Dwa tygodnie przed przewrotem majowym wszczęto śledztwo przeciwko generałowi Michałowi Żymierskiemu.
Michał Żymierski, właściwie Łyżwiński, urodził się 4 września 1890 roku w Prądniku Czerwonym. Dzięki pomocy biskupa krakowskiego Jana Puzyny ukończył gimnazjum św. Anny w Krakowie, mieszkając w internacie przy Pałacu Biskupim, na słynnej ulicy Franciszkańskiej. W 1910 roku podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W 1913 roku czwórka młodych mężczyzn, wśród których był jego młodszy brat – Jan, ukradła kilka tysięcy koron z kasy księgarni Gebethnera i Spółki, znajdującej się na krakowskim rynku. W trakcie napadu zamordowany został jeden z pracowników księgarni. W marcu 1914 roku trójka złoczyńców została skazana na karę śmierci, a Jan Łyżwiński, którego uratował młody wiek oraz brak kryminalnej przeszłości, otrzymał 18 lat ciężkiego więzienia. Dla rodziny był to ogromny wstyd i zawód, stąd matka zdecydowała się na zmianę nazwiska swojego i swoich dzieci – na Żymirski. W 1919 roku Michał zmienił ponownie nazwisko na Żymierski, po naleganiach rodziny gen. Franciszka Żymirskiego, wsławionego męstwem w czasie bitwy pod Olszynką Grochowską w trakcie powstania listopadowego.
W czasie studiów został członkiem Polskich Drużyn Strzeleckich. Po odbyciu służby wojskowej w armii austriackiej i otrzymaniu stopnia oficera rezerwy został jednym z instruktorów, pełniąc funkcję komendanta PDS we Lwowie i Rabce.
W sierpniu 1914 roku został oficerem w oddziale Piłsudskiego. Pełniąc obowiązki dowódcy I batalionu wsławił się brawurowym atakiem pod Laskami na linie rosyjskie, w czasie którego został trzykrotnie ranny. Za zasługi został awansowany na stopień majora.
Po konflikcie z Piłsudskim na jesieni 1916 roku przeszedł do II Brygady, obejmując dowództwo 2 p.p. Po przedostaniu się przez front pod Rarańczą został szefem sztabu II Korpusu Polskiego w Rosji w stopniu pułkownika.
Po powrocie do Polski został wysłany do Sosnowca w celu kierowania akcji wojskowej na Górnym Śląsku. Po ukończeniu w październiku 1919 roku kursu dla oficerów w Centrum Studiów Artyleryjskich w Rembertowie objął dowództwo II Brygady Piechoty wchodzącej w skład 2 Dywizji Piechoty Legionów na Froncie Litewsko-Białoruskim. Na początku sierpnia 1920 roku został dowódcą 2 Dywizji, odpowiadając za walki z Armią Konną Budionnego pod Komorowem i Hrubieszowem. Za zasługi w czasie wojny został odznaczony orderem order Virtuti Militari V klasy.
W latach 1921-1923 studiował we francuskiej Wyższej Szkole Wojennej, którą ukończył z opinią osoby, która nie spełniła pokładanych w nim nadziei. W styczniu 1924 roku został zastępcą Szefa Administracji Armii, a sierpniu tego samego roku został generałem brygady, zostając jednym z najmłodszych generałów WP.
We wrześniu 1924 roku zatwierdził zamówienie dla firmy „Protekta” na wykonanie 100 tysięcy masek przeciwgazowych, wcześniej udzielając jej bezzwrotnej pożyczki w wysokości pół miliona złotych. Jednocześnie wbrew zapisom umowy uruchomił zaliczkę dla „Protekty” w wysokości 35% zamówienia.
Jeszcze przed zamachem majowym – w czasie którego generał Żymierski stanął po stronie rządu Witosa – prokuratura wojskowa wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie nadużyć gospodarczych. 27 maja 1926 roku został aresztowany i przewieziony do Wojskowego Więzienia Śledczego nr 1 w Warszawie.
Prokurator wojskowy zarzucał Michałowi Żymierskiemu, że w 1924 roku w zamian za łapówkę, wydał zgodę na zakup 100 tysięcy masek przeciwgazowych – w cenie 24 zł 80 gr za sztukę – od francuskiej firmy Protekta. W rzeczywistości cena tych masek wynosiła 16 zł 25 gr. Na domiar złego, 42 procent masek miało złą wentylację wydechową i trzeba je było wyrzucić. Okazało się także, że wypłacona Protekcie, na polecenie generała, wysoka zaliczka przewyższała aż 7,5-krotnie kapitał spółki. Straty skarbu państwa wyniosły 150 tysięcy dolarów.
Śledczy ustalili, iż dostał od Protekty 1000 złotych, 878 dolarów amerykańskich oraz 600 akcji firmy „Ursus”. Ponadto wielokrotnie był zapraszany do drogich restauracji oraz korzystał z luksusowego samochodu, dostarczonego przez Protektę, podczas wycieczek po Francji. Ponadto na rachunek dolarowy kochanki generała - Jadwigi Orłowej, Protekta wpłaciła 10 tysięcy złotych.
Podejrzany tłumaczył się, że nigdy nie brał łapówek, a środki na wystawny tryb życia pochodziły z oszczędności poczynionych podczas studiów wojskowych we Francji, co szybko zostało podważone przez śledczych.
Po aresztowaniu Żymierski napisał zażalenie do sądu, że jako generał brygady przebywa w jednej celi z notorycznymi kryminalistami, dezerterami i innymi „wyrzutkami i szumowinami armii”. Po negatywnej odpowiedzi, napisał list do Piłsudskiego, w którym przekonywał, że śledztwo prowadzone jest tendencyjnie, odbiera je jako zemstę za udział w wypadkach majowych po stronie rządowej. Pominął przy tym fakt, iż śledztwo przeciwko niemu wszczęto przed zamachem majowym.
Zdaniem Jerzego Poksińskiego pewnej nocy został zawieziony do Belwederu. Potem stworzył kilka wersji tej rozmowy, znacznie odbiegających od siebie. Karolowi Popielowi powiedział, że Marszałek zdeterminowany jest zrobić porządek w wojsku, a departament administracji wojskowej to siedlisko korupcji. Poradził także rzekomo generałowi, aby „po szczęśliwym przejściu epizodu śledczego” przeszedł na stanowisko komendanta Wyższej Szkoły Wojennej. Czysta groteska.
Wedle innej swej wersji: „Piłsudski po kilkunastominutowej awanturze, której echa odbijały się od ścian pałacu belwederskiego, po rękoczynach z pięściami do dalszej operacji gotowymi, krzyczał: – Jesteś w tajnej organizacji Sikorskiego! Ja wiem, że jesteś! Jeżeli mi nie zdradzisz sieci tej organizacji, posiedzisz sobie 5 lat, ja ci to mówię, posiedzisz 5 lat! Nie mogłem inaczej odpowiedzieć, jak tylko tyle, że o żadnej tajnej organizacji Sikorskiego nic mi nie wiadomo. Znowu awantura, krzyki, groźby, wreszcie kazał mnie odprowadzić”.
W kwietniu 1927 roku do sądu wpłynął akt oskarżenia. Sędzia śledczy dołączył listę ponad 100 świadków, w tym wielu generałów. Publiczność wpuszczano na salę sądową za biletami. Popierający endecję „Kurier Warszawski” napisał, zapominając, że śledztwo zostało wszczęte przed ,majem 1926, iż dopiero po 14 miesiącach od aresztowania Żymierski stanął przed sądem. „Jakże powolny jest bieg sprawiedliwości pod tym rządem, którego celem i racją bytu miało być tępienie prawości i czynienie zasłużonej kary. Jakikolwiek zapadnie wyrok, samo oskarżenie i uwięzienie dla ludzi na tem stanowisku jest już ciosem, który tylko ciężką winą uzasadnić może (…). Opinia publiczna, zaalarmowana tak wyjątkowo srogim postępowaniem, ma prawo oczekiwać sensacyjnych i druzgocących rewelacji, a jeśli się zawiedzie, będzie szukała wyjaśnienia przewlekłej procedury w przedwojennych tradycjach rosyjskiego systemu (…). Ta powolność w formułowaniu aktu oskarżenia przez prawowitą władzę jest tym szkodliwszą, że stanowi rażący kontrast z pochopnością i wielkim impetem oskarżeń, ciskanych całym gradem przez napastliwą prasę brukową na ludzi, którzy z tego lub innego powodu zasłużyli na jej niechęć…”.
Obrońcą generała był jeden z najwybitniejszych ówczesnych adwokatów - Stanisław Szurlej, sympatyk ruchu narodowego, a potem członek Stronnictwa Narodowego. „Umiał trzymać w napięciu uwagę sali, rozwijając argumenty oparte na starannej analizie materiału dowodowego. Od czasu do czasu rzucał jakby od niechcenia dowcip lub cytat świetnie dobrany i od razu uwalniał słuchaczy od znużenia – charakteryzował go Mieczysław Jarosz w „Wędrówkach po ścieżkach wspomnień”. W roku 1937 Polska Akademia Literatury przyznała Szurlejowi Złoty Wawrzyn za krasomówstwo sądowe. W czasie II wojny światowej Sikorski mianował go szefem Sądownictwa Wojskowego i Naczelnym Prokuratorem Wojskowym.
CDN.
Inne tematy w dziale Kultura