Oprócz indoktrynacji polskich żołnierzy komuniści podjęli również próbę utworzenia Czerwonej Armii.
Jej pierwociny powstały już pod koniec października 1918 roku w Zagłębiu Dąbrowskim. Początkowo szeregi bojowców zasilili wyłącznie członkowie SDKPiL oraz PPS Lewicy. Z upływem czasu dzięki prowadzonej agitacji zdołano powiększyć ich stany osobowe poprzez przyciągnięcie grupy robotników bezpartyjnych.
W Instrukcji dla Komitetów Robotniczych, Kopalnianych, Fabrycznych, Hutniczych i Folwarcznych zapisano, iż ,, (…) zbrojne zastępy Czerwonej Gwardii, które podlegają kierownictwu Rad Delegatów Robotniczych, mają być na jej wezwanie w każdej chwili gotowe do wystąpienia w obronie klasy robotniczej i wydania boju śmiertelnego wrogom proletariatu”.
Pod tym sformułowaniem kryła się zapowiedź użycia siły zbrojnej w trakcie próby przejęcia władzy w Polsce.
Równocześnie zaczęto tworzyć dla oddziałów Czerwonej Gwardii sieć punktów koncentracji określanych mianem wartowni. Lokowano je w strategicznie ważnych punktach usytuowanych w pobliżu kopalń, hut i fabryk. W celu wykorzystania potencjału kilkuset uzbrojonych czerwonogwardzistów rozproszonych na terenie Sosnowca, Dąbrowy, Sędzina, Czeladzi, Grodźca, Wojciechowic i Milowic, konieczne stało się powołanie ośrodków kierowniczo-koordynujących. Jeden z nich – pod nazwą Sekcja Uzbrojenia Robotniczego - powstał w lutym 1919 roku przy Radzie Delegatów Robotniczych Okręgu Dąbrowskiego. Do jej najważniejszych zadań należało „sprawowanie kontroli nad oddziałami Czerwonej Gwardii i przygotowanie sił zbrojnych proletariatu do rewolucji".
Priorytetową sprawą było zorganizowanie oddziałów Czerwonej Gwardii w stolicy odradzającego się państwa. Z kilkutygodniowym poślizgiem w stosunku do Zagłębia stosowne działania podjęła pod koniec listopada 1918 r. warszawska Rada Delegatów Robotniczych. Osobą odpowiedzialną za ich powstanie był Stanisław Budzyński, b. wiceprzewodniczący piotrogrodzkiego CKW RDRiŻ oraz członek dowództwa delegowanie Zachodniej Dywizji
Strzelców.
Na początku grudnia 1918 roku stołeczna RDR wystosowała apel do robotników,w którym podkreślono, iż na „drodze ku organizowaniu władzy rad powinni robotnicy gromadzić siły do ostatecznej z wrogiem rozprawy. Rząd oparty na gwałcie, na sile zbrojnej tylko przemocą obalić potrafimy. Dlatego robotnicy powinni się skupić w jednostki bojowe, powinni się zbroić. Powszechnym hasłem w dzielnicach robotniczych powinna być Czerwona Gwardia, która powstała z łona proletariatu i przezeń kierowana w niedalekiej przyszłości stanie się jednym z najważniejszych ośrodków groźnej i potężnej siły, która obali współczesny ustrój kapitalistyczny, a dzisiejszych jego obrońców zasypie gruzami. Tworzenie proletariackiej Czerwonej Gwardii jest zadaniem dnia, wytężmy siły nasze w tym kierunku, a zwycięstwo przed nami”.
Wezwanie to spotkało się raczej z umiarkowanym odzewem wśród warszawskich robotników.
Nieudaną próbę zamachu na rząd Jędrzeja Moraczewskiego, przeprowadzoną przez środowiska prawicowe w nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku, komuniści wykorzystali do zgłoszenia rezolucji wzywającej rząd do „uzbrojenia ludu i utworzenia Czerwonej Gwardii podporządkowanej całkowicie Radom Delegatów Robotniczych, (…) która zdobyć może i utrwalić pełną wolność i dać robotnikom możność wyzwolenia się spod krwawych szponów kapitału”.
W ten sposób starano się doprowadzić do powtórzenia się w Polsce sytuacji, do jakiej doszło we wrześniu 1917 roku w Rosji w związku z puczem gen. Ławra Korniłowa. Jędrzej Moraczewski w przeciwieństwie do Aleksandra Kiereńskiego nie zgodził się na uzbrojenie bojowców Czerwonej Gwardii. Przeciwnie, przyspieszył, zapoczątkowany już 18 grudnia 1918 roku, proces likwidacji oddziałów Czerwonej Gwardii i ich struktur kierowniczych.
Ostatnie zakrojone na szeroką skalę działania przeprowadzono w połowie lutego 1919 roku, aresztując m.in. dwóch komisarzy czerwonogwardyjskich kierujących formacjami na terenie Okręgu Dąbrowskiego i Sosnowieckiego.
Nie mogąc liczyć na powiększenie własnych arsenałów drogą wymuszonego okolicznościami przydziału rządowego, zdecydowano się więc poszukiwać innych źródeł zaopatrzenia w broń. Jej pozyskanie stanowiło bowiem jeden z warunków urzeczywistnienia planów rozbudowy Czerwonej Gwardii.
O wadze tej sprawy świadczyło zaangażowanie znacznych sił i środków w celu zorganizowania i zaopatrzenia magazynów z uzbrojeniem. W Warszawie nadzór nad nimi powierzono Kazimierzowi Wincentemu Łąkowskiemu. Był on osobą „najwyższego zaufania” zaangażowaną w kluczowe przedsięwzięcia komunistów. Z ramienia „Wojskówki” tworzył Radę Delegatów Robotniczych oraz organizował akcje indoktrynacyjne w szeregach pepeesowskiej Milicji Ludowej.
Charakteryzując swoje obowiązki i rolę partyjnego zbrojomistrza, stwierdził, iż ,,(…) kontrolowałem zawartość, jakość oraz pielęgnację broni. Z tych składów podejmowano broń w czasie samoobrony przeciwko szpiclom i prowokatorom oraz na ewentualne opanowanie pozycji wroga" .
Komunistyczne plany zdobycia władzy na drodze zbrojnego zamachu niosły ze sobą konieczność znaczącego powiększenia dotychczas zgromadzonych arsenałów. Próbowano tego dokonać, przemycając broń przekazywaną przez bolszewickich komisarzy ludowych i pozyskując ją nielegalnie z krajowych źródeł. Ze względu na obecność w strefie nadgranicznej znacznych sił Wojska Polskiego dostawy broni z Rosji bolszewickiej były znacznie utrudnione.. Pozostawało więc przede wszystkim szukanie sposobów nielegalnego zaopatrzenia na miejscu.
Z raportów Biura Wywiadowczego MSW wynika, że po tym jak ,,(…) Centralny Komitet wydał rozkaz mobilizacyjny na terenie całego Królestwa, (…) wydano instrukcję zaopatrywania się w broń. Instrukcja ta odnosi się również do sympatyków KPRP. Sformowane oddziały lotne skupują broń lub na podstawie sfałszowanych dokumentów konfiskują. Zachodzi obawa, że komuniści będą przekupywać żołnierzy i napadać na posterunki wojskowe w celu zdobywania broni". Ta obawa okazała się w pełni uzasadniona. Z późniejszych informacji wywiadowczych wiadomo, iż (…) żołnierze z arsenału Cytadeli Warszawskiej sprzedają rewolwery komunistom", a „dwaj oficerowie, czy też osoby przebrane w ich uniformy, dostarczyli z ulicy Elektoralnej do lokalu partyjnego na Woli pudła zawierające 27 rewolwerów i 4 bomby”.
Wykorzystywano także więzy rodzinne. Służący w 7 Pułku Piechoty Legionów ppor. Kędra przekazał miejscowym ,,(…) komunistom większą ilość karabinów, zaś granaty ręczne i amunicja zostały przez tamtejszą żandarmerię skonfiskowane, nim zdołał je dostarczyć". Na rolę „zaopatrzeniowca" zdecydował się ze względu na żonę, której siostry były znanymi aktywistkami komunistycznymi.
Znacznym ułatwieniem dla zdobywania broni było pozyskiwanie osób o legionowym rodowodzie. Szczególnym przykładem takiej postaci był Kazimierz Lauer, dawny oficer 2 Brygady Legionów Polskich. W strukturach „Wojskówki” zajmował dość eksponowane stanowiska, jako łącznik wydziału z warszawskim Komitetem Miejskim i zastępca takiegoż do spraw kontaktów z KC KPRP. Zanim Biuro Wywiadowcze MSW zdołało zidentyfikować jego kontakty udało mu się pozyskać sporo broni. Jeden ze współpracowników „Ludwika" wskazywał, iż miał on ,,(…) stopień oficerski oraz wiedzę fachową, co ułatwiało mu podejście do żołnierzy, znał też rozmieszczenie oddziałów wojskowych w terenie, miał znajomości wśród wojskowych, którzy doręczali nam karty służbowe na wyjazdy oraz bezpłatne bilety kolejowe. W karty te i bilety kolejowe zaopatrywaliśmy naszych dwóch ludzi, którzy w mundurach wojskowych rozwozili literaturę KPRP po całej Polsce".
Zakup uzbrojenia finansowany był z pieniędzy dostarczanych z Rosji bolszewickiej.
Aresztowania wśród mundurowych ułatwiających i prowadzących handel uzbrojeniem, a zwłaszcza represje wobec najbardziej aktywnych w tej sferze działaczy KPRP pozwoliły zahamować rozrost arsenałów partyjnych powiększanych z myślą o Czerwonej Gwardii.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura