Godziemba Godziemba
346
BLOG

Antyrosyjski zamach (3)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Październikowe bolszewickie powstanie było zamachem stanu, czynnie popieranym przez garstkę ludności.


     W celu zdyskredytowania Kiereńskiego bolszewicy rozpowszechniali fałszywe pogłoski, że jest on Żydem. Kiereński wspominał, że kiedy uciekał z Pałacu Zimowego tuż przed bolszewickim zamachem ujrzał na murze następujący ironiczny napis: „Precz z Żydem Kiereńskim, niech żyje Trocki!”.


     Bolszewicy szerzyli też plotki, że Kiereński lubi ubierać się w damskie fatałaszki. W budowie ciała i gestach Kiereńskiego było coś kobiecego (Gippius nazywała go „babskim rewolucjonistą”), co sprawiało, że wydawał się słaby wielu osobom, zwłaszcza robotnikom, w porównaniu z muskularną męskością bolszewików.


       Później rozpuszczano plotki, że kiedy Kiereński uciekał z Pałacu Zimowego, był ubranym w fartuszek pielęgniarki.


     Nawet w kręgach demokratycznej inteligencji, gdzie ongiś okrzyknięto Kiereńskiego bohaterem narodu, teraz go napiętnowano. Jego najstarsza protektorka, poetka i gospodyni salonu Zinaida Gippius zanotowała w swym dzienniku pod datą 24 października: „Nikt nie chce bolszewików, ale i nikt nie jest gotów walczyć dla Kiereńskiego”.


     Nikt nie chciał go bronić, a już najmniej monarchiści. Woleli pozwolić bolszewikom przejąć władzę, wierząc, że długo się przy niej nie utrzymają i doprowadzą kraj do tak kompletnej ruiny, że wszyscy socjaliści zostaną skompromitowani, a wtedy oni powrócą do władzy.


     Kiereński nie podjął jakichkolwiek środków zapobiegawczych przed zagrożeniem ze strony bolszewików. Nie przejęto kontroli nad Smolnym ani nie  aresztowano bolszewickich przywódców. Nie wzmocniono też obrony stolicy w pierwszej połowie października, kiedy takie kroki miałyby przynajmniej szansę powodzenia.


     Kiereński zdawał się wierzyć, że każda bolszewicka rebelia będzie powtórką fiaska wydarzeń lipcowych. Zaczął nawet liczyć, by bolszewicy wykonali ruch, w naiwnym przekonaniu, że dałoby mu to możliwość rozprawienia się z nimi natychmiast i raz na zawsze. „Byłbym gotów zanosić modlitwy, by wzniecić to powstanie - rzekł do Nabokowa 20 października. - Mam większe siły niż potrzeba. Rozgromię ich doszczętnie”.


      Ogłosił nawet plan przeniesienia większej części piotrogrodzkiego garnizonu na front północny, gdzie wojska niemieckie posuwały się w kierunku stolicy. W ten sposób chciał  pozbyć się ze stolicy jej niesubordynowanych żołnierzy.


     Plan ten przydał tylko wiarygodności oskarżeniom bolszewików, że rząd   chce poddać stolicę, żeby zlikwidować Zjazd Rad i zdławić rewolucję.


     Groźba przerzucenia na front z miejsca wywołała powszechny bunt w piotrogrodzkim garnizonie. Gros żołnierzy odmówiło wykonywania rozkazów Sztabu Generalnego i przeniosło swoją lojalność na Komitet Wojskowo-Rewolucyjny, który wysłał komisarzy mających zastąpić dowódców jednostek. Na zebraniach żołnierze wyrażali gotowość do „wystąpienia” przeciwko Rządowi Tymczasowemu, gdyby wezwała ich do tego Rada Piotrogrodzka


     W takiej niezwykle napiętej atmosferze politycznej Komitet Wojskowo-Rewolucyjny zdołał zastąpić władzę Rządu Tymczasowego w piotrogrodzkim garnizonie i stał się główną zorganizowaną siłą bolszewickiego powstania.


     Tajemnicą sukcesu KWR-u było pozowanie na organ obrony rad, co  było istotne, ponieważ żołnierze wyszliby na ulice jedynie na wezwanie rad.


     W istocie KWR był organizacją bolszewicką, a jego rzeczywistymi przywódcami byli Trocki, Antonow-Owsiejenko oraz bałtycki marynarz Dybienko, zwalisty, czarnobrody kochanek Kołłontaj. Rolą lewicowych eserowców, członków KWR,  było to, co Trocki zwał „kamuflażem” dla ukrycia bolszewickich planów zamachu.


     21 października KWR proklamował się władzą rządzącą w garnizonie: był to pierwszy akt powstania. Sztab Generalny podjął ostatnią rozpaczliwą próbę zachowania części swojej władzy poprzez zawarcie kompromisu z KWR. Było już jednak za późno. Jednostki garnizonowe znajdowały się pod faktyczną kontrolą komisarzy.


     23 października KWR rozszerzył zasięg swej władzy na Twierdzę Pietropawłowską, której działa wychodziły na Pałac Zimowy.


      Rząd Tymczasowy stracił rzeczywistą wojskową kontrolę nad stolicą dwa dni przed rozpoczęciem zbrojnego powstania. Fakt ów miał podstawowe znaczenie dla całego przewrotu: bez niego trudno byłoby wyjaśnić łatwość, z jaką bolszewicy odnieśli zwycięstwo.


      Tak więc przed 25 października najistotniejsze zadanie każdej udanej rewolucji - zajęcie garnizonu w stolicy - zostało już wykonane; Rząd Tymczasowy był bezsilny; bolszewikom zaś pozostało jedynie wkroczyć do Pałacu Zimowego i aresztować ministrów.


    Gdy 24 października Kiereński nakazał zamknięcie dwóch bolszewickich gazet, Trocki  nakazał postawić KWR w stan pogotowia, zająć strategiczne obiekty miasta, traktując je jako środki obronne przed dalszymi „kontrrewolucyjnymi” zagrożeniami - „byłoby błędem użyć choćby jednego z wozów opancerzonych, które bronią teraz Pałacu Zimowego, do aresztowania rządu... To jest obrona, towarzysze. To jest obrona”.


      Nad ranem 25 października KWR postanowił więc przystąpić do przejęcia władzy, dwójki lewicowych eserowców jego członków nawet tam nie było.


     W obliczu całkowitego bezwładu Rządu Tymczasowego oraz kontroli nad garnizonem przejęcie władzy bolszewików nastąpiło niemal bez żadnego oporu.


      Przejęcie władzy nie oznaczało jednak zaprowadzenia porządku. A początkowe niezdarne próby opanowania  podstawowych instytucji państwa symbolizowały podstawową słabość bolszewików.


      W tej sytuacji niewielu sądziło, że nowy reżim zdoła się utrzymać. „Kalifowie na godzinę”, wyrokowała niemal cała prasa. Przywódca eserowców, Goc, dawał bolszewikom „najwyżej kilka dni”, Gorki dwa tygodnie, Cereteli nie więcej niż sześć, natomiast Nabokow „ani przez minutę nie wierzył w siłę bolszewickiego reżimu i spodziewał się jego rychłego końca”.


      Nawet wielu bolszewików miało wątpliwości. „Sytuacja jest tak niestabilna - pisał Łunaczarski do żony 29 października - że za każdym razem, gdy odrywam się od pisania tego listu, zastanawiam się, czy nie będzie to mój ostatni. W każdej chwili mogę trafić do więzienia”.


     Niezależnie o braku technicznej biegłości w zawiadywaniu złożoną maszynerią państwa, bolszewicy nie mieli środków, by nakarmić miasta bądź zahamować kryzys gospodarczy. Byli odizolowani od chłopów, ogromnej większości populacji, którzy niemal na pewno głosowaliby przeciwko nim w nadchodzących wyborach do Zgromadzenia Ustawodawczego.


       Jak Komuna Paryska z 1871 roku, Piotrogród przypominał maleńką czerwoną wyspę pośrodku przepastnego oceanu zieleni. Bolszewicy musieli również radzić sobie z ostrą krytyką  pozostałej części socjalistycznej inteligencji. Gazeta Gorkiego „Nowaja żyzń” była tego najlepszym przykładem, a w osobistej rubryce „Myśli nie na czasie” , Gorki zdecydowanie krytykował „nową autokrację” .



CDN.

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura