, Ewa Budniok i Joanna Mucha.


        Rozprawie sądowej, która rozpoczęła się 9 listopada 1977 roku, przewodniczył sędzia Zdzisław Majkowski, a w charakterze ławników ludowych wystąpili: Zbigniew Ziemniak, Jan Zarzycki, Emanuel Malota i Maria Nędza. Protokołował Przemysław Słowiński, oskarżał zaś (z ramienia Prokuratury Wojewódzkiej) Włodzimierz Wolny.


        Marian Furman i Henry Zimny zostali oskarżeni o czerpanie „korzyści majątkowych z cudzego nierządu w postaci pieniędzy’ o łącznej wartości około 50 tysięcy zł. oraz wprowadzenie do obrotu – w porozumieniu z barmankami – własnego alkoholu o wartości około 30 tyś, zł.


      Andrzej Chłodnicki został oskarżony o przyjęcie od dwóch barmanek korzyści majątkowych w wysokości ok. 20 tyś. zł. w zamian z za ustalenie dla nich dogodnego harmonogramu pracy. Cztery barmanki zostały oskarżone za wręczanie korzyści majątkowych.


     Z kolei  Henryk Bujak (zastępca dyrektora hotelu ds. eksploatacji) został oskarżony o przyjmowanie od barmanek „korzyści majątkowych w postaci winiaku o łącznej wartości około 103 tysięcy zł.”. Pan Henryk miał zwyczaj żądać nalaniu mu po przyjściu do pracy jednej lub dwóch kieliszków winiaku, za który nie płacił.


     Od samego początku zarówno Henryk Bujak jak i jego obrońca starali się przekonać wysoki sąd, że żadnego stawiania winiaków oskarżony na barmankach nie wymuszał i że wszystkie kobiety czyniły to jedynie z czystej sympatii do niego oraz zgodnie z panującymi w branży gastronomicznej zwyczajami.


     „Nigdy nie prosiłem żadnej z barmanek o nalanie mi alkoholu. Zdarzały się natomiast wypadki, że się spieszyłem i nawet odmawiałem wypicia postawionego mi alkoholu – dowodził z godnością dyrektor  – Były wypadki, że płaciłem za postawiony mi winiak, ale niestety – tu rozłożył bezradnie ręce – barmanki odmawiały przyjęcia pieniędzy.”


        Widząc, że  sąd niespecjalnie podziela jego tok rozumowania, skupił się na kwestionowaniu wyliczonej przez prokuraturę wartości wypitego alkoholu. Sporo czasu zajęło więc szczegółowe ustalanie cen: ile kosztował winiak w barze nocnym,  jak zmieniały się ceny trunku na przestrzeni lat. Miał o co walczyć, gdyż w latach 70. „mienie znacznej wartości” określone zostało jako mienie o wartości przekraczającej sto tysięcy złotych.


       Jednocześnie oskarżony dowodził, że pijał jedynie „Winiak Luksusowy”, najtańszy alkohol w barze, w dodatku rodzimej produkcji, gardząc możliwością konsumpcji dużo droższych alkoholi pochodzących ze „zgniłego” Zachodu.


     Panowie Zimny i Furman przyznali się do zarzucanych im w akcie oskarżenia czynów „częściowo”. To znaczy przyznali się, że przyjmowali od prostytutek alkohol w postaci stawianych im drinków i że za te niewypite kasowali od barmanek ekwiwalent w postaci gotówki, stanowczo zaprzeczyli jednak zgodnie, aby którykolwiek z nich dostał od „nocnych panienek” choćby złotówkę.  Mieli chłopaki swoją ……godność.


      „(…) Nie wiem za co kobiety trudniące się nierządem stawiały mi alkohol. – zeznawał Furman -  Przypuszczam, że po prostu starały mi się przypochlebić. Ja sam nigdy im tego nie proponowałem. Od innych gości, prócz tych kobiet trudniących się nierządem napiwków nie dostawałem. No, może z wyjątkiem napiwków od mężczyzn będących w towarzystwie tych kobiet. Kobiet trudniących się nierządem przychodziło do hotelu „Silesia” około dwudziestu. Wszystkie te kobiety traktowałem tak jak innych konsumentów. Jeżeli zachowywały się prawidłowo, to nie miałem z nimi konfliktów. Z wieloma jednak miałem. Czasami nie chciały płacić za wypity alkohol, bywało, że zaczepiały mężczyzn, którzy sobie tego nie życzyli”.


CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura