Godziemba Godziemba
645
BLOG

Przedwojenni celebryci (3)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

W II RP celebryci propagowali wzorce nowoczesnego mężczyzny.


     Od początku swej kariery Kiepura lubił popisywać się w czasie ulicznych występów. Pewnej wiosennej nocy na spacerze z Jasińskim w Alejach Ujazdowskich śpiewał tak głośno i z takim zapałem, że musiała go upominać policja. Jednak gdy stał się już sławny mógł całkiem bezkarnie uwodzić rozentuzjazmowane tłumy, dając recitale z dachu samochodu lub hotelowego balkonu o każdej, nawet bardzo późnej porze.


      Przełom w karierze, która odtąd nabrała zawrotnego tempa, przyniósł mu występ w operze wiedeńskiej jesienią 1926 roku. Kiepura odniósł tam ogromny sukces, publiczność i krytycy byli zachwyceni jego głosem i scenicznym temperamentem. Kolejne role w przedstawieniach operowych na scenach Wiednia, Berlina, Budapesztu, koncerty w londyńskim Royal Albert Hall sprawiły, że jeszcze przed rokiem nieznany, początkujący śpiewak stał się międzynarodową sensacją.


     Kiepura pomógł w rozwoju kariery młodszego brata, Władysława, który także został śpiewakiem operowym i występował pod pseudonimem artystycznym „Ladis”. Dla rodziców zbudował Patrię, elegancki hotel w Krynicy. Projekt zamówiono u wziętego architekta Bohdana Pniewskiego, który podobnie jak Kiepura pod koniec lat dwudziestych rozpoczynał zawrotną karierę zawodową. Podobno, kiedy podał wysokość honorarium, Kiepura próbował się targować: „Panie, taki projekt zrobiłbym sam za połowę tej sumy!”. „Za połowę tej sumy to ja mogę panu zaśpiewać” – odparował architekt.


     „Patrię” okrzyknięto jednym z najnowocześniejszych pensjonatów Europy. Bywało w nim wiele gwiazd międzywojennego kina, jedna z nich, Jadwiga Smosarska, została nawet żoną inżyniera Protasewicza. W hotelu kręcono zdjęcia do komedii „Książątko” z Eugeniuszem Bodo. W styczniu 1937 roku do „Patrii” zjechali jej najbardziej utytułowani goście, księżna holenderska Juliana z mężem, których właściciel powitał osobiście.


     Kiepura był najbardziej znanym i popularnym w dwudziestoleciu polskim artystą, który zrobił światową karierę. Należał już do nowego pokolenia gwiazd, które pojawiło się w Europie wraz ze zmianami politycznymi, ekonomicznymi i obyczajowymi po pierwszej wojnie światowej. Kolorowa prasa, ukazująca się w pokaźnych nakładach, kino i radio dostępne dla milionów obywateli demokratycznych państw dawały szansę ogromnej, jak dziś mówimy, masowej, popularności.


     Po pierwszej wojnie światowej nowoczesne kobiety skróciły fryzury, mężczyźni zaś – zgolili brody. Gombrowicz we „Wspomnieniach polskich” zniknięcie męskiego zarostu uznał za zmianę niemal symboliczną, niosącą znaczne następstwa w obyczajach. „Nigdy nie zapomnę wrzasku – opowiadał – jaki podniosła jedna moja kuzynka na widok ojca wchodzącego do mieszkania z twarzą zupełnie ogoloną – właśnie zostawił brodę i wąsy u fryzjera, zgodnie z duchem czasu. Był to krzyk przeraźliwy kobiety, obrażonej w najgłębszej swojej wstydliwości, gdyby ojciec był goły nie narobiłaby okropniejszego krzyku i właściwie miała rację, bo to rzeczywiście był bezwstyd pierwszej klasy ta twarz ojcowska, dotąd zawsze ukryta w uwłosieniu, teraz po raz pierwszy wyłaniająca się skandalicznie”.


      Panowie starej daty, wbrew modzie, często zachowywali swój zarost. Choćby premier Aleksander Prystor, który z powodu kształtu swojej bródki nazywany był Ramzesem. Nigdy nie pozbył się wąsów Józef Piłsudski. W swoim mieszkaniu w budynku Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Alejach Ujazdowskich golił się w specjalnym małym pomieszczeniu, gdzie stała toaletka z dużym lustrem i miejscem na przybory do golenia – mydło w metalowej tubie, pędzel i maszynkę z żyletką, wynalazek sprzed pierwszej wojny światowej Amerykanina Kinga Campa Gillette’a, który w ten sposób uwolnił mężczyzn od konieczności golenia się u cyrulika lub fryzjera.


      Niewielki, zadbany wąsik nosili czasem nawet najwytworniejsi mężczyźni dwudziestolecia – Marian Hemar czy Antoni Sobański, choć dla nich, jak i dla całej ówczesnej Europy, największym autorytetem w sprawach męskiej mody był zawsze bardzo dokładnie ogolony książę Walii Edward Windsor, późniejszy król Edward VIII.


      Wąsami niewiarygodnej długości szczycił się niejaki Bazewicz, z zawodu kartograf, popularny w Warszawie bywalec dancingów i balów. „Proszę sobie tylko wyobrazić czterdzieści centymetrów czarnego wiechcia wyrastającego prostopadle spod nosa. Ładne, co?” – wspominał wąsatego dziwaka Kazimierz Krukowski.


     Ekspertem w sztuce golenia mianował się Witkacy, który stosowne wykłady na ten, jak się okazało, skomplikowany temat, zamieścił w „Narkotykach” i „Niemytych duszach”. W Narkotykach dowodził: „Ktoś powiedział: „Dobrze się namydlić i mieć ostrą brzytwę czy nożyk do maszynki – oto wszystko”. Otóż nieprawda: golenie się jest rzeczą stokroć zawilszą. Nie każdy człowiek obowiązany wprost do posiadania całkowitej o nim wiedzy naprawdę ją ma w wymaganym dla jego potrzeb stopniu. Obserwacja wielu znajomych i fakt ten, że po dwudziestu pięciu latach golenia się teraz dopiero doszedłem do niektórych podstawowych wiadomości, skłania mnie do poświęcenia temu trudnemu problemowi kilku stronic tego appendixu”.


      W "Niemytych duszach" dorzucał kilka fachowych rad dla „samogolących się”: „Golić się trzeba pod włos od razu [...]. Niech zamilkną szczekacze twierdzący, że raz trzeba się golić za włosem, a drugi raz pod włos – jest to tylko niepotrzebne rozdrażnianie skóry i nerwów: przy dobrym namydleniu się pędzlem (do omdlenia ręki) problem ten nie istnieje. Następnie koniecznie przy goleniu w ten sposób wąsów trzeba wydymać podwąsowe tereny (lepiej nie całe policzki, tylko przy pewnym zwężeniu narządów pyszczkowych samo podwąsie) powietrzem ścieśnionym w jamie ustnej [...], zaś tereny podbródkowe wypuczać przy pomocy podkładania pod nie z całej siły owego języka. Przy czym ostrze ma mieć kąt 45 stopni do kierunku ruchu żyletki. Skończyłem”.


     Panowie miewali jednak także inne problemy ze swoim wyglądem i czasem potrzebowali profesjonalnej pomocy kosmetyczki. „Należy pamiętać, że kosmetyka nie może być uznawana za dowód zniewieściałości” – uspokajał panów „Współczesny Pan”.


     Pierwszy salon kosmetyczny dla mężczyzn otwarto w Warszawie przy ulicy Piusa XI, dzisiejszej Pięknej, w 1937 roku. Klienci mogli uzyskać tam pomoc w przypadku wypadania włosów, kłopotów z cerą i podrażnieniami skóry po goleniu, a także poddać się masażom wyszczuplającym. „Nie trzeba podkreślać, z jakim uznaniem wiadomość ta spotka się w najszerszych kołach mężczyzn, którzy jak doświadczenie wskazuje, krępowali się odwiedzać ogólne salony kosmetyczne. Po prostu przykro było chodzić z najrozmaitszymi defektami skóry do pań kosmetyczek, zajętych damskim maquillagem – donosiła prasa. – Mężczyzna, jeśli dba o estetyczny wygląd twarzy, musi u nas albo pokątnie zapraszać do siebie kosmetyczkę, albo też wchodzić w konszachty z nierutynowanymi fryzjerami, którzy poza nielicznymi wyjątkami nic nie mają wspólnego z kosmetyką”.



Wybrana literatura:


M. i J. Łozińscy - W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne.


A. Mieszkowska -  Jestem Járosy. Zawsze ten sam.


S. Grodzieńska - Urodził go „Niebieski Ptak”


R. Groński - Jak w przedwojennym kabarecie


J. Iwaszkiewicz - Książka moich wspomnień.


R. Jasiński -  Zmierzch Starego Świata.


Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Kultura