Ostatecznie Lenin przeforsował plan zamachu zbrojnego, pozwalającego na przejęcie władzy w Rosji.
Dlaczego Lenin tak usilnie nalegał na potrzebę zbrojnego powstania przed Zjazdem Rad? Wszystkie znaki wskazywały, że czas działał na korzyść bolszewików: kraj się rozpadał, rady zwracały się na lewo, a nadchodzący zjazd niemal z pewnością zaaprobowałby bolszewickie wezwanie do przekazania władzy radom. Po co szykować przedwczesne powstanie i ryzykować
wojną domową?
Lenin dowodził, że wszelka zwłoka w przejęciu władzy pozwoli Kiereńskiemu zorganizować środki represyjne: Piotrogród zostanie oddany Niemcom, siedziba rządu przeniesiona do Moskwy, a sam Zjazd Rad objęty zakazem.
Był to oczywiście nonsens. Kiereński był całkowicie niezdolny do podejmowania tak zdecydowanych kroków, a rząd nie zamierzał podejmować żadnych kontrrewolucyjnych zamierzeń.
W rzeczywistości przyczyna takie postępowania Lenina leżała gdzie indziej.
Gdyby przeniesienie władzy odbyło się w wyniku głosowania uczestników zjazdu, rezultatem byłby niemal na pewno rząd koalicyjny złożony ze wszystkich partii wchodzących w skład rad. Bolszewikom mogłaby przypaść w udziale lwia część ministerialnych stanowisk, gdyby przydzielano je proporcjonalnie, choć nadal musieliby rządzić do spółki przynajmniej z lewym skrzydłem - a być może całością – partii mienszewików i eserowców.
Byłoby to spektakularne polityczne zwycięstwo Kamieniewa, głównego rywala Lenina w partii bolszewickiej, który bez wątpienia urósłby do rangi głównej postaci koalicji. Pod jego kierownictwem centrum władzy pozostałoby raczej w rękach Zjazdu Rad, a nie samej partii; niewykluczone, że podjęto by nawet wysiłki ponownego zjednoczenia bolszewików z mienszewikami.
Natomiast gdy bolszewicy sięgnęli po władzę przed obradami zjazdu, Lenin jawiłby się politycznym wirtuozem. Większość na zjeździe wyraziłaby prawdopodobnie aprobatę dla działań bolszewików, dając tym samym partii prawo do utworzenia własnego rządu.
Gdyby mienszewicy i eserowcy zaakceptowaliby to przymusowe przejęcie władzy jako fait accompli, w gabinecie Lenina z pewnością znalazłoby się dla nich kilka drugorzędnych miejsc. W przeciwnym razie nie mieliby innego wyboru, jak tylko przejść do opozycji i zostawić bolszewików u władzy.
Koalicyjne wysiłki Kamieniewa zostałyby zatem zniweczone, Lenin miałby swoją dyktaturę proletariatu, i choć nieuchronnym tego rezultatem byłoby pogrążenie kraju w wojnie domowej, sam Lenin akceptował taki stan rzeczy - a może nawet przyjmował go z zadowoleniem - jako część procesu rewolucyjnego.
Powróciwszy do Piotrogrodu z Finlandii Lenin zwołał 10 października tajne posiedzenie bolszewickiego Komitetu Centralnego. Na tymże posiedzeniu zapadła decyzja o przygotowywaniu się do zbrojnego powstania.
Lenin przybył na zebranie z opóźnieniem, w peruce - Kołłontaj wspominała, że „wyglądał jota w jotę jak luterański pastor” - którą zdjął na chwilę, wchodząc do mieszkania, a potem, w trakcie zebrania nieustannie poprawiał: w pośpiechu zapomniał użyć pudru, a bez niego peruka ciągle zsuwała się z połyskującej łysiny.
Z dwudziestu jeden członków Komitetu Centralnego było obecnych tylko dwunastu. Najważniejsza decyzja w dziejach partii bolszewickiej – o rozpoczęciu zbrojnego powstania - została zatem podjęta przez mniejszość Komitetu Centralnego: uchwalono ją dziesięcioma głosami przy dwóch przeciw (Kamieniewa i Zinowjewa). W praktyce był to leninowski „zamach” w łonie partii bolszewickiej.
Następnego dnia, we wczesnych godzinach porannych, gdy posiedzenie dobiegało końca, Lenin zanotował naprędce na skrawku papieru wyrwanym z dziecięcego kajetu jego historyczną uchwałę. Choć nie ustalono żadnych konkretnych dat ani strategii, uznano, że „zbrojne powstanie [jest] nieuniknione, a czas nań absolutnie odpowiedni” i poinstruowano organizacje partyjne, by przygotowały się do niego jako „nakazu chwili”.
