W ramach akcji T4 w latach 1939-1941 niemieccy lekarze zamordowali kilkadziesiąt tysięcy chorych psychicznie rodaków.
W październiku 1939 roku Wydział Medyczny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy rozpoczął inspekcję we wszystkich zakładach, „w których przebywają, nie tylko tymczasowo, chorzy psychicznie, epileptycy i upośledzeni umysłowo”.
W dniu 9 października 1939 roku w kancelarii Führera zebrało się kierownictwo planowanej akcji. W obradach udział wzięli: Viktor Brack, Werner Blankenburg, Hans Hefelmann, Reinhold Vorberg, Gerhard Bohne, Herbert Linden oraz profesorowie psychiatrii i neurologii - Werner Heyde i Paul Nitsche. Heyde należał do SS i od lat wizytował obozy koncentracyjne, gdzie sporządzał ekspertyzy dotyczące przymusowej sterylizacji.
W wyniku podjętych na spotkaniu ustaleń Herbert Linden do końca wojny regulował współpracę między państwową służbą zdrowia a działającą niejawnie kancelarią Führera i nowymi organizacjami specjalnymi. Kierowany przez niego Referat IVa w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rzeszy zajmował się „polityką ludnościową (kwestie zasadnicze), biologią kryminalną, dbałością o czystość dziedziczną i rasową, systemem szpitali psychiatrycznych”. Z kolei Paul Werner miał opracować optymalną, pozostawiającą niewiele śladów techniki zabijania. Urzędnicy z Instytutu Technik Kryminalnych radzili, aby chorych zabijać tlenkiem węgla, czyli poddawać ich „dezynfekcji”, jak to określano w specjalnej nomenklaturze. Natomiast zadaniem Bohne było dbanie o sprawne funkcjonowanie biurokracji operacji.
Zwierzchnictwo nad nimi sprawowali Karl Brandt oraz Philipp Bouhler z kancelarii Führera, którym Hitler powierzył odpowiedzialność za cały program, oraz Max de Crinis, berliński profesor neurologii i psychiatrii, zaufany przyjaciel Reinharda Heydricha.
W listopadzie 1939 roku b. zastępca urzędowego lekarza Halle, Horst Schumann został kierownikiem zakładu gazowania Grafeneck. W miejscu zlikwidowanego zakładu Pirna-Sonnenstein wybudowano komorę gazową i krematorium.
Zanim zaczęto zabijać ludzi w komorach gazowych, dwa komanda SS rozstrzeliwały niemieckich i polskich umysłowo chorych lub dusiły ich spalinami w specjalnych samochodach. Morderstwa te rozpoczęły się w październiku 1939 roku, a zakończyły wiosną 1940 roku i były bezpośrednio związane z przesiedleniem sześćdziesięciu tysięcy Niemców bałtyckich, których przetransportowano do Niemiec, aby potem stopniowo osiedlać ich w Polsce na terenach objętych okupacją niemiecką.
Centralę operacji nazwano „Centralny Urząd T4”, od adresu jego siedziby, która znajdowała się przy Tiergartenstrasse 4. Często też skrót „T4” służył za nazwę całej akcji. Stojąca przy Tiergartenstrasse willa, powiększona o kilka baraków biurowych, do końca 1943 roku była główną siedzibą instytucji. Po jej zniszczeniu w czasie nalotu pracowników przeniesiono do kwatery przejściowej.
Na zewnątrz akcję T4 określano jako Państwową Wspólnotę Pracy Rzeszy na rzecz Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych (Reichsarbeitsgemeinschaft Heil- und Pflegeanstalten). Jej szefowie, najpierw Werner Heyde, a później jego zastępca Paul Nitsche, używali w listach nagłówka „Państwowa Wspólnota Pracy Rzeszy na rzecz Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych. Kierownik”. Przewozem pacjentów do sześciu centrów mordowania, wyposażonych w komory gazowe i krematoria, zajmowała się spółka z o.o. Towarzystwo Użyteczności Publicznej dla Transportu Chorych (Gemeinnützige Kranken-Transport-GmbH). Zakłady, w których zabijano chorych, funkcjonowały oficjalnie jako Wydziały Towarzystwa Użyteczności Publicznej dla Transportu Chorych Sp. z o.o.
Do jesieni 1941 roku akcja T4 podlegała bezpośrednio kancelarii Führera. Jesienią 1941 roku Centralny Urząd T4 zaczął tracić swój pozainstytucjonalny charakter, aż na wpół tajna instytucja z siedzibą przy Tiergartenstrasse 4 została przemianowana na Urząd Rzeszy ds. Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych (Reichsamt für die Heil- und Pflegeanstalten).
W tym samym czasie Hitler ku zaskoczeniu organizatorów Akcji T4 nagle wstrzymał morderstwa na chorych umysłowo. Jego decyzja podyktowana była „bieżącą sytuacją polityczną i militarną”. Ponadto plan zabicia siedemdziesięciu tysięcy ludzi był już przekroczony o 273 ofiary. W uznaniu zasług Werner Blankenburg otrzymał Wojenny Krzyż Zasługi. „Tylko dzięki jego intensywnej pracy – napisano w uzasadnieniu - okazało się możliwe wypełnienie tak ważnego z punktu widzenia prowadzonej wojny zadania na tak szerokim froncie i przy zachowaniu założonego tempa, a tym samym uzyskanie istotnych z punktu widzenia prowadzonej wojny rezultatów”.
Od jesieni 1941 roku w niektórych zakładach „akcji T4” mordowano nadal ludzi, głównie więźniów obozów koncentracyjnych.
Od 1942 roku wielu chorych umysłowo kierowano do obozów koncentracyjnych „w celu poddania wyniszczeniu poprzez pracę” lub przenoszono do prowizorycznych baraków. Rozpoczęła się druga faza zabójstw eutanazyjnych. Przeniesionych mordowano przy użyciu trucizn, głodzono na śmierć, traktowano tak, aby dostali zapalenia płuc, albo od razu zabijano dużymi dawkami leków. Trucizny medyczne dostarczał Instytut Kryminalno-Techniczny Urzędu Policji Kryminalnej Rzeszy.
Wielu Niemców popierało zabijanie tych „darmozjadów”, a tylko nieliczni jednoznacznie je potępiali.
Biskup Münsteru Clemens August Graf von Galen w kazaniu z 3 sierpnia 1941 roku nie tylko napiętnował mordowanie chorych jako zbrodnię, lecz także przypomniał wiernym o innych powodach, dla których należy odwrócić się od bezbożnego narodowego socjalizmu: „Pamiętajcie o instrukcjach i zapewnieniach zawartych przez Rudolfa Hessa, który tymczasem zniknął, w słynnym opublikowanym we wszystkich gazetach liście otwartym o swobodnych stosunkach płciowych i nieślubnym macierzyństwie. […] Do jakiego bezwstydu w ubiorze musiała się przyzwyczajać młodzież. To są przygotowania do przyszłej zdrady małżeńskiej! Niszczone jest bowiem poczucie przyzwoitości, mur ochronny cnotliwości”. Podobne kazanie przeciwko morderstwom eutanazyjnym wygłosił 2 listopada 1941 roku biskup katolicki Berlina Konrad Graf von Preysing. Ostrzegał w nim, iż „zabijanie to ciężki grzech, ciężka wina, bez względu na to, czy chodzi o dziecko w łonie matki, czy też o starych, niedołężnych i chorych umysłowo, o tak zwane ”istoty niewarte życia”. Zarówno Galen, jak i Preysing czerpali odwagę oraz i siłę woli z wiary, która przed 1945 rokiem stała się wielu Niemcom obca.
Po zamordowaniu w latach 1940-1941 ponad siedemdziesięciu tysięcy ludzi powołano specjalną komisję, która miała ocenić efekty operacji. W raporcie końcowym stwierdzono: „W trakcie naszej kilkumiesięcznej działalności (…) odnieśliśmy wrażenie, że kierownicy tych zakładów, względnie przytułków, z wyjątkiem kilku instytucji klerykalnych, jak na przykład Fundacja św. Antoniego w Kamenz i zakład dla epileptyków Innere Mission w Klein-Wachau, i kilku mniejszych placówek w okręgu Zittau, raczej pozytywnie odnoszą się do problemu eutanazji”. Jedynym wyjątkiem był Heinrich Hermann, kierownik zakładu opiekuńczo-leczniczego dla głuchoniemych w Wilhelmsdorfie pod Ravensburgiem, który był zdecydowanym przeciwnikiem eutanazji i otwarcie mówił o zabijaniu niewinnych ludzi. „Istotny aspekt stanowi to, - oburzali się w raporcie członkowie komisji - że ma obywatelstwo szwajcarskie. To absolutnie nie do przyjęcia! Stanowiska, na którym jest się współodpowiedzialnym za kwestię eutanazji, nie może zajmować cudzoziemiec – w dodatku tak negatywnie nastawiony”.
Biorący udział w ludobójstwie lekarze i urzędnicy nie mogli znieść konfrontacji ze słowem „zabijanie”. Hermann trafił w czuły punkt.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura