Sowieci ograniczyli do minimum swoje zobowiązania wynikające z postanowień traktatu ryskiego.
Zgodnie z umową zawartą 24 lutego 1921 roku, w pierwszej kolejności mieli być repatriowani jeńcy wojenni, następnie zakładnicy, osoby internowane, jeńcy cywilni, a na samym końcu optanci.
Dla wszystkich repatriantów przewidziano transport dwoma liniami kolejowymi. Linia Baranowicze–Mińsk, łącząca Polskę z Rosją i Białorusią, miała służyć jako główna trasa repatriacji, a linia Równe–Szepietówka, łącząca Polskę z Ukrainą, odgrywać rolę drugorzędną.
Dwie mieszane komisje repatriacyjne zostały utworzone pod koniec kwietnia 1921 roku. Komisji w Warszawie przewodniczyli Stanisław Korsak ze strony polskiej oraz E.N. Ignatow ze strony sowieckiej. Na czele komisji w Moskwie stali Adam Zieleziński i A. Jastrebow. Komisja warszawska miała nadzorować repatriację sowieckich jeńców wojennych oraz niewielkiej liczby osób cywilnych. Dużo trudniejsze zadanie miała komisja moskiewska, w której gestii znajdowała się repatriacja nie tylko polskich jeńców wojennych, lecz także ponad miliona ludzi innych kategorii, rozproszonych po ogromnych przestrzeniach Rosji.
Repatriację jeńców wojennych zakończono do połowy października 1921 roku.Polacy repatriowali prawie 66 tysięcy, a blisko tysiąc odmówiło wyjazdu i pozostało w Polsce. Sowieci repatriowali ponad 26 tysięcy jeńców. Ponadto w czerwcu 1922 roku do Rosji powróciło ok. 2 tysiące internowanych rosyjskich żołnierzy, walczących w 1920 roku po stronie polskiej. Pozostali pozostali, gdyż nie wierzyli w zapewnienia bolszewików o amnestii. Również około tysiąca b. żołnierzy Petlury zdecydowało się wyjechać do Rosji.
Do września repatriowało się do Polski prawie 300 tysięcy ludności cywilnej. Z uwagi na szalejącą w Rosji epidemię tyfusu i cholery w punktach odbiorczych musiano zorganizować ośrodki kwarantanny. Wskutek panujących tam nadzwyczaj trudnych warunków do maja 1922 roku zmarło w nich 1500 osób.
Repatriacja cywilów trwała do początków 1923 roku, kiedy to Moskwa postanowiła jednostronnie ją zakończyć, oskarżając wcześniej polskich członków komisji repatriacyjnej o prowadzenie szpiegostwa na terenie Rosji.
W wyniku interwencja strony polskiej bolszewicy zgodzili się w kwietniu na przełożenie terminu zakończenia repatriacji do końca września 1923 roku. Ostatecznie repatriacja była kontynuowana do 25 czerwca 1924 roku, kiedy to komisja moskiewska uznała ją za zakończoną w Związku Sowieckim. Sowiecka agencja prasowa ROSTA podała, że od kwietnia 1921 do kwietnia 1924 roku repatriowano do Polski ze Związku Sowieckiego 1,1 miliona osób. Zgodnie z polskimi danymi, około 1,5 mln Polaków pozostało w Związku Sowieckim.
Niezwykłym aspektem repatriacji była „wymiana personalna”, obejmująca m.in. osoby więzione w obu krajach. Ogólnie Polska zyskała wskutek wymiany personalnej dokonanej przez mieszaną komisję repatriacyjną 348 osób, państwo sowieckie natomiast – 317. Wymiana tego rodzaju była kontynuowana na drodze dyplomatycznej do połowy lat trzydziestych, ale już nie w ramach realizacji traktatu ryskiego.
Istotnym aspektem wcielenia w życie traktatu ryskiego było dokładne ustalenie przebiegu linii granicznej w terenie. Prace były prowadzone pod nadzorem mieszanej komisji granicznej, na której czele stali Leon Wasilewski oraz polski bolszewik Stanisław Pestkowski. Traktat ryski opisywał granicę na podstawie mapy rosyjskiej, tak zwanej dziesięciowiorstówki. W trakcie prac komisji okazało się, że mapa nie była zbyt dokładna. Największe różnice między mapą a rzeczywistą sytuacją były szczególnie duże na Polesiu, gdzie na obszarze rzekomo niezamieszkanych błot, szerokich na 30 kilometrów, znaleziono około 100 małych osiedli.
Ostatecznie granica polsko-sowiecka została wytyczona w terenie do końca 1922 roku. Po każdej stronie granicy o długości 1412 kilometrów osadzono 2300 słupów oraz usypano 400 kopców. Między słupami leżał pas neutralny o szerokości 5 metrów.
Reewakuacja mienia oraz reewakuacja i rewindykacja dóbr kultury rozpoczęły się z winy Moskwy z dużym opóźnieniem. Funkcję polskiego współprzewodniczącego obu komisji sprawował Antoni Olszewski, a jego sowieckim odpowiednikiem był Piotr L. Wojkow, pracującego do tej pory w Ludowym Komisariacie Handlu Zagranicznego. Był uczestnikiem mordu na rodzinie carskiej i nosił nawet pierścień, który kiedyś należał do jednego z jej członków. Jego zadanie polegało na tym, by utrudnić reewakuację, deklarując przy tym pełne zaangażowanie Sowietów w realizację postanowień traktatu oraz zrzucając winę na Polaków za możliwe komplikacje.
Od samego początku polska delegacja zdając sobie sprawę, że Sowietom trudno będzie szybko zastąpić fabryki produkujące dla potrzeb gospodarki, proponowała, by najpierw zająć się mieniem, którego reewakuacja nie odbije się na niej negatywnie. Na przykład, na Polu Chodyńskim w Moskwie leżały bezużytecznie zapakowane maszyny, wywiezione z Polski w roku 1915. Tabor normalnotorowy również był nieprzydatny w Rosji, gdzie tory kolejowe miały szerszy rozstaw. W odpowiedzi Sowieci zadeklarowali dobrą wolę, jednocześnie nie odpowiadając miesiącami na polskie postulaty. W tym samym czasie ukrywali polskie mienie.. Było to istotne, gdyż traktat stanowił, że podlega ono reewakuacji, „o ile rzeczywiście znajduje się lub okaże się w zawiadywaniu rządowych lub społecznych instytucji państwa” sowieckiego.
Ponieważ traktat nie stworzył żadnego mechanizmu rozwiązywania sporów, Polacy nie mieli się do kogo odwołać. W rezultacie Wojkow z dumą donosił przywódcom bolszewickim, że do listopada 1923 roku „zwrócono w istocie rzeczy majątek o wartości nie większej niż półtora miliona” rubli. Polskie dane natomiast wskazują, że mienie reewakuowane do maja 1924 roku można było wycenić na nieco ponad 700 tysięcy rubli, co odpowiadało 23 roszczeniom „w całości lub częściowo” zaakceptowanym przez Sowietów. W sumie więc, zgodnie z polskimi danymi, całkowita wartość reewakuowanego mienia przypuszczalnie nie przekraczała miliona rubli, co stanowiło około 1,5% całkowitej wartości polskich roszczeń do mienia przemysłowego.
Podobnie było z reewakuacją taboru kolejowego. I tak zamiast 300 lokomotyw bolszewicy zwrócili jedynie 70 bez wagonów.
Polacy wysunęli roszczenia do 40 tysięcy koni, w tym 8 tysięcy czystej krwi, a także do 40 tysięcy sztuk bydła, w tym 14 tysięcy sztuk rasowego, oraz do 9500 sztuk rasowych owiec. Bolszewicy uznając, iż większość z nich padła w czasie wojny, nie zwrócili żadnej sztuki. Nie Polski nie wróciły między innymi araby ze słynnej stadniny z Janowa Podlaskiego.
Analogicznie sowieci potraktowali reewakuację mienia użytku domowego – mebli, kosztowności i papierów wartościowych. Po dwóch latach bezowocnych dyskusji Wojkow postanowił zaproponować Polakom „kompromis anulujący w praktyce ich roszczenia”. Polacy nie mieli innego wyjścia, jak tylko zgodzić się na ten „kompromis”, gdyż mienie zdeponowane w sejfach, przechowalniach i lombardach „zniknęło bez śladu”. Ostatecznie podkomisja zdołała reewakuować meble i ubrania o wartości przypuszczalnie ponad 200 tysięcy rubli, reprezentujące około 70 roszczeń.
Traktat ryski stanowił, że obie strony dokonają rozrachunku z tytułu kapitałów i funduszów, które znajdowały się w depozycie lub na rachunkach w kasach państwowych lub instytucjach kredytowych byłego Imperium Rosyjskiego, a należały do polskich osób prawnych i fizycznych, takich jak instytucje i towarzystwa społeczne, kulturalne, religijne i dobroczynne oraz osoby prywatne. Współprzewodniczącymi komisji rozrachunkowej byli Józef Karśnicki ze strony polskiej oraz Leonid Obolenski z sowieckiej.
Z polskiego punktu widzenia najważniejsza była kwestia rosyjskich państwowych kas oszczędności, w których swoje konta 600 tysięcy obywateli odrodzonej Polski, a ich wkłady wynosiły ponad 140 milionów rubli. Biorąc pod uwagę trudną sytuację gospodarczą państwa sowieckiego strona polska zaproponowała, by Sowieci zwrócili ryczałtem 5% całej sumy wkładów. Sowieci rozpoczęli grę na czas, wysuwając coraz to nowe, całkowicie absurdalne kontrpropozycje.
W czerwcu 1924 roku ostatni bolszewicki członek komisji wyjechał do Moskwy, a efekt trzy i pół letniej działalności komisji rozrachunkowej sprowadzał się do zera.
Na mocy postanowień traktatu ryskiego Sowieci mieli zapłacić Polsce 30 milionów rubli w złotych monetach lub sztabach. Zobowiązanie to wynikało z uwzględnienia „aktywnego udziału” ziem należących do odrodzonej Polski w życiu gospodarczym byłego Imperium Rosyjskiego. Pomimo, iż termin wypłaty minął w kwietniu 1922 roku Moskwa nie kwapiła się ze spłatą.
Na wiosnę 1923 roku przywódcy bolszewiccy uznali, iż niemieccy komuniści byli o krok od zdobycia władzy. Zależało im więc na tym, by Warszawa zachowała życzliwą neutralność w razie takiego rozwoju wydarzeń oraz wyraziła zgodę na eksport zboża do przyszłych komunistycznych Niemiec przez polskie terytorium. W połowie lipca Moskwa zaproponowała Warszawie spłatę „20 milionów rubli w złocie jako sumy, którą powinny być zlikwidowane wszystkie pretensje Polski z tytułu traktatu ryskiego, za wyjątkiem mienia przemysłowego w naturze oraz dóbr kultury”. Spłata byłaby rozłożona na 10 lat. W razie odrzucenia tej propozycji zagrożono, iż „Rosja będzie dalej sabotować wykonanie postanowień traktatu ryskiego i Polska otrzyma tyle, co nic”.
Po fiasku nadziei na wybuch rewolucji komunistycznej w Niemczech Sowieci przestali być zainteresowani zawarciem kompromisu z Polską. Na wiosnę 1924 roku zaproponowali anulowanie wszystkich sowieckich zobowiązań w zamian za zawarcie konwencji handlowej.
Strona polska próbowała jeszcze walczyć, ale szanse na sukces były coraz mniejsze. W styczniu 1926 roku Cziczerin próbował przekonać polskiego posła w Moskwie, iż „tak niezmiernie ważny cel, jak stworzenie bardzo trwałych, przyjacielskich stosunków między oboma naszymi państwami”, powinien mieć dla Polaków większe znaczenie niż jakieś tam 30 milionów”.
W grudniu 1926 roku Piłsudski zapewnił posła sowieckiego w Warszawie Piotra Wojkowa, że nie pragnie „ni kłótni, ni wojny” i zależy mu na zawarciu paktu o nieagresji. Na otarcie łez Polakom w listopadzie 1927 roku zostało podpisane porozumienie w sprawie zwrotu niektórych polskich dóbr kultury.
Chociaż Warszawa nadal czyniła starania o ich dalszą rewindykację, to jednak zrezygnowała po cichu z domagania się 30 milionów rubli w złocie oraz całkowitego wypełnienia pozostałych zobowiązań.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura