W 1937 roku miało dojść do dwóch tajemniczych zamachów, których „bohaterem” był Adam Koc.
Wbrew nadziejom otoczenia Rydza powstanie OZN, pomimo ogromnej kampanii propagandowej, nie spotkało się z wielkim entuzjazmem Polaków. Także wielu prominentnych piłsudczyków z Walerym Sławkiem, Kazimierzem Sosnkowskim, Tadeuszem Schaetzlem oraz Bohdanem Podoskim na czele wyrażało swój sceptycyzm wobec koncepcji organizacji. Atmosfera panująca wówczas w Polsce spowodowała pojawienie się różnych dowcipów w stylu: teraz już będzie ciepło, bo Polska jest „pod Kocem”.
W tych warunkach konieczne stało się podjęcie próby nawiązania współpracy z opozycyjnymi ugrupowaniami. Obiektem szczególnych zabiegów czołowych przedstawicieli OZN były środowiska związane z dwoma ruchami politycznymi - narodowym i ludowym. O ile rozmowy z ludowcami nie przyniosły większych efektów, to udało się nawiązać współpracę z ONR „Falangą”, kierowaną przez Bolesława Piaseckiego.
Z formalnego punktu widzenia na czele Związku Młodej Polski, bo taką nazwę otrzymała powołana 22 czerwca 1937 roku przybudówka młodzieżowa OZN, stał Adam Koc. W rzeczywistości kontrolę nad Związkiem oddano ludziom Piaseckiego, co wywołało ferment – wskutek którego doszło do ostatecznego rozwoju sanacji z Legionem Młodych.
Na sierpniowym zjeździe Związku Legionistów Polskich silne nastroje antyozonowe i okrzyki w stylu „Zjemy Rydza” (zamiast „Chcemy Rydza”) spowodowały konieczność zmiany programu Zjazdu i skrócenie czasu pobytu Rydza.
Dwa tygodnie wcześniej, 19 lipca 1937 roku na pierwszej stronie „Gazety Polskiej” zamieszczono duży tytuł o próbie zamachu na płk. Adama Koca. Zamach miał zostać został przeprowadzony w Świdrach Małych, gdzie znajdowała się letnia willa szefa OZN. Sprawca zamachu zginął wskutek przedwczesnego wybuchu bomby. Po kilku dniach gazeta zaczęła publikować obszerne listy osób i instytucji, które składały na gratulacje Kocowi gratulacje z powodu uratowania życia.
Nazwisko sprawcy ujawniono dopiero 29 lipca. Zamachu miał dokonać Wojciech Bieganek, mieszkaniec Różopola w powiecie krotoszyńskim, cieszący się wyjątkowo złą opinią wśród sąsiadów. Informacja ta w zasadzie zakończyła bardzo intensywną kampanię „Gazety Polskiej” dotyczącą zamachu.
Samo wydarzenie budzi szereg wątpliwości. Po pierwsze nieudolność zamachowca. Jeśli – jak sugerowano – był on jedynie narzędziem spisku (w kręgu podejrzanych znalazł m.in radykalny wielkopolski działacz chłopski Stanisław Mikołajczyk) to zorganizowanie skutecznego zamachu nie nastręczało większych trudności. Dowodem na to może być wydarzenie z 20 listopada 1937 roku, gdy Koc został napadnięty i spoliczkowany przez emerytowanego majora Marcińczyka u wejścia do lokalu Obozu przy pl. Matejki w Warszawie.
Istnieje możliwość, iż zamach był próbą zastraszenia Koca, podjętą przez przeciwników jego współpracy z „Falangą”.
Nie można też wykluczyć, iż zamach miał doprowadzić do poprawy notowań Koca w polskim społeczeństwie. Wspomniane wydarzenia na późniejszym zjeździe ZLP wskazują, iż działania Koca, nawet w świetle zamachu na jego życie, nie zyskały mu popularności nawet w środowisku piłsudczykowskim.
Równie tajemnicza jest sprawa rzekomego puczu, mającego na celu rozprawę z przedstawicielami grupy zamkowej, skupionej wokół prezydenta Mościckiego.
Torpedowanie przez ministrów związanych z prezydentem koncepcji postulowanych przez OZN, miało skłonić Rydza i Koca – z inspiracji Piaseckiego - do podjęcia przygotowań do zamachu, swoistej polskiej „nocy św. Bartłomieja”.
W połowie października 1937 roku falangiści mieli odbyć w Golędzinowie przeszkolenie w strzelaniu oraz rzucaniu granatów. Kierownicy zamachu - wiceminister spraw wewnętrznych J. Paciorkowski oraz płk. Z. Wenda mieli przygotować proskrypcyjne, na którymi mieli rzekomo znaleźć się m.in.: prezydent Mościcki, Aleksandra Piłsudska, Walery Sławek oraz Aleksander Prystor. Przeprowadzenie zamachu zaplanowano na czas pobytu Rydza w Bukareszcie, w nocy z 25 na 26 października 1937 roku Po wybuchu zaburzeń Rydzy miał triumfalnie powrócić do Polski, na czele armii spacyfikować kraj, po czym ogłosić się dyktatorem.
Według zachowanych relacji zamach nie doszedł do skutku ze względu na zdecydowanie negatywne wobec niego stanowisko części wysokiej rangi oficerów (m.in. generałów Piskora i Narbutta-Łuczyńskiego). Poza tym policja miała przeprowadzić na rozkaz premiera Składkowskiego aresztowania około 80 falangistów.
Powyższe informacje oparte są na dwóch skrajnie antysanacyjnych źródłach - dokumentacji Archiwum polityczne I.J. Paderewskiego oraz korespondencji Sekretariatu Krajowego Komunistycznej Partii Polski.
Za przekaz pierwotny uchodzi opracowany przez osławionego płk. Izydora Modelskiego Komunikat informacyjny nr 1 – biuletynu wewnętrznego środowisk związanych z Frontem Morges.
Karol Popiel w swoich bałamutnych wspomnieniach napisał, iż o planowanym przewrocie zawiadomił go Feliks Młynarski, którego z kolei poinformował Kazimierz Duch, ówczesny poseł związany z W. Sławkiem. Duch miał sugerować, aby „Front Morges” poinformował o sprawie prasę zagraniczną. Popiel zawiadomił natychmiast Korfantego, a ten przebywającego w Paryżu Hermana Liebermanna, „który podjął się zorganizowania w prasie francuskiej odpowiedniego alarmu. […] Lieberman nie tylko się bardzo przejął otrzymanymi wiadomościami, ale wyszedł po prostu z siebie, aby je jak najowocniej wykorzystać. Trafił przy pomocy przyjaciół francuskich nie tylko do poczytnej bulwarowej prasy, ale i także do tak zwanej „d’opinion”. Jego to zasługą jest, że makabryczny plan krwawej rozprawy wewnętrznej w Polsce spalił na panewce”.
Próżno szukać informacji o zamachu we wspomnieniach K. Ducha, który otwarcie przyznaje się do zdecydowanej niechęci do OZN.
Znamienne jest milczenie w tej sprawie we wspomnieniach niedoszłych ofiar puczu — prezydenta Mościckiego i marszałkowej Piłsudskiej. Także gen. A. Narbutt-Łuczyński, przeciwnik „zamachu”, wypiera się w swoich wspomnieniach wiedzy o jakimkolwiek przygotowywanym zamachu.
Środowisko Frontu Morges padło w tej kwestii ofiarą własnych obsesji – nieustannego wyczekiwania oznak przełomu politycznego, którego naturalną konsekwencją miał być upadek sanacji. Nie bez znaczenia był fakt, iż byli to ludzie od szeregu lat przebywający na emigracji, żyjący w pewnym oderwaniu i z tego powodu karmiący się złudnymi nadziejami.
Nie można też zapominać, iż we wrześniu 1939 roku prezydent Mościcki – niedoszła ofiara Koca – mianował tegoż wiceministrem skarbu. B. szef OZN znalazł się również w składzie powołanego w Paryżu 30 września 1939 roku rządu gen. Władysława Sikorskiego. Jak słusznie zauważa A. Ajnenkiel, trudno chyba sobie wyobrazić, by włączono do rządu człowieka, który przed niespełna dwoma laty montował plan zlikwidowania kilku tysięcy osób, w tym swoich aktualnych kolegów z rządu emigracyjnego.
Należy zgodzić się z opinią Jacka Majchrowskiego, że sprawa zamachu była wyłącznie prowokacją mającą spowodować pozbycie się Adama Koca z OZN.
Współpraca Koca z Piaseckim napotykała na coraz większy sprzeciw w obozie piłsudczykowskim. Demonstracja falangistów w cyrku przy ul. Ordynackiej w Warszawie w grudniu 1937 roku, mająca na celu wsparcie Koca przyniosła odwrotny skutek.
Rydz zdecydował się na ultymatywne postawienie sprawy: albo zerwanie OZN-u z Falangą, albo zmiana na stanowisku szefa. Koc wybrał swoją dymisję. 22 kwietnia 1938 r. doszło do oficjalnego zerwania RNR z Obozem Zjednoczenia Narodowego.
Wybrana literatura:
J. Mierzwa – Pułkownik Adam Koc. Biografia polityczna
J. Jędrzejewicz – W służbie idei. Fragmenty pamiętnika i pism
Nieznane źródła do dziejów Obozu Zjednoczenia Narodowego
Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego
K. Popiel – Wspomnienia polityczne
A. Dudek, G. Pytel – Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej
J. Majchrowski - Silni-zwarci-gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego,
Inne tematy w dziale Kultura