Jednak na kolejnym zebraniu bolszewickiego Komitetu Centralnego 16 października przedstawiciele bolszewickiej Organizacji Wojskowej, Rady Piotrogrodzkiej, związków zawodowych i komitetów fabrycznych przestrzegli przed ryzykiem związanym z przygotowaniem przewrotu przed Zjazdem Rad.
Krylenko wyraził opinię Organizacji Wojskowej, że w żołnierzach podupada duch walki: „musiałoby ich coś mocno poruszyć, na przykład rozbicie garnizonu, by wzięli udział w przewrocie”. Wołodarski z Rady Piotrogrodzkiej potwierdził „ogólne wrażenie... że nikt nie jest gotowy wyjść na ulice, ale że każdy uczyni to na wezwanie Rady”. Kolosalne bezrobocie oraz lęk przed zwolnieniami z pracy powstrzymywały robotników, jak twierdził Schmidt ze związków zawodowych. Szlapnikow dodał, że nawet w związku metalowców, gdzie wpływ partii był dominujący, „bolszewickie powstanie nie cieszy się popularnością, a pogłoski o nim wywołują wręcz panikę”.
Kamieniew wyciągnął z tego logiczny wniosek: „nie ma żadnego uzasadnienia dla konieczności rozpoczynania walki przed dwudziestym [kiedy miał być zwołany zjazd]”.
Mimo to Lenin nalegał na potrzebę niezwłocznych przygotowań i nie traktował ostrożnych raportów o nastrojach piotrogrodzkich mas jako powodu do wstrzymywania się z realizacją swojego planu. Do wojskowego zamachu stanu, tak bowiem pojmował przejęcie władzy, potrzebne były skromne siły, byle dobrze uzbrojone i wystarczająco zdyscyplinowane.
Lenin wywierał tak przemożny wpływ na pozostałą część partii, że dopiął swego. Kontruchwałę Zinowjewa, zakazującą praktycznego przygotowywania zamachu przed skonsultowaniem się z bolszewickimi delegatami na Zjazd Rad, odrzucono 15 głosami wobec 6.
Pod koniec posiedzenia Kamieniew oświadczył, że nie może przyjąć rezolucji, która w jego opinii zrujnuje partię, i złożył rezygnację w Komitecie Centralnym, ażeby upublicznić swe działania. Zażądał również zwołania zjazdu partii, co Leninowi udawało się dotychczas odraczać: nie było większych wątpliwości, że zjazd sprzeciwi się wezwaniu do przewrotu przed Zjazdem Rad.
18 października Kamieniew przedstawił swe poglądy w gazecie Gorkiego „Nowaja żyzń”. „W chwili obecnej - pisał – zainicjowanie zbrojnego przewrotu przed Zjazdem Rad byłoby krokiem niedopuszczalnym, a wręcz fatalnym w skutkach dla proletariatu i rewolucji”.
Lenin wpadł w furię i, jako zapowiedź mających nadejść czystek, nie pozostawił na Kamieniewie i Zinowjewie suchej nitki w bolszewickiej prasie. „Wyłamywanie się ze strajku”, „zdrada”, „łamistrajki”, „oszczerstwa”, „zbrodnia” - od takich to określeń roiły się gniewne listy, które wysłał 18 i 19 października. „Pan Zinowjew i pan Kamieniew” (była to najwyższa zniewaga – nie byli już nawet „towarzyszami”) powinni zostać „wykluczeni z partii”.
Przez fakt opublikowania tych listów Lenin wprowadził kampanię na rzecz dokonania zamachu w sferę publiczną. Zawsze opierał swe argumenty za wcześniejszym przejęciem władzy (tj. przed Zjazdem Rad) na niebezpieczeństwie - które albo przeceniał, albo (co bardziej prawdopodobne) wyssał z palca - że Rząd Tymczasowy nie zezwoli na zwołanie zjazdu.
Wszystkie lokalne raporty partii jasno wskazywały, że choć robotnicy i żołnierze Piotrogrodu nie wyszliby na ulice na wezwanie samej partii, wielu uczyniłoby to, gdyby Rada znalazła się w niebezpieczeństwie.
Gdy bolszewicki spisek przestał być tajemnicą, przywódcy Rady postanowili odroczyć Zjazd Rad do 25 października. Mieli nadzieję, że owe dodatkowe pięć dni da im szansę zebrania swych zwolenników z odległych guberni.
Tymczasem zwłoka ta pozwoliła bolszewikom na uwiarygodnienie zarzutów, jakoby przywódcy rad planowali całkowitą rezygnację ze Zjazdu Rad.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura