28 marca 1945 roku oddziały sowiecko-polskie zdobyły Gdańsk.
2. Front Białoruski otrzymał zadanie jak najszybszego oczyszczenia Pomorza Gdańskiego. Od tempa operacji zależało, kiedy wojska Frontu będą mogły przegrupować się na kierunek berliński.
„Zdając sobie sprawę z tego, - wspominał Rokossowski - że najmniejsze zahamowanie w naszym marszu nieprzyjaciel wykorzysta do zorganizowania oporu, staraliśmy się rozwijać natarcie bez najmniejszej nawet pauzy. Dlatego zaniechaliśmy wszelkich przegrupowań, które mogłyby spowodować choćby najmniejsze opóźnienie działań”.
W tym celu Moskwa zabrała Żukowowi 1. APanc Gw i 1. Brygadę im. Bohaterów Westerplatte, przekazując je Rokossowskiemu. Na korzyść 2. FB działało także zwężenie frontu, a co za tym idzie większe zagęszczenie nacierających oddziałów — z ok. 200 km w początkowej fazie walk na Pomorzu do ok. 70 km, co dawało mniej niż 15 km na każdą armię.
Gen. Weiss - dowódca niemieckiej 2. A broniącej gdyńsko-gdańskiego rejonu umocnionego miał na głowie blisko 100 tys. rannych i 1,5 mln miejscowych Niemców i uchodźców oczekujących na ewakuację. Wprawdzie Sowieci stanęli przed tym samym problemem, jednak zwykle radzili sobie z nim, bezlitośnie rozjeżdżając tych bezbronnych, zdesperowanych ludzi.
Niemiecka obrona była w pośpiechu rozbudowywana pod kierownictwem dowódcy gdańskiego okręgu wojskowego, gen. Karla Wilhelma Spechta. Gdyńsko-gdański rejon umocniony posiadał silne fortyfikacje, przygotowane jednak do odpierania ataków z południa i wschodu, a nie z zachodu. Tak więc gen. Specht pilnie zmuszony był przystosować do obrony mieszczące się na zachód od miasta kompleksy leśne.
Rankiem 6 marca siły 2. FB przeszły do natarcia, zdobywając po dwóch dniach walk Gniew, Starogard Gdański, Pelpin i Grudziądz. W kolejnym dniu wyparto Niemców ze Słupska i Ustki.
W tych warunkach gen. Weiss zrozumiał, że bitwa o przedpola gdyńsko-gdańskiego rejonu umocnionego jest przegrana, i podjął decyzję o stopniowym wycofaniu głównych sił w kierunku Trójmiasta. Jednocześnie podejmowano lokalne kontrataki. W trakcie jednego z nich grupa 5 czołgów typu Panther z 4. DPanc osłaniana przez pluton grenadierów wdarła do Dzierzgonia. Zastani tam Sowieci, zajęci grabieżą i gwałceniem kobiet, uciekli w popłochu, porzucając trzy działa pancerne. Ta niemiecka aktywność nie trwała jednak długo — część czołgów utknęła z braku paliwa, a cysterny z paliwem zostały zatrzymane po drodze przez kolumnę uchodźców.
Sowieckie jednostki pancerne kontynuowały atak osiągając 12 marca Zatokę Gdańską w rejonie Pucka, a następnie zdobywając Władysławowo, Puck i Wejherowo. Dzięki zeznaniom jeńców wziętych pod Wejherowem udało się ustalić, że w niemieckich pułkach pancernych zostało najwyżej po 15–20 czołgów, a w kompaniach — po 50–60 ludzi. Wykorzystując tę słabość Niemców oddziały sowiecko-polskie szybkim marszem zajęły Rumię i Redę, docierając na przedpola Janowa.
Istotnym atutem dla Niemców była natomiast bliskość morza i wsparcie ogniowe okrętów adm. Thielego: pancerników „kieszonkowych” Lützow i Admiral Scheer, ciężkich krążowników Prinz Eugen i Admiral Hipper, lekkich krążowników Leipzig i Köln, niszczycieli i torpedowców oraz licznych kanonierek, trałowców, eskortowców i innych jednostek.
Tymczasem 14 marca ruszyło kolejne sowieckie natarcie, którego celem było zdobycie Gdańska i Gdyni. Zacięte walki rozgorzały na całym froncie, wiele miejscowości kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk.
Aby zmiękczyć niemiecką obronę Gdańska, 12 marca amerykańska 8. Armia Powietrzna (ok. 700 bombowców B-17 Flying Fortress oraz B-24 Liberator) zrzuciła na miasto i port 1435 bomb. Podobnie Rosjanie przeprowadzali nocne bombardowania. Szczególnie dotkliwe były naloty z 19 i 20 marca, które obróciły sporą część miasta, łącznie ze Starym Miastem, w perzynę. Zginęło w nich wielu cywilów, jednak naloty nie miały większego wpływu ani na ewakuację (dziennie opuszczało miasto nawet 30 tys. ludzi), ani na wsparcie ogniowe zakotwiczonych w porcie okrętów Kriegsmarine.
Wychodząc nad wybrzeże, oddziały sowieckie naraziły się na ostrzał artyleryjski z okrętów a także z baterii nadbrzeżnych. Ponadto pogorszyła się pogoda, spadł deszcz, a gęsta mgła utrudniała działalność lotnictwa.
Ponadto 1. APanc Gw operowała w lesistym i coraz gęściej zabudowanym terenie, co częściowo niwelowało jej przewagę w czołgach. Na przykład polską 1. BPanc zaangażowaną w walki pod Janowem 17 marca skierowano do pobliskich Łężyc celem rozpoznania obrony przeciwnika. W trudnym terenie okazało się to bardzo męczące i czasochłonne, a na miejscu brygadzie przyszło bezskutecznie szturmować wzgórze 165, ponosząc ciężkie straty.
Tymczasem Sowieci 23 marca zdobyli Sopot, dwa dni później Oliwę. Tym samym zgodnie z planem Rokossowskiego gdyńsko-gdańskie zgrupowanie Niemców zostało rozcięte na dwie części.
Coraz trudniejsza sytuacja była w Gdyni. „W Gdyni piwnice były przepełnione, - wspominał niemiecki oficer - wyżywienia jednak było dosyć dzięki składom marynarki wojennej. Miasto przypominało jakiś piekielny kocioł czarownic; samochody napływały ze wszystkich stron i przeciągały ulicami; uciekinierów trzeba było jakoś rozmieszczać, żandarmeria polowa starała się utrzymać porządek. Granaty rosyjskiej artylerii biły w domy, bez przerwy atakowały port samoloty bojowe, a silna artyleria przeciwlotnicza marynarki szalonym ogniem wypełniała powietrze. Na morzu na redzie stał na kotwicy jaśniejący burtami krążownik Prinz Eugen i bił ciężkimi salwami, które nękały drogi dowozowe Rosjan; walczącej piechoty jednak ten ogień artylerii okrętowej prawie nie odciążał”.
Pomimo że 28 marca Hitler ogłosił Kępę Oksywską „twierdzą”, ze znajdującej się tam dogodnej części wybrzeża niemieccy żołnierze byli stopniowo ewakuowani drogą morską na zachód.
25 marca rozpoczęły się bezpośrednie walki o Gdynię. Grupy szturmowe 19. A, wspierane przez 3. KPanc Gw i polską 1. BPanc Gw, weszły w granice miasta. 28 marca sowiecko–polskie oddziały zdobyły port, kończąc tym samym walki o Gdynię. Resztki niemieckich obrońców przedostały się na Oksywie i Hel. W porcie Sowieci zdobyli 20 okrętów różnej wielkości, w tym osadzone na dnie okręty linowe Gneisenau (został zatopiony przez Niemców, by zablokować port) i Schlezwig-Holstein.
26 marca Sowieci znaleźli się na przedmieściach Gdańska. W natarciu na miasto uczestniczyła polska 1. BPanc im. Bohaterów Westerplatte. Jej udział w zdobywaniu Gdańska miał przede wszystkim cel propagandowy, gdyż polska jednostka wówczas posiadała zaledwie… 10 sprawnych czołgów T-34/76!.
Szczególnie silny opór Niemcy stawiali w rejonie dworca, zakładów papierniczych i chemicznych, na Starówce i w całym Śródmieściu. Obronę Gdańska z dużą energią organizował dowódca 4. DPanc, gen. Clemens Betzel, który jednak zginął podczas inspekcji w rejonie Bramy Oliwnej. Po nim dowodzenie przejął dowódca 12. Dywizji Polowej Luftwaffe gen. Becker, który widząc beznadziejność dalszej obrony, nakazał stopniowe opuszczanie miasta.
Dnia 28 marca o godz. 14:00 polscy czołgiści symbolicznie zatknęli biało-czerwoną flagę nad gmachem Dworu Artusa. 30 marca, nie mając już szans na ewakuację, resztki garnizonu skapitulowały. Nieliczna grupa niemieckich żołnierzy pozostała jeszcze na Westerplatte, Rosjanie zaplanowali nawet szturm na 7 kwietnia, jednak jeszcze 31 marca Niemcy poddali się. W porcie Sowieci zdobyli 45 łodzi podwodnych, których obawiali się zachodni alianci.
Niemcy wciąż utrzymywali Hel i Wyspę Sobieszewską, z których kontynuowali ewakuację cywilów. Do blokowania Półwyspu Helskiego Rokossowski oddelegował całą 19. A. Ta jednak nie przejawiała większej aktywności, poprzestając na działaniach blokujących. Dopiero 10 maja oddziały oddziały niemieckie na Helu skapitulowały, do niewoli dostał się też dowódca 2. A gen. von Saucken, który nie skorzystał z danej mu przez adm. Dönitza możliwości ewakuacji. Stopniowo poddawały się pozostałe punkty oporu — obrońcy Mierzei Wiślanej skapitulowali dopiero 13 maja 1945 roku.
1. AWP, posiadająca wyjściowo 75 600 żołnierzy, straciła między 1 marca a 4 kwietnia 1945 roku 8668 (2575 poległych i 6093 rannych) żołnierzy i oficerów. Procent strat bezpowrotnych (3,4%) był więc niższy niż w Armii Czerwonej.
Pomorska operacja była pierwszą operacją, w której armia polska wykorzystana została jako pełnoprawny związek wojskowy (co prawda, nie na głównym kierunku natarcia). Po raz pierwszy użyto jej w kontekście bojowym, a nie propagandowym, jak w przypadku bitwy pod Lenino.
Wybrana literatura:
M. Leszczyński – Pomorze 1945
H. Guderian - Wspomnienia żołnierza
E. Kospath-Pawłowski - Wojsko Polskie na Wschodzie 1943–1945
K. Rokossowski - Żołnierski obowiązek
K. Sobczak - Kierunek Bałtyk: wyzwolenie polskich Ziem Północnych 1944– 1945
A. Sroga - Na drodze stał Kołobrzeg
A. Zawilski - Polskie Fronty 1918–1945
Inne tematy w dziale Kultura