W połowie lat 30. Warszawa przeżywała gwałtowną przemianę.
Warszawa doczekała się także lepszego oświetlenia. Instalowano coraz więcej latarni elektrycznych, a stare, gazowe, nadal obecne w pejzażu miasta, pieczołowicie konserwowano i udoskonalano. W Śródmieściu, wzdłuż traktów handlowych, wieczorny zmrok rozjaśniały reklamy, wielobarwne, ruchome neony i jasne sklepowe witryny – najwięcej było ich na Nowym Świecie, najelegantszej warszawskiej ulicy. „Reklamy i wystawy. Elektryczne jelenie skaczą poprzez minuty, zezowate Chińczyki kiwają głowami za szybą, bramy kin wytapetowane ciałami wampów, lale fryzjerskie w fiołkowych perukach, tureckie pieczywo, buty z krokodylej skóry, podane na szklanych, świecących podstawkach, żywe kobiety w puszystych lisach, w smugach perfum i lepszego życia, samochody trąbią, z kawiarń leci muzyka i zapach wanilii, radio krzyczy w sodówce, w sklepie „His master’s voice” na
srebrzystej płytce kręci się tancerka – dusza gramofonu” – opisywała Nowy Świat końca lat trzydziestych Maria Kuncewiczowa.
Wieczorne spacery po luksusowych handlowych traktach należały do ulubionych warszawskich rozrywek. Wytworne sklepy i magazyny największe wrażenie robiły na przyjezdnych. „Zabytki i osobliwości historyczne Warszawy mają licznych miłośników, ale
żaden przeciętny turysta nie wyjedzie ze stolicy, zanim nie spędzi co najmniej paru godzin przed wystawami, choćby na Marszałkowskiej i na Nowym Świecie. (…) stają olśnieni przepychem sklepów spożywczych, istnym rogiem obfitości wszelkich płodów ziemi – złocistej krągłości owoców, krwistych płatów mięsiwa, lśniących pokładów ryb, brunatnych brył i wieńców wędlin, srebrnych piramid konserw. Nie mieści się ów przepych w pełnych po brzegi sklepach, wylewa się na ulicę, zagarnia stragany, rozkłada się u stóp przechodni. Starsi dziwią się niespotykanej za czasów ich młodości, obfitości nowalii, które robią wiosnę
w sklepach już w grudniu” – pisano w Przewodniku literackim po stolicy.
Zachwalano również warszawskich krawców i domy mody: „W bogatszym od Warszawy Paryżu, lubiącym oszczędzać, nie widzi się tylu futer i lisów wśród niezamożnej publiczności, co u naszych syren. (…) Modele szybciej się opatrują i Warszawa je porzuca
prędzej aniżeli ogniska mody światowej. (…) Stąd liczne wyprzedaże – raj przyjezdnych (…). Mimo drabiny cen, przystosowanych do różnych kieszeni, a co najważniejsze, do różnych ambicyj, Warszawa jest tania, tania w stosunku do innych miast Polski, a także zagranicy. (…) Samodziały lniane i wełniane, wyrabiane w zapadłych głuszach Polesia lub Wileńszczyzny, łudząco przypominają ostatnie kreacje Rodier i Chanela, największych dyktatorów mody paryskiej, dzięki czemu nasz przemysł ludowy oblegany jest najbardziej przez damy z francuskiego korpusu dyplomatycznego. (…) Owe samodziały stają się coraz bardziej modne wśród elity Warszawy dzięki specjalnym rewiom mody polskiej, z modelami opracowanymi przez szkoły zawodowe przy współudziale artystek ze Szkoły Sztuk Pięknych”.
W latach 30. w Warszawie był tylko jeden duży dom handlowy - Braci Jabłkowskich na Brackiej, zatrudniający aż dwustuosobowy personel. Inne znane firmy prowadziły zwykle kilka filii swoich salonów, usytuowanych w reprezentacyjnych punktach miasta. W latach trzydziestych partery starych kamienic, dotąd zajmowane przez mieszkania, przebudowywano
na nowoczesne lokale handlowe i usługowe, stare sklepy zaś szybko modernizowano. „Żyjemy w epoce wielkiej ewolucji w architekturze. Sklep jest także architekturą i z nią razem przechodzi swoją przemianę” – przekonywał w 1936 roku poświęcony sztuce miesięcznik „Arkady”.
„Zblazowany przechodzień wielkiego miasta nie zatrzyma się przed brzydkim sklepem i bezładnie ułożoną wystawą. – pisano dalej - Klienta trzeba zwabić, sklepem ładnym, architekturą frapującą i zapraszającym wnętrzem. Wieczorem z dala już kokietuje
niepokojąco jarzący się neon lub efektownie oświetlone wnętrze. Publiczność jest jak ćma lecąca do światła. (…) Architekci nie powinni ani przez chwilę wahać się przed „wyjściem na ulicę”. Ignorowaliśmy ją zbyt długo. Obecnie już wiemy, że sklep, tworzący
nierozerwalną całość z domem, wymaga równie przemyślanego projektu. Ulica staje się interesująca, a dobrze skomponowane sklepy tworzą wraz z eksponatami jedno wielkie „muzeum dla tłumu”.
Współpracę z właścicielami firm handlowych chętnie podejmowali znani i modni architekci i plastycy: Lucjan Korngold, Edward Eber, Jacek Rotmil, Stanisław Rottberg, Kazimierz Lichtenstein, Zygmunt Stępiński, Jadwiga i Janusz Ostrowscy, Tadeusz
Gronowski. Przykładem najnowszych tendencji w architekturze i wzornictwie tamtych lat były między innymi sklepy firmowe Sucharda, Philipsa, salon jubilerski Jubilart czy sklep z materiałami firmy English Woolen Company. Witryny i wnętrza tych nowoczesnych, luksusowych magazynów oszałamiały klientów jakością szlachetnych materiałów wykończeniowych, metali, dużych tafli szkła, luster, marmurów. Starannie zaprojektowane oświetlenie, jasne i łagodne, wydobywało elegancję prostych form architektonicznego wystroju i wyposażenia. Komfort zakupów zapewniały miękkie dywany, wygodne fotele i kanapy. W jednym z warszawskich salonów obuwniczych ustawiono specjalny aparat rentgenowski – na ekranie można było dokładnie obejrzeć, jak układa się stopa wewnątrz mierzonego buta!
CDN
Inne tematy w dziale Kultura