W 1931 roku Michał Żymierski został sowieckim szpiegiem.
W czasie pobytu w więzieniu w Cieszynie Żymierski nawiązał kontakt z członkami Komunistycznej Partii Polski. Z racji pełnienia wcześniej ważnych funkcji w wojsku był bardzo cennym nabytkiem dla komunistów, którzy szybko poinformowali o tym centralę w Moskwie.
Niedługo po wyjściu z więzienia wyjechał do Gdańska, gdzie spotkał się z dwoma oficerami sowieckich służb wywiadowczych - Stanisławem Mertensem i Wincentym Iliniczem, którzy oświadczyli mu, że przed wstąpieniem do KPP musi podjąć współpracę z sowieckim wywiadem. Żymierski się zgodził.
Ta metoda werbunku często stosowana była przez sowieckie służby. Kim Philby, sławny agent sowieckiego wywiadu, wspominał w swojej autobiografii, że gdy przyznał się Arnoldowi Deutschowi, że chce wstąpić do partii komunistycznej, ten powiedział mu, że „może zrobić więcej gdzie indziej”. Deutsch tłumaczył Philby’emu: „Gdybym wstąpił do partii, byłbym jednym z wielu, ale z moimi możliwościami i zdolnościami miałem kwalifikacje do takiej służby, do której wybiera się nielicznych”. Jawny komunista „nigdy nie mógłby dotrzeć do prawdy”, natomiast „ktoś robiący wrażenie burżuja wśród burżujów mógłby to osiągnąć”. Philby zgodził się zostać sowieckim szpiegiem. „Potem – jak pisze jego biograf – chętnie powtarzał „człowiek nie zastanawia się dwa razy nad ofertą zatrudnienia w elitarnej służbie”.
Prawdopodobnie Mertens i Ilinicz zastosowali wobec Żymierskiego podobną argumentację. Nie można też zapominać o przyczynach finansowych. Zdegradowany generał, przyzwyczajony do życia na wysokiej stopie, znalazł się w trudnej sytuacji materialnej. Józef Światło, szef X Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który nadzorował śledztwo przeciwko Żymierskiemu w latach 50., po ucieczce na Zachód w audycjach Radia Wolna Europa mówił wręcz o chciwości marszałka LWP: „Na pieniądze był łasy. Choć nie brał ich chętnie, jak mówił, woli drobne podarunki, w postaci drogich pereł i brylantów, bo takie drobnostki wzmacniają przyjaźń”.
Po spotkaniu z sowieckimi agentami Żymierski wystarał się w Warszawie o paszport i jesienią 1931 roku wyjechał z rodziną do Francji. Po drodze zatrzymał się w Berlinie, gdzie po raz kolejny spotkał się z Mertensem i Iliniczem. Wtedy też podpisał deklarację o współpracy, przeszedł niezbędne przeszkolenie oraz sporządził raport, w którym – jak zeznał w latach 50. - „opisałem szeroko stosunki panujące w Polsce, w szczególności w armii i rządzie, charakteryzując Piłsudskiego i najbliższe jego otoczenie”.
Pod koniec pobytu Żymierskiego w Berlinie pojawił się jego znajomy jeszcze sprzed I wojny - Franciszek Makowski „Jerzy”, który – jak podaje Andrzej Pepłoński - był kierownikiem sekcji polskiej sowieckiego Głównego Zarządu Wywiadowczego (GRU). Makowski został jego oficerem prowadzącym. W 1936 roku kontakty z Żymierskim przejął niejaki Zawadzki.
Żymierski namówił do współpracy z Sowietami dwóch swoich młodszych braci Jana (skazanego w 1914 roku za rabunek i mord na pracowniku krakowskiej księgarni) oraz Stanisława. Zostali oni jego łącznikami z funkcjonariuszami sowieckiego wywiadu. Stanisław w trakcie procesu w latach 50. zeznał: „Od tej pory do września 1932 roku spotykałem się z „Jerzym” na terenie Paryża około dziesięć razy. Spotkania te za każdym razem odbywały się w innym punkcie, np. w metro, w parku itd. Na każdym spotkaniu umawialiśmy się na następne. Podczas wszystkich tych spotkań „Jerzy” instruował mnie, jak wypełniać swoje obowiązki w ramach współpracy z wywiadem radzieckim i jak postępować, aby zachować pełną konspirację”.
W Paryżu Żymierski szybko zbliżył się do czołowych postaci polskiego emigracyjnego. Spotykał się m.in. z dziennikarzami – Hieronimem Kohnem, nazywanym Hieronimką, Stefanem Aubackiem oraz Hermanem Liebermanem, byłym posłem PPS, więźniem brzeskim. Dla wszystkich z nich – przeciwników Piłsudskiego - zdegradowany generał był niewinną ofiarą politycznych działań sanacji. Żymierski wykorzystywał tę sytuację i skwapliwie przekazywał swoim mocodawcom w Moskwie informacje o nastrojach wśród politycznej emigracji. Zgodnie z poleceniami moskiewskiej centrali miał też inspirować Liebermana „w kierunku utworzenia rządu emigracyjnego w Paryżu” . W stolicy Francji spotykał się także ze swymi dawnymi znajomymi – Karolem Popielem i płk. Izydorem Modelskim, który umożliwili mu kontakt z często przebywającym w stolicy Francji - byłym premierem gen. Władysławem Sikorskim, który urastał do roli najważniejszego przeciwnika sanacji.
Na początku 1933 roku Żymierski otrzymał z Moskwy polecenie powrotu do kraju. W Warszawie, podobnie jak wcześniej w Paryżu, spotykał się z członkami opozycji antypiłsudczykowskiej, a także z dawnymi przyjaciółmi z Legionów. Wraz z nim do Warszawy powrócił także jego brat Stanisław, który nadal był jego łącznikiem z Makowieckim. Stanisław zeznał po latach: „Mniej więcej co dwa miesiące otrzymywałem od niego materiały, które przekazywałem „Jerzemu” pod wskazany adres w Gdańsku-Wrzeszczu. O każdym z tych spotkań kilka dni wcześniej zawiadamiał mnie Michał Żymierski. Spotkania te zawsze odbywały się w niedzielę, wobec tego w sobotę otrzymywałem od Żymierskiego Michała materiały, z tym że niektóre ważniejsze informacje przekazywał mi ustnie i w tym samym dniu wyjeżdżałem pociągiem do Gdańska. Tam zawsze o godz. 9-tej rano w kawiarni przy dużym placu (nazwy nie pamiętam) spotykałem się z „Jerzym”, który – jak sam mi mówił – na spotkania te przybywał z Berlina, najczęściej samolotem”.
Stanisław Żymierski na polecenie brata wysyłał także do Moskwy paczki z książkami, w których były zaszyfrowane materiały interesujące sowiecki wywiad. Materiały te dotyczyły spraw polityczno-wojskowych. W jednym przypadku były generał miał przekazać informacje o budowie polskich okrętów podwodnych, o których dowiedział się od swego dawnego przyjaciela, wówczas dyrektora Banku Polskiego.
Wobec zainteresowania się nim ze strony Oddziału II Sztabu Głównego WP, w 1934 roku wyjechał z żoną (dawną swoją sekretarką Zofią Cybulską) do Paryża, gdzie do jego podstawowych zadań należało zbieranie informacji na temat czołowych przedstawicieli polskiej emigracji, którzy potem utworzyli tzw. Front Morges.
W tym samym czasie z Warszawy do placówki wywiadowczej w Paryżu przesłano następujący komunikat: „Według uzyskanych informacji, b. gen. Żymierski podczas odsiadywania kary rzekomo przystąpił do Komunistycznej Partii Polski i obecnie pozostaje na jej usługach na terenie Francji. Proszę o rozpracowanie tej sprawy”.
Z Żymierskim skontaktowali się dwaj współpracownicy II Oddziału - literat Edward Ligocki oraz Wacław Cmela, który oficjalnie pełnił funkcję sekretarza w opiece społecznej dla polskiej emigracji i komendanta „Strzelca” w Paryżu. Obu – na polecenie Makowskiego - przekazywał informacje o emigracji antypiłsudczykowskiej we Francji.
Po tym jak obaj jego oficerowie prowadzący – Makowiecki i Zawadzki – padli ofiarą stalinowskich czystek, w drugiej połowie 1937 roku Sowieci zerwali kontakt z Żymierskim.
W celu utrzymania rodziny Żymierski podjął próbę handlu bronią. Na tym tle w 1938 roku doszło do ostrego konfliktu z nim a Cmelą. Obaj mieli dostarczyć broń dla republikańskiej Hiszpanii. Do transakcji nie doszło, a obaj zarzucali sobie wzajemnie oszustwa finansowe. Cmela w raporcie napisał, że „akcje Żymierskiego można spokojnie określić jako akcje prowokatora, będącego ściśle związanym z Komunistyczną Partią Polski”.
W tej sytuacji powrócił do Polski, gdzie zastał go wybuch II wojny światowej.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura