Godziemba Godziemba
490
BLOG

Powojenna narkomania

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Jednym ze skutków I wojny światowej było upowszechnienie zażywania narkotyków.

     W czasie I wojny światowej od ognia artylerii zginęło wedle różnych statystyk od 60 do 80% wszystkich zabitych żołnierzy na froncie. Doświadczenie huraganowego ostrzału artyleryjskiego stało się przeżyciem tak gwałtownym, że w  drugiej połowie XX wieku dało nazwę nowo zdiagnozowanej jednostce chorobowej. Zespół stresu pourazowego (PTSD – Post-Traumatic Stress Disorder), będący reakcją na wyjątkowo niebezpieczne, szokujące lub przerażające przeżycia, przede wszystkim ekspozycję śmiertelności – widok ciężkich zranień i śmierci znajdujących się dookoła ludzi – podczas pierwszej wojny światowej funkcjonował pod nazwą shell shock. Jego objawy były różne: od uczucia niekontrolowanej trwogi, bezsenności, przez nadmierne pobudzenie lub apatię, po ciężkie objawy fizyczne i  psychiczne – utratę mowy i zmysłów ( wzroku, węchu, słuchu, smaku), amnezję, drgawki, paraliż lub wielodniowe wstrzymanie procesów fizjologicznych, po permanentne zmiany osobowości.

     Niezdolność do przystosowania się do warunków materiałowej bitwy i  jej konsekwencje stały się po 1914 roku doświadczeniem większości żołnierzy. Wobec niewidzialnych nadlatujących z  odległości kilku – kilkunastu kilometrów z  wielką prędkością pocisków nie było skutecznej ochrony.

     Lekarze wojskowi starali się przeciwdziałać objawom shell shocku.   Poza aplikowaną w  armii austro-węgierskiej makabryczną praktyką „faradyzacji”, czyli leczenia nerwic elektrowstrząsami – dla nieszczęsnych pacjentów nieraz zabójczą – powszechnym lekarstwem stosowanym w  szeregach obu walczących stron był wypoczynek, mający przywrócić rannych psychicznie żołnierzy z powrotem do zdrowia. Armia niemiecka chwaliła się 95-procentową skutecznością leczenia bitewnych psychoz, bo tylu dotkniętych PTSD żołnierzy wracało na front. W rezultacie oficjalne niemieckie statystyki podawały, że obrażenia psychiczne stanowiły przyczynę od 2 do 3 procent wszystkich decyzji o wycofaniu żołnierzy z pola walki. W rzeczywistości odsetek ten został drastycznie zaniżony, gdyż wielu ciężko rannych żołnierzy jednocześnie doświadczyło urazów psychicznych. Konsekwencje psychiczne najcięższych ran – utraty kończyn, genitaliów lub deformacji twarzy – należały do najpoważniejszych i najdłużej się utrzymujących.

    Okaleczenie psychiczne, tak samo jak fizyczne, było najcięższym doświadczeniem powojennego społeczeństwa. Jak napisał Walter Benjamin: „żołnierze wrócili z  pola bitwy milczący, nie wzbogaceni, lecz zubożeni o  umiejętność przekazania swojego doświadczenia”. To doświadczenie domagało się ujścia. Znajdowano go w zażywaniu narkotyków.

     W czasach belle époque narkotyki – opium, morfina, kokaina czy heroina, były używkami zarezerwowanymi dla lekarzy i  ich pacjentów, cyganerii i  arystokracji. Nie uważano ich też – poza opium – za coś szkodliwego. Najpopularniejsza była kokaina, przyjmowana w  proszku, w zastrzykach, pastylkach, papierosach i w napojach. Inspiracją dla coca-coli był tonik winny „Mariani”, wzmocnione kokainą czerwone wino bordoskie. Reklamował je, jako najlepszy lek na grypę rosjankę, sam papież Leon XII.

     W czasie I wojny światowej rany odniosło ponad 20 milionów żołnierzy, dla których jedynymi dostępnymi środkami przeciwbólowymi – poza nie najsilniejszą aspiryną – były właśnie twarde narkotyki. Setki tysięcy, a być może miliony, mężczyzn uzależniło się od morfiny i heroiny.

     Zakończenie wojny i  demobilizacja poskutkowały rozlaniem się plagi narkomanii na szerokie masy społeczne. Dodatkowo postanowienia traktatu wersalskiego odebrały niemieckim koncernom farmaceutycznym patenty – w tym na przykład na produkowaną przez firmę Bayer heroinę – i przekazały je firmom brytyjskim, francuskim, amerykańskim. Podaż wyszła naprzeciw zwiększonemu popytowi. Skutki były widoczne prawie od razu, co doprowadziło na początku lat dwudziestych do prób kontroli i  penalizacji twardych narkotyków.

     Zażywanie kokainy także w Wojsku Polskim nie było czymś niecodziennym. Janusz Meissner wspominał, jak już w szkole pilotów zażywał „białą tabakę”, a później, po zakończeniu trzeciego powstania śląskiego, w  którym brał udział jako sabotażysta, leczył nią nudę demobilizacji, będąc – jak sam przyznawał – już uzależniony.

     Jedynie w 1919 roku Centralna Składnica Apteczna przekazała na front ćwierć tony kokainy, a jej rozdział powodował konflikty – farmaceuta jednej z wielkich jednostek skarżył się, że zamiast 50 kilogramów narkotyku dostał tyle samo krochmalu.

     W 1923 roku polski Sejm uchwalił ustawę delegalizującą narkotyki, poza tymi produkowanymi na użytek medyczny. Pozostawiło to furtkę do nielegalnego handlu narkotykami, w którym udział, poza lekarzami i  farmaceutami, brać zaczęli przedstawiciele nowego zawodu – tak zwani porcjarze, czyli dzisiejsi dilerzy.

      Narkomania wzmogła plagę alkoholizmu, będącego z kolei wynikiem depresji, zespołu stresu pourazowego czy po prostu beznadziejnych warunków życia, jakie stały się udziałem całego pokolenia. W  obliczu powojennej zapaści gospodarczej erzacem alkoholu stał się eter – bezbarwny, wydzielający silną, charakterystyczną woń płyn o  właściwościach odurzających. Najpopularniejszy był na Śląsku, w  Małopolsce i  na Podkarpaciu, dokąd przemycano go z  niemieckich i  czeskich zakładów chemicznych. W  porównaniu z  wódką bardzo ekonomiczny – upić można się było jednym kieliszkiem – był nie tylko niezdrowy, ale przede wszystkim niebezpieczny. Skrajnie łatwopalny, w  kontakcie z  powietrzem wybuchowy, ulatniał się dokładnie w  temperaturze ludzkiego ciała, znacznie powiększając swoją objętość. Wielu amatorów eteru kończyło z  żołądkami rozerwanymi pod wpływem ciśnienia.

      Pokolenie weteranów – nie bez przyczyny w świecie anglosaskim nazwanym potem „straconą generacją” – odreagowało traumę w  narkomanii, pijaństwie i  eteromanii oraz eksplozji przemocy zarówno wobec przeciwników politycznych, jak i najbliższych – członków rodziny, żon, dzieci.

Wybrana literatura:

Ł. Mieszkowski – Największa. Pandemia hiszpanki u progu niepodległości Polski
J. Pajewski – Pierwsza wojna światowa 1914-1918
A. Chwalba – Samobójstwo Europy
J. Meissner – Wspomnienia pilota

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura