W 1885 roku król Leopold II uzyskał międzynarodowe uznanie dla swej prywatnej kolonii – Konga.
15 listopada 1884 roku przedstawiciele europejskich potęg zebrali się w rezydencji Bismarcka przy Wilhelmstrasse w celu rozwiązania kwestii spornych na terenie Afryki.
W trakcie konferencji król Belgii Leopold II starał się uzyskać potwierdzenie swoich praw do Konga.
Jego Międzynarodowe Stowarzyszenie Konga nie było rządem – w istocie delegaci na konferencję sami nie wiedzieli, czym było – toteż oficjalnie nie miało w Berlinie swojego przedstawiciela. Jednak przedstawiciele Belgii byli jego zaufanymi ludźmi, ponadto król miał znakomite kontakty w brytyjskim Foreign Office, wreszcie amerykański delegat Henry Shelton Sanford był równocześnie pracownikiem Leopolda.
Najważniejszym sojusznikiem króla był słynny podróżnik, odkrywca Konga - Henry Morton Stanley. Poza Stanleyem prawie wszyscy uczestnicy konferencji widzieli Afrykę co najwyżej na ilustracjach, które zdobiły menu na bankietach Bismarcka. Gdy ktoś wyrażał wątpliwości i pytał, dlaczego roszczenia Leopolda są takie duże, Na samym początku Stanley podszedł do wielkiej mapy Afryki „i natychmiast przykuł uwagę każdego delegata, przedstawiając szczegółowy opis dorzecza Konga, a wreszcie zapewniając o konieczności połączenia pod jednymi rządami sąsiednich ziem, co miało być niezbędne w celu zapewnienia komunikacji”.
Dla Leopolda ważniejsza była sieć bilateralnych porozumień, zawartych na konferencji i później, które uznawały jego nową kolonię i jej granice. Europejczycy wciąż kojarzyli bogactwo Afryki z wybrzeżem, toteż oddawanie Leopoldowi ogromnych terenów w interiorze obyło się właściwie bez konfliktów. Głównym powodem, dla którego udało mu się zagarnąć tak wiele, było przekonanie pozostałych krajów, że tak naprawdę zgadzają się na coś w rodzaju międzynarodowej kolonii – znajdującej się, oczywiście, pod auspicjami króla Belgów, ale otwartej na handel z całą Europą.
Gdy w czasie ceremonii podpisywania porozumienia padło jego imię, sala zaczęła bić brawo. Kanclerz Bismarck, zwracając się w mowie końcowej do delegatów, powiedział: „Nowe państwo Kongo będzie najważniejszym wykonawcą tego, co zamierzamy uczynić, i pragnę wyrazić moje najszczersze życzenia szybkiego rozwoju i realizacji szczytnych zamiarów jego znamienitego twórcy”.
Kolonia Leopolda była większa niż Anglia, Francja, Niemcy, Hiszpania i Włochy razem wzięte. Stanowiła jedną trzynastą afrykańskiego kontynentu i była siedemdziesiąt sześć razy większa od samej Belgii.
Król pierwotnie planował przyjąć tytuł „cesarza Konga”, jednak ostatecznie został jedynie „królem-suwerenem” Konga.
Choć na ww. konferencji uznano Międzynarodowe Stowarzyszenie Konga to król dekretem z 29 maja 1885 roku przemianował swój nowy, prywatny kraj na État indépendant du Congo, Wolne Państwo Kongo. Wkrótce nowe państwo otrzymało swój hymn państwowy.
W wywiadzie prasowym w odpowiedzi na pytanie, czego oczekuje w zamian za ogromne pieniądze włożone w Kongo, Leopold odparł: „To, co tam robię, jest chrześcijańskim obowiązkiem wobec biednych Afrykanów. Nie chcę zwrotu ani jednego franka z tych, które tam wydałem”.
W rzeczywistości Leopold od początku postanowił „wydusić” ze swej kolonii jak najwięcej pieniędzy, nie licząc się w ogóle z jego mieszkańcami.
Pierwszym dziennikarzem, który po pobycie w Kongu, przedstawił faktyczny obraz stosunków panujących w kolonii był amerykański dziennikarz George Washington Williams, w liście otwartym do króla z 1891 roku ujawnił brutalne metody Stanley pacyfikacji buntów czarnych mieszkańców kolonii. „Rząd Waszej Królewskiej Mości jest zbyt okrutny wobec swoich więźniów, za najmniejsze przewinienia skazując ich na zakucie w kajdany. (…) Kajdany te często wrzynają się w szyje więźniów, tworząc otarcia, wokół których krążą muchy, co tylko pogarsza ranę”.
Wbrew twierdzeniom Leopolda, iż był „szlachetnym krzyżowcem” abolicjonizmu, „Rząd Waszej Królewskiej Mości zajmuje się handlem niewolnikami, hurtowym i detalicznym. Kupuje, sprzedaje, a także kradnie niewolników. Rząd Waszej Wysokości płaci trzy funty za jednego niewolnika zdolnego do służby wojskowej (…) Siła robocza w placówkach Rządu Waszej Królewskiej Mości położonych w górnym biegu rzeki składa się z niewolników obu płci i w każdym wieku”.
W liście, który Williams wysłał do amerykańskiego sekretarza stanu, użył określenia, które zostało potem upowszechnione podczas procesów norymberskich. Leopoldowe państwo Kongo, pisał Williams, było winne „zbrodni przeciwko ludzkości”.
Leopold i jego ekipa szybko przygotowali kontratak. Prasa belgijska podważała bezstronność Williamsa, jednocześnie podkreślając, że choć mieszkańcy Konga rzeczywiście nie zawsze są traktowani sprawiedliwie, to tak samo jest w przypadku amerykańskich Indian.
W czerwcu 1891 roku oburzenie dotarło do belgijskiego parlamentu, gdzie w obronie króla wystąpił premier oraz kilku deputowanych. Kilka tygodni później État Indépendant du Congo wydało liczący czterdzieści pięć stron raport podpisany przez najwyższych rangą administratorów, którego celem było „odrzucenie oskarżeń wystosowanych przez pułkownika Williamsa i jemu podobnych”.
Podczas pobytu w Kongo Williams zachorował na gruźlicę i zmarł w Londynie w sierpniu 1891 roku. Jego śmierć pozbawiła Leopolda groźnego przeciwnika. Mógł teraz zwiększyć eksploatację swej kolonii.
Kongo, bardziej niż jakakolwiek inna afrykańska kolonia, było zarządzane z Europy. Prawdziwą stolicą État Indépendant du Congo było nie Boma, ale biura w Brukseli, mieszczące się w pałacu królewskim i w jego pobliżu. Król osobiście wybierał wszystkich urzędników wysokiego i średniego szczebla; bezpośrednio podlegał mu także niewielki gabinet, składający się z trzech lub czterech Belgów.
Jego samowładztwo nad ogromnym terytorium było zupełnym przeciwieństwem nader ograniczonej władzy w domu. W Kongu władza Leopolda była absolutna, a celem jego urzędników było zapewnienie coraz większych zysku królowi, między innymi poprzez eliminację przedsiębiorstw, w których nie miał swoich udziałów.
W tym samym czasie król dalej utrzymywał, że zysk był ostatnią rzeczą, o jakiej myślał. „Dziękuję Panu za wczorajsze oddanie mi sprawiedliwości i odrzucenie tych kalumnii, które rozpowszechniają wrogowie Konga, oskarżeń o żądzę zysku i zatajanie faktów – pisał do premiera po parlamentarnej debacie w 1891 roku. – Państwo Kongo z pewnością nie jest przedsięwzięciem handlowym. Jeśli na pewnych terenach zajmuje się zbieraniem kości słoniowej, to wyłącznie w celu zmniejszenia swojego deficytu”.
Pewnego razu Leopold wyznał amerykańskiemu reporterowi, że „zadając się z rasą kanibali, trzeba używać metod, które najskuteczniej pozbawią ich lenistwa oraz pozwolą zrozumieć świętość pracy”.
W końcu XIX wieku pracą, której świętość Leopold cenił najbardziej, było pozyskiwanie zewsząd kości słoniowej. Kongijscy urzędnicy państwowi oraz ich afrykańscy pomocnicy przemierzali cały kraj, zabijając słonie, skupując za bezcen albo nawet konfiskując kły wieśniakom.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura