Szacuje się, że we wrześniu 1939 roku żołnierze niemieccy zamordowali około 3 tys. wziętych do niewoli polskich żołnierzy.
Przed atakiem na Polskę dowództwo Wehrmachtu wydało wiele radykalnych dyrektyw o rasistowskim charakterze. Ostrzegało w nich żołnierzy przed rzekomą „fanatyczną” nienawiścią Polaków do Niemców, która miała skutkować wojną podjazdową, licznymi aktami sabotażu i dywersji, stosowanymi i kierowanymi na tyłach frontu przez żołnierzy polskich przebranych w cywilne ubrania, ale i przez duchownych katolickich oraz przedstawicieli inteligencji. Doprowadziło to do eskalacji przemocy nie tylko wobec żołnierzy polskich i jeńców wojennych, ale także ludności cywilnej.
Nic więc dziwnego, iż „Niemieckim oddziałom – zauważa Jochen Böhler - wydawało się, że do Słowian i Żydów należy odnosić się z największą ostrożnością, co wynikało z rzekomo najniższych cech charakteru tych grup etnicznych, przede wszystkim zaś z przypisywanej im skłonności do podstępu”.
W czasie wojny 1939 roku żołnierze Wehrmachtu zamordowali tysiące polskich cywilów. Już 1 września „ubermensche” z 19. Dywizji Piechoty spalili podczęstochowskie wsie Parzymiechy i Zimnawoda, mordując 150 ich mieszkańców. W czasie działań wojennych Niemcy zniszczyli – wedle różnych szacunków – od 434 do 476 polskich wsi.
Najbardziej krwawą niemiecką zbrodnią była rzeź Bydgoszczy. 3 września wycofujące się przez miasto oddziały Wojska Polskiego zostały zaatakowane przez dywersantów niemieckich. W trakcie walk zginęło około 250 bojówkarzy. Po wkroczeniu Niemców do miasta rozpoczął się odwet – jedynie w pierwszym tygodniu okupacji Niemcy zamordowali 800 Polaków, a do końca 1939 roku 5 tys. polskich mieszkańców Bydgoszczy i jej okolic.
Jedynie niewielka część zbrodni popełnionych przez Niemców na polskich żołnierzach wynikała ze strachu i zdezorientowania niemieckich żołnierzy pilnujących polskich jeńców – spanikowani niemieccy strażnicy strzelali do polskich jeńców w pomorskim Serocku czy podłomżyńskim Zambrowie.
5 września 1939 roku zginęło ponad osiemdziesięciu polskich żołnierzy wziętych do niewoli i trzymanych pod gołym niebem pod wsią Serock w powiecie świeckim. Żołnierze niemieccy otworzyli w pewnej chwili ogień do grupy jeńców, gdyż w ich ocenie próbowali oni uciec.
Z kolei 13 września w Zambrowie około 4 tysięcy polskich jeńców Niemcy rozmieścili na placu, wokół którego rozstawili karabiny maszynowe. Nocą reflektory oświetlały cały plac. Jeńcom zapowiedziano, że każdy, który w nocy wstanie ze swego miejsca, zostanie zastrzelony. Tuż poza kordonem znajdowały się konie z rozbitego taboru polskiego. W niewyjaśnionych okolicznościach na plac i na śpiących żołnierzy wpadły konie taborowe. Żołnierze zagrożeni stratowaniem poderwali się z miejsca i wówczas momentalnie straż rozpoczęła ogień z broni automatycznej, który trwał około 10 minut i ustał dopiero wtedy, gdy w zamieszaniu Niemcy ranili również kilku swoich żołnierzy. Ich krzyki spowodowały zaprzestanie ognia. Po masakrze ponownie zapowiedziano, że jeńcy nie mogą się ruszać ze swoich miejsc. Przez całą noc rozlegały się jęki umierających i rannych wołających o pomoc, którym do świtu zabroniono udzielić jakiejkolwiek pomocy. Podczas ten rzezi Niemcy zamordowali około 200 polskich żołnierzy, a około 100 ranili. Polscy jeńcy uważali, iż wpadnięcie koni było specjalnie sprowokowane przez Niemców. Nie można jednak wykluczyć, iż ich spłoszenie spowodowało oślepiające światło reflektorów.
Przyczyną części niemieckich zbrodni popełnionych na polskich żołnierzach był rzekomy opór przy zatrzymaniu.
I tak 8 września w Mszczonowie 8 września 11 polskich jeńców zostało rozstrzelanych przez żołnierzy 4. Dywizji Pancernej. W podwarszawskim Piasecznie 10 września od kul oprawców w mundurach Wehrmachtu zginęło 21 wziętych do niewoli żołnierzy 26. Pułku Artylerii Lekkiej.
Najczęstszą przyczyną mordów była jednak chęć odwetu za poniesione w walce straty.
6 września w pobliżu wsi Moryca żołnierze Wehrmachtu rozstrzelali dziewiętnastu wziętych do niewoli oficerów 76. Pułku Piechoty. Szeregowi żołnierze z tego pułku zostali wcześniej oddzieleni od oficerów i zamknięci w budynku dróżnika kolejowego w Morycy i w jednej z chat we wsi Longinówka. Oba budynki podpalono. Wszyscy polscy jeńcy spłonęli żywcem. Była to zemsta za stawiany przez nich opór i duże straty, jakie w walce z nimi ponieśli Niemcy.
12 września we wsi Szczucin koło Dąbrowy Tarnowskiej w odwecie za zastrzelenie przez porucznika Bronisława Romanieca z 5. Pułku Strzelców Podhalańskich przesłuchującego go sierżanta Galli Niemcy wrzucili granaty do budynku, w którym znajdowali się ranni polscy jeńcy. Próbujących wydostać się z płomieni rozstrzelano. W masakrze zginęło 40 polskich żołnierzy i 30 cywilnych uchodźców. Niemcy zastrzelili również 25 Żydów sprowadzonych do pogrzebania zwłok pomordowanych.
W Majdanie Wielkim niedaleko Tomaszowa Lubelskiego 20 września w odwecie za śmierć jednego Niemca zostało zamordowanych 42 wziętych do niewoli żołnierzy polskich z 20 p.p.
Jeden z żołnierzy - wspominał Tadeusz Nowak, który ocalał z rzezi - powiedział łamana polszczyzną: „My bierzemy was do niewoli i puszczamy do domu, a wy mordujecie niemieckich żołnierzy”, tu wskazał na leżącego opodal niemieckiego żołnierza. W trakcie bicia polskich żołnierzy przez żołnierzy niemieckich usłyszeliśmy w pobliżu czyjś donośny głos, a gdy spojrzałem w tym kierunku, ujrzałem niemieckiego oficera z rewolwerem w ręku. Myślałem, ze zakazał on niemieckim żołnierzom bicia nas, lecz okazało się, że niemieccy żołnierze, którzy nas bili, po jego krzyku odstąpili na stronę, wycelowali w nas karabiny i otworzyli ogień do naszej grupy. Po rozpoczęciu strzelaniny padli jeńcy na ziemię; i ja upadłem, a dwóch rannych polskich żołnierzy upadło na mnie. (…) Gdy ucichło dokoła i przypuszczałem, ze nie ma już w pobliżu niemieckich żołnierzy, podniosłem głowę i ujrzałem, że nie jesteśmy pilnowani. Podniosłem się i pobiegłem do najbliższej stodoły, w której się ukryłem”.
Do podobnej zbrodni doszło 28 września w Zakroczymiu. W odwecie za duże straty niemieccy pancerniacy z dywizji „Kempf” wymordowali kilkuset obrońców twierdzy Modlin. „Natychmiast po złożeniu broni przez Polaków – pisze Jerzy Ślaski - Niemcy zaczęli ich bestialsko mordować. Uśmiercano ich w bunkrach, na polach i w okopach, a rannych dobijano. Grupę jeńców ujętych w rejonie cmentarza żydowskiego w Zakroczymiu oblano benzyną i spalono. Masakra ta trwała kilka godzin. Zginęło w niej około 600 żołnierzy polskich”.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura