Pomimo, iż w raporcie komisji Morgenthaua – szefa amerykańskiej misji rządowej mającej na celu zbadanie traktowania Żydów w Polsce – wydarzenia we Lwowie określono mianem „ekscesów”, wiele środowisk żydowskich na świecie oskarżało Polaków o zorganizowanie pogromu Żydów we Lwowie w listopadzie 1918 roku.
Kampanię antypolską zainicjowała gazeta „Berliner Tageblatt”, która w wydaniu z 25 listopada 1918 roku informowała o „przeszło 1000” żydowskich ofiarach pogromu we Lwowie, w którym „także polscy oficerowie brali udział w plądrowaniu, które odbyło się nawet za dnia na oczach publiczności”. Dwa dni później obniżono liczbę ofiar do 600, podkreślając jednocześnie, że 80% ludności żydowskiej miasta jest „materialnie zrujnowanych”.
Po kolejnych dwóch dniach gazeta, opierając się na relacji „austriackiego pisarza” E. Nachta, naliczyła „1200 zabitych Żydów i 12 tyś. pozbawionych dachu”. Ww. świadek wspominał, iż „krakowscy, przemyscy i lwowscy oficerowie i żołnierze legii polskiej otoczyli dzielnicę żydowską, że po ograbieniu wszystkich Żydów i Niemców, których po drodze spotkali, i po bezwzględnym wystrzelaniu broniących się otworzyli ogień z karabinów maszynowych przeciw dzielnicy żydowskiej, że wypadających z domów witali granatami ręcznymi i salwami karabinowymi, tak że żywa dusza nie zdołała salwować się ucieczką”.
Temat został podchwycony przez środowiska żydowskie w Europie i Stanach Zjednoczonych, o czym skrupulatnie informował „Berliner Tageblatt” w grudniu 1918 roku. I tak szwedzcy deputowani socjalistyczni wezwali ministra spraw zagranicznych, „żeby ile możliwości w porozumieniu z duńskim i norweskim rządem wystosował notę, w której by wyrażono oburzenie cywilizowanego świata z powodu owych okropności i w której by powiedziano, jak tego rodzaju pogromy oddziałać muszą na stanowisko Polski w świecie cywilizowanym”.
Z kolei „Poalej Syjon” w telegramie do europejskich i amerykańskich partii socjalistycznych wskazując, że „dobrze zorganizowany masowy mord we Lwowie, przez polskich legionistów przeprowadzony pod dowództwem ich oficerów przy niezaprzeczalnej aprobacie komendy i przy złośliwej satysfakcji ludności polskiej, systematyczne rozbrajanie żydowskiej milicji w całej Galicji, bliskie niebezpieczeństwo fizycznego zniszczenia ludności żydowskiej przez antysemityzm, mord który w cieniu pozostawia haniebne czyny caratu”, wzywał te partie „ażeby użyły całego swego wpływu, by spowodować swoje rządy do natychmiastowej militarnej interwencji celem ratowania ludności żydowskiej i innych narodowych mniejszości Galicji i Polski”.
Te oskarżenia Polaków znakomicie wpisywały się w narrację organizacji żydowskich, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, postrzegających powstające państwo polskie jako antysemickie i pogromowe.
W tych okolicznościach nie mogą dziwić niezliczone artykuły prasowe, oświadczenia polityków i wiece, na których pojawiały się informacje o liczbach ofiar – nawet tysiącach osób, rzekome zdjęcia ze Lwowa (w kilku przypadkach zdemaskowano je jako pochodzące z pogromów rosyjskich z 1905 r.). Żydowski milicjant Józef Tenenbaum pod pseudonimem Bendow opublikował broszurę, w której zamieścił m.in. zdjęcie niemowlęcia w trumience jako rzekomej ofiary pogromu lwowskiego. Atmosferę podgrzewały też oświadczenia o gwałconych kobietach i ludziach płonących żywcem w podpalanych domach.
Sprawa została także wykorzystana przez komunistów. Na grudniowym (w 1918 roku) zjeździe zjednoczeniowym, na którym powołano Komunistyczną Partię Robotniczą Polski, przyjęto rezolucję w sprawie pogromów żydowskich, w której potępiono „palenie setek ludzi żywcem w zamkniętych bóżnicach i domach” . Oczywiście było oszczerstwo i do żadnych tego zdarzeń nie doszło nigdy we Lwowie.
Kwestia sprawców rozruchów powróciła, gdy Tobiasz Askanezy – szef Żydowskiego Komitetu dla Niesienia Pomocy Ofiarom Rozruchów i Rabunków w Listopadzie 1918 r. wręczył w styczniu 1919 roku „przedstawicielom koalicji” memoriał, w którym oskarżył polskie duchowieństwo, nauczycieli i urzędników o udział w pogromie.
W odpowiedzi o nazwiska sprawców dopytywał lwowski metropolita abp Józef Bilczewski, także „przełożeni nauczycieli i urzędników zażądali od pana Askenazego wymienienia tych winowajców, którzy dopuścili się zbrodni względem ludności żydowskiej, ażeby ich ukarać należycie. Pan Askenazy oświadczył, że nazwisk nie ma, i że jego zdaniem, ten memoriał był przeznaczony tylko do poufnego użytku”.
Z kolei poseł żydowskiego pochodzenia Ozjasz Thon wyjaśnił, że nie był to memoriał, lecz „zbiór protokułów, sporządzonych w sposób bardzo ścisły i dokładny, prawie że sędziowski za wiedzą i z upoważnienia władz polskich”. To także było kłamstwem.
Co interesujące, „pogrom lwowski” tylko incydentalnie pojawiał się w pracach Sejmu Ustawodawczego. Posłowie żydowscy nie domagali się powołania specjalnej komisji do zbadania tych wydarzeń, nie zgłosili żadnego wniosku ani interpelacji w tej sprawie.
W późniejszym okresie, także po II wojnie światowej, liczni publicyści żydowscy wskazywali na „pogrom” lwowski jako dowód na antysemicki charakter II RP. Harry Rabinowicz w książce „The legacy of Polish Jewry. A History of Polish Jews in the inter-War Years”, uznał nawet, iż „pogrom lwowski 21-23 listopada był tragiczna reminiscencją kiszyniowskiego”.
Przypomnieć należy, iż wspomniany pogrom kiszyniowski z 1903 roku został zorganizowany przez władze rosyjskie. Tak więc II RP miała rzekomo kontynuować antysemicką tradycję Cesarstwa Rosyjskiego.
Wybrana literatura:
Z. Zaporowski – Wokół wydarzeń we Lwowie 22-24 listopada 1918 roku
F. Krysiak – Z dni grozy we Lwowie (1-22 listopada 1918)
M. Klimecki – Lwów 1918-1919
L. Tomaszewski – Lwów – Listopad 1918. Niezwykłe losy pewnego dokumentu
Inne tematy w dziale Kultura