Godziemba Godziemba
372
BLOG

Zabójca zdrajców (2)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

W końcu października 1925 roku sąd skazał Józefa Muraszkę na dwa lata więzienia.

    Sąd przesłuchał także świadków obronny, którzy informowali oskarżonego o  okrutnym traktowaniu Polaków przez władze sowieckie.

    Jerzy Szyrkiewicz zeznał, iż opowiadał Muraszce, że żaden Polak nie był w Rosji bolszewickiej pewny dnia ani godziny. „Każdy lada chwila mógł być bez powodu porwany, aresztowany, osądzony, a nawet zgładzony przez jedną z  agend reżimu: czerezwyczajkę miejscową, czerezwyczajkę lotną, tzw. osobny otdieł, albo też przez sąd rewolucyjny. Wystarczyło podejrzenie o  przestępstwo, niczym nie udokumentowana denuncjacja, ażeby zostać skazanym na śmierć. (…) Również dla usprawiedliwienia grabieży prywatnych majątków rząd bolszewicki urządzał częste prowokacje, za które karał kaźniami oraz kontrybucją nakładaną na całą miejscową ludność. Ci mniej odporni psychicznie, poddani takiemu bezprawiu, ulegali w  końcu manii prześladowczej, dostawali obłędu. Ale wszystko to bladło wobec katuszy, jakie przechodził człowiek pozbawiony wolności”. Sam skazany za rzekomy sabotaż „zostałem wepchnięty do celi trzy metry na dwa, gdzie już było 40 mężczyzn. Leżeliśmy piętrami na narach, w przejściach. Załatwialiśmy się do wiadra, które po wylaniu odchodów służyło zarazem do noszenia zupy. Latem 1921  roku podczas epidemii dezynterii wydawano tylko pół szklanki wody dziennie, ludzie konali z  pragnienia. Katowanie podczas przesłuchania było na porządku dziennym. Bez sądu rozstrzeliwano nie tylko burżujów, ale i  robotników. Tak stracił życie Antoni Janicki zwrotniczy kolejowy, były członek PPS. Egzekucji masowych było bardzo dużo – w  okolicach Humania liczba skazanych Polaków dochodziła do kilkuset, nie licząc zakładników wywiezionych w głąb Rosji, których los jest nieznany”.

    Inny świadek –  Aleksander Pietkiewicz, więzień bolszewików wymieniony niedawno za skazanego sowieckiego, zeznał przed sądem, iż podzielił się z oskarżonym swoimi wspomnieniami z pobytu w sowieckim więzieniu. „Widziałem prowadzonych na śmierć, byli spętani drutem kolczastym. Egzekucja odbywała się pod płotem. Tak straciła życie Aniela Jackiewiczówna, która zrzekła się prośby o  łaskę i  padła rozstrzelana z okrzykiem: „Niech żyje Polska!”. Pamiętam, że kiedy prowadzili Iwanowskiego, jego żona zamknięta w celi rzuciła się do okna, wołając przeraźliwie: „Tolek, Tolek!”. Czekista wrzasnął: „Kakoj tam czort Tolek, stupaj białogwardiejec, polskaja morda”. I wystrzelił w kierunku zrozpaczonej kobiety. Straciła życie. Muraszko słuchając tego, tak się trząsł z przejęcia, że na chwilę stracił przytomność” – powiedział świadek.

    Wielu informatorów oskarżonego policjanta pochodziło z  okolic Lidy, gdzie podczas wojny bolszewickiej byli świadkami pastwienia się nad Polakami. Świadek Wincenty Czajkowski widział, jak patrol Budionnego zamordował katolickiego proboszcza, który jechał bryczką. Ściągnięto duchownego z  ekwipażu, kazano mu się rozebrać do naga i  odejść kilka kroków naprzód. Z  tej odległości komisarz bolszewicki wystrzelił dwukrotnie do księdza, a gdy ten upadł, dobił go, zadając ciosy szablą. Polskiego żołnierza, który towarzyszył księdzu, też zarąbano.

    Antonina Bałaszewicz, była świadkiem zamordowania przez czerwonoarmistów 18 Polaków. Przez kilka dni w nocy dochodziły do niej krzyki i jęki, choć nikt nie strzelał. Ale po zmierzchu nie wolno było wychodzić z chałupy. Tajemnica wyjaśniła się po rozkopaniu świeżo poruszonej ziemi. Znaleziono tam trupy powiązane drutem. Wszyscy mieli wytrzeszczone oczy, wręcz „wysadzone z  orbit”. Nie ulegało wątpliwości, że ofiary zostały zakopane żywcem.

    Z kolei Bronisław Barylski, prezes Związku Byłych Zakładników, który asystował przy wymianie więźniów, zeznał, iż „Polacy nieraz miesiącami jechali do kraju. Zamiast żywych zakładników dostarczano nam z  Rosji trupy. Natomiast z  naszej strony zdrajcy, szpiedzy, komuniści, w  asyście towarzyszących im rodzin, stawali na granicy syci, odświętnie ubrani. Jeszcze na polskiej ziemi rozwijali czerwoną płachtę, śpiewając „Międzynarodówkę”, odgrażali się, że wkrótce wrócą. Muraszko bardzo to przeżywał”.

    Po zakończeniu zeznań świadków sąd udzielił głosu prokuratorom. „Organy ścigania dołożyły wszelkich starań na poznanie wszystkich szczegółów zabójstwa –  oświadczył podprokurator Marcin Kaduszkiewicz –  gdyż komunistyczna propaganda usiłuje wyzyskać zabójstwo Wieczorkiewicza i  Bagińskiego przeciwko rządowi polskiemu, przypisując mu milczące przyzwolenie na ten zbrodniczy czyn. Jest to insynuacja. Józef Muraszko, przodownik policji państwowej, funkcjonariusz organów wykonawczych władzy, specjalnie powołanych do strzeżenia praworządności i  porządku publicznego w państwie, wyłącznie z własnej woli przekreślił dwoma strzałami postanowienie Rady Ministrów o  międzynarodowej wymianie więźniów”.

    Jednocześnie podkreślił, iż „czyż nie zakrawa na ironię, że funkcjonariusz policji z  nienawiści do bolszewizmu, którego treścią jest gwałt i  bezprawie, dopuszcza się czynu stanowiącego najjaskrawszy wyraz bezprawia? Smuci mnie przeświadczenie oskarżonego, że jego zachowanie jest godne patrioty, ale jeszcze bardziej to, że w tym przekonaniu nie jest on odosobniony. Pewien odłam społeczeństwa uważa, że postąpił słusznie, skorygował błędną decyzję polskiego rządu. Muraszko dokonując zbrodni, czuł to poparcie”.

    Natomiast prokurator Kazimierz Rudnicki wskazał, iż „Polska musi żyć i  rządzić się prawem, a  nie nastrojami nierozważnych szaleńców.  Ponieważ tak wiele w tej sali mówiono o emocjonalnej naturze Muraszki, dziwię się, że ta uczuciowość nie przypomniała mu na chwilę przed strzałami o  czekających przy barierce granicznej Łaszkiewiczu i  Ussasie. Ich serca biły w takt kół zbliżającego się pociągu. Nie przypuszczali, że za chwilę ręka Muraszki oderwie ich od tej barierki i  zaprowadzi z  powrotem do więzienia”.

     Obrońca oskarżonego mecenas Marian Niedzielski stwierdził, iż na granicy polsko-sowieckiej powstał stragan, gdzie trwa handel wymienny ludźmi. „Głowa za głowę. Tyle że stamtąd przychodzą blade cienie ofiar czerezwyczajki, a  z  naszej strony przekracza graniczny kordon zadowolony zastęp komunistów oraz dywersantów. Dufnych, że po wypoczynku w Moskwie i otrzymaniu tam sowitej zapłaty wrócą potajemnie do Polski, by dalej prowadzić wrażą, podstępną robotę”.

     Dwa strzały oskarżonego wywołały dyskusję w całej Polsce, gdyż  przez prowadzący Stołpce szlak „Rosja sowiecka ustawiła łuk triumfalny na przyjęcie polskich zdrajców i sprzedawczyków. (…)  Dzieje się rzecz potworna –  obecne wyroki sądów polskich, skazujące za najcięższe zbrodnie przeciw ojczyźnie, stały się glejtami do uzyskania zaległego żołdu i  zaszczytów po przekroczeniu triumfalnej bramy w Moskwie. A rozkaz bezpiecznego i  wygodnego przeprowadzenia przez granicę zdrajców ojczyzny otrzymała policja państwowa. I  to zadanie było nad wyraz bolesne i upokarzające: mieli się przyczynić do nagrodzenia zdrady”.

     Drugi obrońca – znany członek Stronnictwa Narodowego Stanisław Szurlej, podkreślił, iż  „oskarżyciele publiczni pozwali nie jednego szeregowego policjanta, lecz całe społeczeństwo polskie. Oskarżony był tylko strzałą, która wypadła z  napiętego łuku. Wybiegł przed innymi i  jednym ruchem ręki, która zrosła się z  bronią w  walce z  czerwonym niebezpieczeństwem, wydał wyrok. Bo wszyscy przeżywali grozę wybuchu w  Cytadeli i  zamach na warszawskim uniwersytecie. I wszyscy powszechnie oburzali się na zbrodniarzy. Muraszko wiedział, skąd oni przyszli, bo zbyt dobrze znał bolszewików. Ale tego, że do szajki należał polski oficer odznaczony orderem Virtuti Militari, nie mógł przewidzieć. Czyj umysł mógłby to znieść spokojnie, czyje serce nie zalałaby gorycz? Nie ma wątpliwości, że Muraszko działał w stanie afektu. Może nie doszłoby do tego, gdyby nie przypadek, który go postawił oko w oko ze zdrajcami i  kazał mu przeciąć drogę ich życia. Tej próby nie wytrzymał. Lecz nie on ją wywołał, to los podbiegł ku niemu”.

     24 października 1925 roku Sąd Okręgowy w Nowogródku uznając Muraszkę winnym zabójstwa w  stanie silnego wzruszenia psychicznego skazał go na 2  lata więzienia.

     Po odbyciu kary Józef Muraszko zmienił nazwisko i zaciągnął się do Korpusu Ochrony Pogranicza. W przededniu wybuchu II wojny światowej prawdopodobnie został zwerbowany przez gestapo. Pod koniec 1939 roku jawnie występował jako oficer tajnej policji państwowej III Rzeszy. Wkrótce Polskie Państwo Podziemne wykonało na nim wyrok śmierci.


Wybrana literatura:

H. Kowalik – Słynne procesy II Rzeczypospolitej
Sprawa Józefa Muraszki ( Zabójstwo Bagińskiego i Wieczorkiewicza)
P. Zychowicz - Strzały na granicy z Sowietami. Zabicie zdrajców Polski wywołało gigantyczny kryzys
W. Materski – Pobocza dyplomacji

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura